Burning Man- festiwal z pustyni Nevada.
" Wszystkie potwory świata dziwią się swoim potwornym potomkom."
- Jerzy Pilch
W Dzień Matki social media zalewa fala tsunami zdjęć z czasów dzieciństwa i mniej lub bardziej szczerymi podziękowaniami. Można odnieść wrażenie, że świat składa się z samych jeśli nie idealnych to fantastycznych, cudownych, odważnych, kochających i troskliwych mam, które przekazują swoim dzieciom wszystko co najlepsze... przekazują troskę, mądrość życiową i wyposażają w niezbędne do życia atrybuty takie jak: poczucie własnej wartości, odwagę, empatię, szacunek, miłość. Tymczasem jak wiadomo taka odświętna laurka nie odzwierciedla całej prawdy. Bo ten obrazek nigdy nie jest czarno-biały, zawsze są momenty słodko-gorzkie, kiedy złość się przeplata z miłością. Zarówno po stronie dziecka, jak i rodzica. Zamieszczona fotka i owszem przedstawia szczęśliwy moment z życia, przecież innym momentem byśmy się nie pochwali w internecie. Problem w tym, że życie nie tylko z chwil szczęśliwych się składa. A co za tym, taki publiczny hołd wcale nie oznacza, że relacja była czy jest idealna. W internetowej ekspresji miłości i wdzięczności do matek jakoś brakuje miejsca na trudne czy wręcz toksyczne relacje z nimi. Najprościej jest je przemilczeć. No bo "nie uchodzi" /zwłaszcza przy święcie/ mówić o swoim żalu, krzywdzie, braku miłości, byciu źle traktowanym, krytykowanym, o wyniesionym z domu poczuciu niskiej wartości. "Zły to ptak, co własne gniazdo kala" - prawda? Ten kod jest w nas... tylko czy to prawda, czy tak jest w istocie? Oczywiście złość i krzywda nie wykluczają wdzięczności. Te uczucia w relacji dziecko - matka o dziwo mogą się ze sobą przeplatać. Większość ludzi woli jednak nie kontaktować się z swoim wewnętrznym bólem i zwykle go głęboko ukrywa. Stąd tyle lukru wokół. A co z tymi , którzy są ze sobą szczerzy ?
Czy można coś powiedzieć osobom, którym trudno w Dzień Matki pobiec do niej z kwiatkiem czy choćby tylko zadzwonić?
Może tylko tyle, żeby spróbowały popatrzeć na nią doroślejszym okiem. Albo żeby dały sobie spokój z przymusem okazywania wdzięczności i po prostu nie dzwoniły. Z tego powodu Świat się nie zawali. Ale najważniejszym wydaje mi się, żeby w toku swojego życia samemu dla siebie stać się najlepszym rodzicem, jakiego chciałoby się mieć. By widzieć to swoje wewnętrzne dziecko i jego potrzeby, umieć je zaspokoić po części samemu, a częściowo dzięki innym ludziom pojawiającym się w naszym życiu. Albowiem podstawą zdrowych relacji z innymi ludźmi jest nabycie przez nas umiejętności opiekowania się samym sobą, dbania o swoje potrzeby, nawet gdy wcześniej matka, czy oboje rodzice o nie nie zadbali...