niedziela, 31 lipca 2022

Syndrom Atlasa...

  Mityczny Atlas, ukarany przez Zeusa, musi na wieki dźwigać sklepienie niebieskie. Współczesny Atlas jest silny za siebie i za innych, wciąż czujny, zawsze ofiarny, ale też nieustannie samotny i niespełniony. Jest przykładem na to, że to, co nas nie zabija, niekoniecznie nas wzmacnia... niestety rozsądek i heroiczna postawa, tak cenione w naszej kulturze, ostatecznie nie tylko nie muszą być nagrodzone, ale w istocie mogą stać się źródłem upadku i zwątpienia.

Kobiety często uprawiają dyscyplinę, którą nazwałabym wytrzymywaniem. I niczym mityczny Atlas biorą na swoje barki i dźwigają ciężary ponad miarę. Często mówiły mi o swoim despotycznym albo uzależnionym mężu, albo wytrzymywaniu mizoginicznych dowcipów, albo o totalnie nieproporcjonalnym przeciążeniu codziennością, o tym, że mają wszystko na swojej głowie. Bardzo często jest tak, że kobieta zaczyna mówić też o psychopatycznej szefowej, czy szefie, o dyskomforcie, po czym w którymś momencie takiej rozmowy ściąga sobie cugle i mówi: "Ale nic to, wytrzymam, dam radę, bo jak nie ja to kto ? " A ja pytam : w imię czego się to odbywa Kobieto? Ano w imię utraty siebie, swoich granic, wolności, w imię wymuszenia życia wedle cudzego przepisu, które nas unieszczęśliwia. Przeglądałam niedawno artykuł o domach seniora. Ktoś, kto tam mieszkał powiedział: "jak nie masz córki, to nie masz dziecka", bo to głównie córki przejmują odpowiedzialność nad chorymi, starzejącymi się rodzicami, nad niepełnosprawnymi dziećmi czy innymi członkami rodziny. Pełno jest wokół tego "wytrzymywania", "poświęcania" nawet w dostatnim świecie.  Kobiety, które jeżdżą na zagraniczne urlopy, mają mnóstwo osiągnięć, zarabiają kilka krotność średniej krajowej też nie są od tego wolne - codzienność dużej części z nich i tak jest związana z wytrzymywaniem. A przecież tak naprawdę nie musi być.  Nie musisz wytrzymywać... jedyne co musisz to jeść, pić, sikać, spać i oddychać.  Zacznij więc mówić do siebie językiem wyboru a nie przymusu. Czuj się w swoim życiu sprawcza, a nie tylko przedmiotem różnych powinności. Stań się bardziej  świadoma własnych potrzeb i zadbaj o nie.

 Jung powiedział, że pierwszą połowę życia przeżywamy orientując się na świat zewnętrzny, a gdzieś w połowie życia robimy ruch introwertyczny, czyli idziemy ku sobie, do środka. Faktycznie, mniej więcej w połowie życia orientujemy się, że trzeba sobie zadać fundamentalne pytanie "czego ja chcę" . I na ile to, w jaki sposób do tej pory żyłam, jest moje. To niekoniecznie musi zaraz oznaczać zmiany fabularne, że jedynym możliwym ruchem jest to, że kupuję bacówkę i przerabiam ją na pensjonat. Mogę zostać w tych samych okolicznościach ale szukać swojego własnego kierunku, w którym chcę podążać. 

          
                Jeżeli wiesz co chcesz zrobić to możesz zrobić to co chcesz...

Puste gesty...

 Papież Franciszek podczas "pokutnej pielgrzymki " w Kanadzie "przeprosił " za zło popełnione przez chrześcijan wobec tamtejszej rdzennej ludności i poprosił o ich przebaczenie. Myślę , że tak naprawdę przebaczenia nie uzyskał - zbyt długo trzeba było o te przeprosiny zabiegać. A takiego ogromu zła trudno zapomnieć. Papież, wygłosił parę okrągłych zdań, pustych frazesów, poudawał , że mu przykro, że boleje razem z nimi, prawie posypał głowę popiołem... i po sprawie. Chwila medialnego teatru i załatwione. Oczywiście archiwa papieskie nadal pozostaną tajne, a o zadośćuczynieniu tym narodom nawet się nie zająknął.  Tyle jest warte życie ludzkie, tak afirmowane przez Kościół. 

A przecież to nie jedyne zło i nie jedyne ofiary Kościoła na świecie... dlaczego tym, którzy na co dzień mają gęby pełne frazesów o miłości bliźniego,  o miłosierdziu, o pokorze  itp. tak trudno przyznać się do zła, które uczynili, które czynią ?  Dlaczego ciągle pozostają BEZKARNI ?


sobota, 30 lipca 2022

Życie w strachu... polski czyściec

 Odkąd pamiętam żyło się w strachu ale gdy założyłam rodzinę i doświadczyłam odpowiedzialności za innych lęk zyskał nowe oblicze. Stał się lękiem o jutro. Jako jedyny żywiciel rodziny zawsze bałam się czy wszystkiemu podołam, czy ogarnę, bałam się o zdrowie dzieci i swoje, o dach nad głową, o to czy wystarczy na leki, czy opłacę wszystkie rachunki, czy będzie za co wykupić przydział węgla, czy utrzymam pracę, czy będzie za co kupić buty i odzież na zimę dla dzieci, czy nie skończę jako bezdomna pod przysłowiowym mostem. Bałam się przede wszystkim o pieniądze. Z tego powodu pracowałam dużo, bardzo dużo. Mimo to półtora etatu pozwalało mi jedynie by bez szaleństw przetrwać z rodziną od pierwszego do pierwszego. Na takich dylematach minęła znakomita część życia. Dziś dzieci są na swoim a ja jestem samotną emerytką zdaną na łaskę i niełaskę ZUS-u . I jak się okazuje i w jesieni życia nie mogę liczyć na normalność. Do każdej emerytury doklejony jest świeży pakiet lęków.  Patrząc na życie z dystansu przeżytych lat i zdobytego doświadczenia stwierdzam, że w tym kraju nie da się inaczej. Znowu uczuciem, z którym witam każdy dzień, jest lęk. Nie lubię okazywać słabości, nigdy nie byłam na niczyim garnuszku.  Owszem wiem, że inni też tak mają, że większość ludzi ma prawdziwe powody, aby się bać... ale to mnie nie nie pociesza. Powiem więcej czuję złość a nawet gniew w obliczu rzeczywistości jaką nam zmajstrowano. Jestem wściekła , że kolejny raz zawracam do PRL-u.

Nieszczęść trapiących ten kraj nawet nie chce mi się wymieniać, dość powiedzieć, że niemal wszyscy, których spotykam, nie wiedzą, z czego będą żyli i czy przyjmie ich lekarz, czy wykupią leki, czy wystarczy na przeżycie. Boją się. Zagryzają zęby. Robią dobrą minę do złej gry. Bo tak trzeba... czy naprawdę tak trzeba ?  

Staliśmy się wspólnotą lęku. A radość jak cukier, stała się towarem reglamentowanym...


Rozmyślania o wojnie...

 WOJNA...

Życie w zasadzie ograniczone do wegetacji i podstawowych instynktów. Pokonać wroga, by samemu nie zostać pokonanym. Zabić, żeby samemu nie zginąć. W zasadzie nikogo nie interesują stosowane metody, o ile te przynoszą zadowalające efekty. Zło łatwo staje się dobrem, jeśli służy dobru wspólnemu. Bezpieczeństwu, równowadze sił, demokracji, prawom człowieka, racji stanu czy jak tam sobie władza ubierze to w słowa i ponazywa. Najczęściej jest to tzw. interes państwa.    A ten jest zawsze niezmienny: wycisnąć jak najwięcej z ujarzmionych narodów, eksploatować zaprzyjaźnione kraje, sprzedawać jak najwięcej broni tym, których na nią nie stać. Siać wiatr, żeby ktoś inny musiał zbierać burzę... i mógł robić pieniądze.

Niestety wojna to nie tylko wielkie bitwy, czy mniejsze potyczki to także losy ludzi. Również, a może przede wszystkim losy ludności cywilnej, która doświadcza i bombardowań, i głodu, i mordów, i gwałtu, i śmierci bliskich, i cierpienia z odniesionych ran, i braku żywności, i utraty domu, i przesiedleń czy emigracji… Ten ogrom cierpienia ludzi ma zawsze wielki zasięg. To ogromna trauma. Tymczasem mam wrażenie, że trauma wojenna tych ludzi w zasadzie nikogo nie obchodzi. Tak jak i to , że po traumatyczny stres z nie załatwioną sprawą cierpień wyniesionych z wojny będzie niesiony przez kolejne pokolenia. Będzie czynił je łatwym łupem dla kolejnych demagogów, którzy dla swoich interesów postarają się to wykorzystać. Albowiem nieuznana trauma jest zawsze źródłem wielkiego cierpienia. Emocji związanych z lękiem, poczuciem bezsilności, także gniewem. To tkwi w ludziach, jest przekazywane kolejnym pokoleniom i nie wróży dobrze na przyszłość. Bowiem partie populistyczne jak wiemy i obserwujemy nawet na naszym podwórku, chętnie odwołują się do tych emocji i oferują prosty obraz świata z podziałem na naszych - dobrych, i innych - złych. I znajdują posłuch i najogólniej ujmując tym sposobem powstają kolejne zarzewia kolejnych konfliktów ... 

środa, 27 lipca 2022

Opowiastka z morałem...

 

" Kilku absolwentów prestiżowej uczelni, którzy zrobili błyskotliwą karierę, odwiedziło swojego starego profesora. Oczywiście, w oczekiwaniu na kawę, rozpoczęła się dyskusja o pracy. 

Młodzi ludzie narzekali na problemy życiowe i piętrzące się trudności.

Profesor przyniósł kawę w dzbanku oraz tacę, na której stały przeróżne filiżanki i kubki – porcelanowe, szklane, fajansowe, plastikowe, kryształowe. Zwyczajne i bardzo drogie, wyszukane, wyszczerbione i takie, które na pewno kosztowały fortunę.

Kiedy goście wybrali sobie filiżankę, profesor powiedział:

- Jak pewnie zauważyliście, wszystkie drogie i piękne filiżanki zostały przez was zagospodarowane. Nikt z was nie wybrał zwykłego taniego kubka. Życzenie posiadania jedynie tego, co najlepsze jest źródłem wszystkich waszych problemów. Powinniście zrozumieć, że naczynie samo w sobie nie czyni kawy lepszej. Niekiedy jest ono po prostu droższe, a niekiedy nawet ukrywa to, co z niego pijemy. Przecież mieliście ochotę na kawę – nie na filiżankę. Jednak świadomie wybraliście najznakomitsze filiżanki. A potem jeszcze zerkaliście ukradkiem kto wziął jaką. Kochani, życie – to kawa.

A praca, pieniądze, stanowisko, status – to filiżanki. 

To są jedynie naczynia, w których przechowujecie życie. Posiadane naczynie nie określa i nie zmienia jakości samego życia.

Czasami koncentrując się na filiżance, przestajemy rozkoszować się smakiem kawy. Pijcie z przyjemnością swoją kawę, doceńcie jej smak! Najbardziej szczęśliwi ludzie nie posiadają wszystkiego co najlepsze. Oni jedynie wydobywają wszystko, co najlepsze, z tego, co posiadają. "

/Znalezione w necie /

poniedziałek, 25 lipca 2022

Małe radości, drobne gesty, zachwyt nad tym, co niepozorne, ale znaczące... żyj dzisiaj!

 

Czy małe radości są potrzebne do życia ? 

Czy można czuć radość, gdy na świecie dzieje się źle? Nie tylko można, ale trzeba! Poranna kawa, muzyka, taniec, bycie z ludźmi, czytanie książki w łóżku, dobry film, teatr, opera, długi spacer, robienie zdjęć, podróże, jazda bez celu samochodem, obserwowanie zachowań ludzi i przyrody, gapienie się w niebo, hodowanie roślin, rozmowa z kwiatami, zabawa z psem. Czasami mam ochotę na totalną samotność i zanurzenie się w swoim spokoju, a innym razem na interakcję, wymianę myśli i doświadczeń z innymi. To tylko jakaś część moich małych radości, bez których przestałabym się uśmiechać, życie straciłoby kolor i stałoby się trudne do zniesienia. Oczywiście ani inflacji ani wojny nie zatrzymamy, ale jest coś, na co mamy wpływ. Otóż mamy wpływ na nasze samopoczucie. Udowodniono naukowo, że tym, co nas w tej kwestii ratuje, są małe radości. Każdy z nas ma swoje ulubione. Podzielcie się proszę przykładami waszych małych radości, z pomocą których rozjaśniacie sobie codzienność i poprawiacie nastrój ...


sobota, 23 lipca 2022

Najtrudniej być sobą ...

 



Wyobraź sobie, że patrzysz w lustro i zamiast siebie widzisz tam obcą twarz? Co czujesz?

Trzeba mieć świadomość, że operacja plastyczna nawet jeśli prowadzi do korzystnej zmiany, to jednocześnie może zaburzyć poczucie własnej tożsamości, gdyż człowiek przez wiele lat żył, wyglądając inaczej.

Nadmierne gloryfikowanie piękna i witalności ludzkiego ciała jest charakterystyczną tendencją współczesnych społeczeństw. Skłonność taką na przestrzeni dziejów ludzie przejawiali zawsze, wydaje się jednak, że obecnie stale zyskuje ona na sile i dochodzi do absurdu. Uzależnienie od operacji plastycznych, ostrzykiwania się itp jest chorobą taką samą jak uzależnienie od hazardu czy narkotyków i tak jak w przypadku innych uzależnień wiąże się z brakiem akceptacji samego siebie. Zacznę od tego, że nasze twarze z natury są niepowtarzalne, oceniamy się po twarzach, zapamiętujemy się po twarzach. Mamy tak doskonały detektor oceniania twarzy, jak pies węch. Każdy Obserwator dostrzeże brak naturalnych proporcji. Bo nawet jeżeli mamy na twarzy coś, co nie wpisuje się w "prawidłowe", podręcznikowe proporcje, to jest to zawsze NATURALNA PROPORCJA – a ona głównie stanowi o tym, że się różnimy. Nie kolor, nie kształt, nie makijaż, tylko PROPORCJA. Więc jeśli myślisz, że "świat" się nie dopatrzy, że "majdrowałeś" przy swojej twarzy to się mylisz. Po każdorazowym "gmeraniu" w twarzy proporcje są zaburzone, fałszywe. Zakłamana jest jej autentyczność. Taka twarz jest twarzą popsutą. I nie ukrywajmy, każdy obserwator wyłapie "fałszywą twarz"- czyli taką przy której "majstrowano". Dlaczego? Dlatego że mamy w sobie mechanizm / automatyzm wręcz /, rozpoznawania fałszu i prawdy – to w niektórych okolicznościach jest kwestią przeżycia. Gdybyśmy nie mieli tej cechy – nie rozróżnialibyśmy jawy od snu. Nasze ciało to cenny, absolutnie wyjątkowy, naturalnie indywidualny dar. Nie szanując ciała z powodu (zawsze) tymczasowego kaprysu – bardzo siebie krzywdzimy. O czym zwykle przekonujemy się dopiero po czasie... Wszelkie operacje plastyczne, czy nawet wstrzykiwanie kwasu hialuronowego lub botoksu nie robią twarzy dobrze. Wręcz przeciwnie, głęboko niszczą tkanki, a im częściej są stosowane, tym bardziej to widać. Tymczasem mamy do czynienia z "facepatologią" na masową skalę. Biznes się kręci...zachęceni i zaślepieni spektakularnymi metamorfozami klienci walą drzwiami i oknami. O skutkach czy to zdrowotnych czy psychicznych mało kto myśli. Liczy się tylko ten pierwszy efekt "wow". A potem ? A potem, będzie potem. Niestety człowiek to skomplikowana istota... z czego on sam nie zawsze w porę zdaje sobie sprawę. No cóż, nie jesteśmy posiadaczami jedynie ciała fizycznego, otula nas woal naszych myśli, emocji i innych zacnych subtelności – nasza psyche po prostu. Warto więc uzmysłowić sobie, że jeżeli "gmeramy" w twarzy, a nie posprzątamy wcześniej w głowie i sercu i wszystkich innych zakamarkach naszej duszy, w których mieszka NIEDOWARTOŚCIOWANIE – to będzie problem. To jest tak, jakby wytatuować sobie na czole – mam kompleks. Chcę przez to powiedzieć, że można poprawić sobie nastrój i wygląd nie koniecznie używając do tego skalpela, lasera czy igieł , ale poprzez pracę nad swoimi emocjami, poprzez zdrowy makijaż i przyjmowanie upływ czasu z godnością, która jest również wyrazem odporności na medialną manipulację, że coś z nami jest nie tak i musimy to poprawić. Naturalne metody odmładzania to najlepsze, co można zafundować swojej twarzy. Nie będzie ona wyglądała jak sztuczna maska, nie straci mimiki, uśmiech będzie naturalny, nie będzie z czasem dziwnie kontrastować z resztą ciała. Czasem twarz się zmarszczy to tu to tam? I co z tego? Zmarszczki pokazują, że żyjesz , są zapisem tego co przeżywasz.To Twoja prawdziwa i jakże osobista twarz. Cenny oryginał, który odróżnia Cię od pooperacyjnych falsyfikatów. A więc twarzy, które przestają przypominać pierwowzór, twarzy, które wyglądają identycznie – identycznie sztucznie.

czwartek, 21 lipca 2022

Pozbądź się kompleksów...

 

-Ślicznie wyglądasz... mówię szczerze do spotkanej koleżanki.

-No co ty, to stara sukienka, poza tym przytyłam ostatnio, zobacz jakie mam zmarchy ...

Taka reakcja to nie ewenement, to raczej klasyk. 

Mężczyźni często dają sobie taryfę ulgową. Są bardziej pewni siebie, nie podkreślają mankamentów swojej urody czy sylwetki i nie czują presji odchudzania czy też odmładzania się. Mężczyzna, nawet jak mu czegoś brakuje, to on zawsze jest dobry. Nawet jak nie jest doskonały, jeżeli chodzi o zgrabność, to mówi, że dopiero co się najadł i dlatego akurat jego "kaloryfer" nie wygląda idealnie. Natomiast jego łysina jest po prostu sexy. A kobieta??? 

Kobiety mają dużo więcej kompleksów niż mężczyźni...mogą być piękne, zgrabne, zadbane, bardzo wykształcone ale i tak narzekają: 

ojej, zrobiły mi się tu zmarszczki, a tu mam cellulit, ojej, przytyłam i mam oponkę, muszę to i tamto i dziesiąte...

Często mam nieodparte wrażenie, że zbyt wielu kobietom brak pewności siebie, brak poczucia wartości i co gorsza często jest to absolutnie nieadekwatne, pozbawione rzeczywistych podstaw przekonanie. Tymczasem bez poczucia własnej wartości i akceptacji siebie -  ani nowa sukienka, ani botoks czy zabiegi upiększające, ani mordercze ćwiczenia na siłowni, ani skakanie do utraty tchu w rytm Zumby niczego nie zmienią... nie pomogą. Dalej będziesz kobieto czuła się niedoskonała albowiem wszystko siedzi w naszej głowie. I to od niej należy zacząć "upiększanie". 

Oczywiście w samym dbaniu o siebie nie ma nic złego, ale często sprowadza się ono do przesadnego dążenia do wyretuszowanego ideału, który przyciąga wzrok w mediach społecznościowych czy na okładkach kolorowych czasopism. I wtedy w wielu przypadkach okazuje się, że można przesadzić, że osiągnięty efekt jest karykaturalny. Oczywiście jeśli mamy dobrze się z tym czuć, to czemu nie. Wszystko jest dla ludzi, ale nie powinnyśmy się zmieniać w kogoś innego, tylko po prostu korzystać z tych dobrodziejstw, żeby nie zmieniać urody, ale żeby po prostu ją tylko troszeczkę poprawić, żeby wyglądać świeżo. 

Moja znajoma jako młoda, naprawdę piękna, z niebanalną urodą dziewczyna weszła w romans z medycyną estetyczną. I nie umiała , a raczej nie chciała go przerwać, no bo ciągle coś wymagało korekty: a to biust, a to usta glonojada, a to owal twarzy itd. itp . Pracowała ciężko i wszystko szło na "dopieszczanie" wizerunku.  Efekt ? Gdy po kilku latach ukłoniła mi się na ulicy nie rozpoznałam jej. Przestraszyłam się tej nienaturalnej, dziwnej twarzy "kosmitki". Aktualnie to jest zupełnie ktoś inny ... nie wiem czy coś poszło nie tak , czy to efekt przesady , ale jedno jest pewne po dawnej urodzie nie ma śladu. 

niedziela, 17 lipca 2022

Cytat na niedzielę...


                                                      foto Mateusz Stankiewicz / SameSame

Nie lubię słowa TOLERANCJA, ponieważ zakłada ono, że tolerujący jest powyżej tolerowanego. Jest wart więcej niż tolerowany, więc robi mu łaskę, uprzejmość i go toleruje. 

Nie jestem również do końca przekonany do słowa AKCEPTACJA, ponieważ zakłada, że akceptuję cię pomimo tego, że coś jest z tobą nie tak. 

Lubię słowo Współistnienie (...) z kimś, kto widzi i czuje inaczej niż my . "

        Andrzej Seweryn

Pożar...


 Wczoraj na obrzeżach mojego miasta spłonęło 27 ha zboża ... straszny widok.

piątek, 15 lipca 2022

Złote rady dla gromady ...

 

Znany wszystkim poseł z ramienia jedynie słusznej partii przypomina obywatelom, że:

 - jak się zaciąga kredyty, to się je spłaca.

Wiceminister Klimatu zachęca Polaków do zbierania chrustu.

Prezydent doradza rodakom :  zaciskać zęby i optymizm.

Minister edukacji doradza /podobno tylko sobie/, ale przecież przykład idzie z góry... aby w wakacje jeść mniej i taniej. 

Premier radzi by ocieplić chaty jeszcze przed zimą.

Nic tylko dziękować !  Dziękować ! Po stokroć dziękować, za ten bezmiar troski o nas, szarych obywateli. 

Dzięki waszym złotym radom spazmy bólu wywołane życiem w Polsce będą z całą pewnością nieco mniej groźne dla naszego zdrowia. 

A skoro jesteśmy przy dobrych radach to tak od siebie dodam, że:

– piekąc chleb można do mąki dosypywać mieloną korę;

– szczaw zawiera wiele witamin;

– zupa z lebiody jest bardzo smaczna;

– zapałkę można dzielić na dwie;

– herbatę czy zupę można zrobić na deszczówce

– kąpać się można śmiało dwa razy do roku: z okazji Bożego Narodzenia i Wielkanocy

– buty można zakładać dopiero przed wejściem do urzędu lub kościoła itd. itp.

Jak przetrwam Kryzys? No cóż :

* Nazbieram chrustu, grzybów i mchu

* Będę mniej jadła a więcej grała w golfa

* Kupię namiot i zamieszkam w lesie

* A na zimę pojadę do Monte Carlo, tam życie jest tańsze.


środa, 13 lipca 2022

Arboretum SGGW w Rogowie


Tym razem odwiedziłam Rogów ...chciałam na własne oczy zobaczyć to cudo i nie zawiodłam się. Nie mogłam stamtąd wyjść tak było pięknie. Zdjęcia oczywiście nie do końca oddają urodę tego miejsca. Naprawdę polecam. 
 Arboretum w Rogowie powstało w 1923 roku– należy do grupy najcenniejszych, najbogatszych w gatunki i odmiany drzew i krzewów tego typu ogrodów w Europie. Arboretum położone jest na terenie województwa łódzkiego, w powiecie brzezińskim, w gminie Rogów.

Na letnim szlaku...

 


 To kolejne miejsce, które pojawiło się na szlaku mojej wędrówki. Poćwiardówka - cmentarz wojenny z 1914 roku mieści się na terenie Parku Krajobrazowego Wzniesień Łódzkich. Nekropolia zajmuje ok. 1,2 ha powierzchni lasu należącego do uroczyska Poćwiardówka. Znajdują się tutaj mogiły żołnierzy niemieckich i rosyjskich poległych w "Bitwie pod Łodzią". Według różnych szacunków spoczywa tu od dwóch i pół do pięciu tysięcy poległych. 40 żołnierzy zostało zidentyfikowanych. Na nagrobkach można dostrzec słabo zachowane inskrypcje...

Letnie wędrówki ...


 Kolejny przystanek w letniej wędrówce to ...Tworzyjanki urokliwa wieś położona w województwie łódzkim. Doskonałe miejsce na letni wypoczynek...

Lipce Reymontowskie ...


 Lipce Reymontowskie to mała wieś położona pomiędzy Łodzią a Warszawą, w powiecie skierniewickim. Przesyłam Wam moją pocztówkę z tego miejsca wraz z pozdrowieniami .
To tu, przy torach w domu dróżnika, pod koniec XIX wieku mieszkał i pracował Władysław Reymont. Wtedy pisarz ten był jeszcze zupełnie nieznany, ale to właśnie tutaj mógł zaczerpnąć inspiracji do napisania “Chłopów”, powieści za którą został nagrodzony literacką Nagrodą Nobla. Jak będzie Wam po drodze ,wpadnijcie . Warto . Można coś smacznego zjeść w Karczmie u Boryny i poznać atrakcje tej wsi ...

niedziela, 10 lipca 2022

Cytat na niedzielę ...

 

"Myślę, że ludzie są w ogóle bardzo samotni, wszystko jedno gdzie żyją. Obserwuję to bardzo często (...). I widzę, że tym, co najbardziej ludziom doskwiera, a nie przyznają się do tego, jest samotność. Właściwie nie mają do kogo otworzyć gęby w prawdziwie ważnych sprawach. Najogólniej można powiedzieć, że dzieje się tak z powodu rozwoju cywilizacji. Poprzez rozwój łatwości życia codziennego właściwie zniknęło to, co kiedyś było tak ważne - to znaczy rozmowa, pisanie listów, bezpośredni, prawdziwy kontakt z drugim człowiekiem. Wszystko stało się dużo bardziej powierzchowne. (...)
Mam coraz częściej wrażenie, że, paradoksalnie, bardzo wielu bardzo samotnych ludzi w istocie bogaci się tylko po to, żeby móc sobie pozwolić na luksus samotności, żeby się oddzielić od innych. Móc mieszkać w domu, dookoła którego nie ma nikogo, móc bywać w restauracji na tyle luksusowej, żeby nikt nie siedział im na głowie i nie słuchał rozmowy. Z jednej strony ludzie się tej samotności potwornie boją. Jak kogoś spytam: 'Czego się naprawdę boisz?', większość ludzi mówi: 'Samotności', 'Boję się być sam'. A równocześnie jest ciągły pęd do tego, by się uniezależnić od innych ludzi. "
Krzysztof Kieślowski "O sobie"

piątek, 8 lipca 2022

Życiowe wybory ...

 

Teresa do dzisiaj nie potrafi zrozumieć, dlaczego bała się tego uczucia, dlaczego uciekła...nigdy nie zapomni tych zakochanych, wpatrzonych w nią oczu, pomimo iż minęło tyle lat… Janusz, siedząc wieczorami w przytulnym mieszkaniu, obok nadąsanej, wiecznie niezadowolonej i roszczeniowej żony myśli, co by było, gdyby nie zabrakło mu odwagi. Włodek, widząc kupony, jakie przyjaciel odcina z inwestycji, do której się nie przyłączył, ma do siebie żal.

Nigdy nie wiemy, ile możemy stracić.  Ale jedno jest pewne. To, czego nie mamy, co dzisiaj nie jest dla nas dostępne, staje się bardziej pożądane. W swoim życiu niejednokrotnie stajemy przed różnymi wyborami. Wybór jednej z opcji, niesie ze sobą stratę drugiej. Towarzyszy temu niepewność. 

Człowiek jest istotą bardzo złożoną. Udowodniono, że w człowieku funkcjonuje mechanizm, który jest odpowiedzialny za  redukowanie negatywnych konsekwencji emocjonalnych podjętych niewłaściwych decyzji. Z reguły działa on poza naszą świadomością i nazwany jest psychologicznym systemem odporności.  Dzięki niemu nawet, jeśli podejmiemy decyzję, z której konsekwencji nie jesteśmy zadowoleni, uruchomione zostają procesy znajdujące pozytywne aspekty owej decyzji i tym samym – redukujące negatywne emocje z nią związane. Poza oddziaływaniem systemu odporności działa również zasada niedostępności  - polegająca na tym, że człowiek pragnie tego, co jest niedostępne albo czego jest mało oraz koszt alternatywnych wyborów (nawet, jeśli nasza decyzja jest właściwa, to widzimy atrakcyjność innych opcji). Zarówno zasada niedostępności, jak i kosztu alternatywnych wyborów powodują, że nie umiemy być szczęśliwi tu i teraz, tylko powracamy myślami do rozdroża naszych życiowych dróg i zastanawiamy się, co by było gdyby… Ale przecież wszystko zależało od nas i od naszych wyborów. Ważne, by wyciągać dobro z każdej sytuacji, w jakiej jesteśmy i szukać szczęścia każdego dnia.  Jeżeli podjęliśmy decyzje, które niosą ze sobą ciężkie konsekwencje, niech staną się dla nas lekcją na przyszłość, z której warto wyciągnąć wnioski...

czwartek, 7 lipca 2022

Opowieść z morałem ...

 

Pewien młody człowiek miał sen. Śniło mu się, że przyszedł do sklepu, w którym sprzedawcą był sam Bóg., a wszystkie towary w jego sklepie były bezpłatne. Taka okazja by brać co chcesz i nic za to nie płacić normalnie się nie zdarza. Dlatego młody człowiek wolał się upewnić i zapytał :

- Czy to prawda, że mogę dostać wszystko czego chcę, wszystko o czym marzę i to za darmo?

Pan Bóg potwierdził i zapytał:

- To co podać? Czego pan potrzebuje?

Młody człowiek zaczął więc realizować listę swoich zakupów.

- Poproszę o miłość, szczęście, dobrobyt,sukces, dobre zdrowie itd.,itp.

Pan Bóg wyszedł z zamówieniem na zaplecze. Wrócił po chwili niosąc w ręku...kopertę.

I niezwłocznie przekazał tę kopertę do rąk własnych młodego człowieka. Zdziwienie klienta było ogromne.

Zdumiony młody człowiek zapytał:

- ale jak to? Tylko tyle? Taka mała koperta? Czy to wszystko o co prosiłem mogło się w niej zmieścić?

Bóg odpowiada: 

- Oczywiście, wszystko tam jest. 

Młody człowiek nerwowo rozrywa kopertę by zweryfikować jej zawartość.  Zaskoczony dostrzega na dnie koperty nasiona. 

- Boże co to jest ? Co ja mam z tym zrobić? Zapytał.

Na co Bóg odpowiada:

- To jest wszystko czego ty potrzebujesz, czego ty pragniesz, o czym marzysz i możesz to mieć...ale wyhodować z tych nasion to co chcesz, musisz sam.

Ps.

Jakieś przemyślenia ? 

poniedziałek, 4 lipca 2022

Widzieć, słyszeć, czuć

 


Można patrzeć i nie widzieć, można słuchać i nie słyszeć, można dotknąć i nie poczuć...

Ćwicz więc uważność , otwórz serce i zobacz ile piękna wokół ...

Przyłapane na gorącym uczynku ...

 


Nie jest łatwo ustrzelić obiektywem takich modeli. Zwłaszcza takiemu amatorowi jak ja ... 

ale tym razem  udało mi się  i jestem z siebie dumna 😃

Liliowce...


 Kwiaty nie myślą o konkurowaniu z kwiatami obok nich.
Po prostu kwitną...

Wczoraj byłam w arboretum , urzekły mnie liliowce i tak oto powstał ten filmik .
Mam nadzieję, że i Wam się spodobają.

niedziela, 3 lipca 2022

Jeśli ktoś poczuł się urażony, to przepraszam...

 

"Jeśli ktoś poczuł się urażony, to przepraszam..."

To formułka, którą zdarza się nam słyszeć szczególnie w oficjalnych przeprosinach w wykonaniu osób publicznych, czy polityków. A, która z ideą przepraszania tak naprawdę nie ma nic wspólnego. Przykładów przeprosin o tejże konstrukcji można znaleźć w sieci wiele. Za każdym razem, gdy ktoś posługuje się taką formą to na kilometr jedzie fałszem.Osobiście czuję brak szczerości i mam poważną wątpliwość, czy winowajca rzeczywiście żałuje swojego zachowania, czy tylko przeprasza pod wpływem presji zewnętrznej używając zmyślnej regułki, która "załatwia sprawę". Czyli uwalnia go od presji publicznej, czy wręcz nakazu sądowego, no bo przecież przeprosił,  ale jednocześnie nie zawiera przyznania się do winy - ot ciekawostka. Takie przeprosiny zamiast pełnić funkcję przyznania się do winy i żalu za występek, odnoszą się nie do faktu zrobienia czegoś niestosownego, ale do skutku jaki został wywołany. Inaczej mówiąc przepraszający nie przeprasza za to, że zrobił coś złego czy, że zachował się jak cham bo już sama  forma przeprosin wskazuje na to, że nie było to z gruntu rzeczy złe. Winowajca odnosi się jedynie do wąskiego grona odbiorców przeprosin – tylko tych, którzy poczuli się urażeni. Tak się poczuli pewnie tylko dlatego , że jacyś nadwrażliwi są, albo drażliwi. Jak widać sztuka przyznawania się do winy jest bardzo trudna. Jej opanowanie sprawia ludziom ogromny problem.

A ja powiem tak:  drodzy politycy, artyści, osoby publiczne, jak i te niepubliczne, takie przeprosiny zaczynające się od słów "jeśli ktoś poczuł się urażony" wsadźcie sobie w … w kapcie!

Warte zapamiętania...