Mityczny Atlas, ukarany przez Zeusa, musi na wieki dźwigać sklepienie niebieskie. Współczesny Atlas jest silny za siebie i za innych, wciąż czujny, zawsze ofiarny, ale też nieustannie samotny i niespełniony. Jest przykładem na to, że to, co nas nie zabija, niekoniecznie nas wzmacnia... niestety rozsądek i heroiczna postawa, tak cenione w naszej kulturze, ostatecznie nie tylko nie muszą być nagrodzone, ale w istocie mogą stać się źródłem upadku i zwątpienia.
Kobiety często uprawiają dyscyplinę, którą nazwałabym wytrzymywaniem. I niczym mityczny Atlas biorą na swoje barki i dźwigają ciężary ponad miarę. Często mówiły mi o swoim despotycznym albo uzależnionym mężu, albo wytrzymywaniu mizoginicznych dowcipów, albo o totalnie nieproporcjonalnym przeciążeniu codziennością, o tym, że mają wszystko na swojej głowie. Bardzo często jest tak, że kobieta zaczyna mówić też o psychopatycznej szefowej, czy szefie, o dyskomforcie, po czym w którymś momencie takiej rozmowy ściąga sobie cugle i mówi: "Ale nic to, wytrzymam, dam radę, bo jak nie ja to kto ? " A ja pytam : w imię czego się to odbywa Kobieto? Ano w imię utraty siebie, swoich granic, wolności, w imię wymuszenia życia wedle cudzego przepisu, które nas unieszczęśliwia. Przeglądałam niedawno artykuł o domach seniora. Ktoś, kto tam mieszkał powiedział: "jak nie masz córki, to nie masz dziecka", bo to głównie córki przejmują odpowiedzialność nad chorymi, starzejącymi się rodzicami, nad niepełnosprawnymi dziećmi czy innymi członkami rodziny. Pełno jest wokół tego "wytrzymywania", "poświęcania" nawet w dostatnim świecie. Kobiety, które jeżdżą na zagraniczne urlopy, mają mnóstwo osiągnięć, zarabiają kilka krotność średniej krajowej też nie są od tego wolne - codzienność dużej części z nich i tak jest związana z wytrzymywaniem. A przecież tak naprawdę nie musi być. Nie musisz wytrzymywać... jedyne co musisz to jeść, pić, sikać, spać i oddychać. Zacznij więc mówić do siebie językiem wyboru a nie przymusu. Czuj się w swoim życiu sprawcza, a nie tylko przedmiotem różnych powinności. Stań się bardziej świadoma własnych potrzeb i zadbaj o nie.
Jung powiedział, że pierwszą połowę życia przeżywamy orientując się na świat zewnętrzny, a gdzieś w połowie życia robimy ruch introwertyczny, czyli idziemy ku sobie, do środka. Faktycznie, mniej więcej w połowie życia orientujemy się, że trzeba sobie zadać fundamentalne pytanie "czego ja chcę" . I na ile to, w jaki sposób do tej pory żyłam, jest moje. To niekoniecznie musi zaraz oznaczać zmiany fabularne, że jedynym możliwym ruchem jest to, że kupuję bacówkę i przerabiam ją na pensjonat. Mogę zostać w tych samych okolicznościach ale szukać swojego własnego kierunku, w którym chcę podążać.
Jeżeli wiesz co chcesz zrobić to możesz zrobić to co chcesz...