środa, 26 października 2022

Rodzina patchworkowa ...

 


Rodziny zrekonstruowane powstają, kiedy wiążą się ze sobą ludzie, których poprzednie związki się rozpadły. Nasz przymus poszukiwania szczęścia rodzinnego sprawia, że po nieudanym związku czy rozwodzie podejmujemy kolejne próby. A dzisiaj rezygnacja z relacji – i dotyczy to zarówno związków nieformalnych, jak i małżeństw – przychodzi nam łatwo więc jak nietrudno się domyśleć takich rodzin jest bardzo dużo. Jak wynika z badań ok. 70 proc. osób, które zawierają po rozwodzie lub rozstaniu kolejny związek, jest w nim szczęśliwszych. Partnerzy są dojrzalsi, przerobili swoje problemy na pierwszym małżeńskim poligonie. Wiedzą, jak boli rozwód, i bardziej się starają. Ci, którzy muszą stworzyć rodzinę z dziećmi ze starego i nowego związku, radzą sobie jednak gorzej od bezdzietnych. Wchodzą bowiem w przestrzeń nieznaną i trudną do łatwego poukładania – rodzinę patchworkową. Trudności w poukładaniu takiej rodziny polegają na tym , że nie da się w niej stosować prostych modeli wyniesionych z rodziny klasycznej. Macocha to nie matka, ojczym nie jest po prostu ojcem, od pasierbów nie można oczekiwać tego samego, czego od własnych dzieci. Nie ma tu łatwych rozwiązań. Każdy z każdym – dorośli z dziećmi partnerów, dzieci z partnerami rodziców, wreszcie dzieci z poprzedniego związku z dziećmi z aktualnego – muszą zbudować relacje oparte na własnych zasadach, szanując swoje potrzeby i granice. – W rodzinie patchworkowej potrzeba wyjątkowo dużo elastyczności, otwartości i najtrudniejszego – braku oczekiwań. Można powiedzieć, że jak w każdej, ale w takiej strukturze bez tego szybciej coś przestaje działać lub staje się źródłem frustracji i wszelakich konfliktów. Stworzenie udanej rodziny patchworkowej jest trudniejsze niż dobrej rodziny tradycyjnej. 


Jestem ciekawa Waszych przemyśleń ...a może ktoś podzieli się własnym doświadczeniem ? 


Glennon Doyle: Nieposkromiona ...

" Matki umartwiają się w imię swoich dzieci od zarania dziejów. Żyjemy w taki sposób, jak gdyby ta, która zniknie najbardziej, kochała najmocniej. Zostałyśmy uwarunkowane, by udowadniać swoją miłość, powoli przestając istnieć.

Co za okropny ciężar dla dzieci do udźwignięcia - wiedzieć, że są powodem, dla którego ich matka przestała żyć. Co za okropny ciężar dla córek do udźwignięcia – wiedzieć, że jeśli postanowią zostać matkami, to będzie też ich los. Bo jeśli pokażemy im, że męczeństwo jest najwyższą formą miłości, tak właśnie się stanie. W końcu będą czuły się w obowiązku kochać tak samo, jak kochały je ich matki. Będą wierzyły, że mają pozwolenie żyć tylko na tyle kompletnie, na ile pozwalały sobie żyć ich matki.
Jeśli wciąż będziemy przekazywać naszym córkom dziedzictwo męczeństwa, na kim to się skończy? Która kobieta będzie mogła wreszcie żyć? I kiedy zaczyna się ten wyrok śmierci? Przy ślubnym ołtarzu? Na porodówce? Czyjej porodówce – naszych dzieci, czy naszej własnej? Kiedy nazywamy męczeństwo miłością, uczymy nasze dzieci, że początek miłości oznacza koniec życia. To dlatego Jung twierdził: „Nie ma większego ciężaru dla dziecka niż nieprzeżyte życie jego rodzica”.

czwartek, 20 października 2022

Obyśmy zdrowi byli ...

 


Niedawno pisałam, że kręci nas adrenalina ... tym razem do skoków ze spadochronem lub na bungee dodam kolejną opcję dla zainteresowanych . Właśnie wróciłam, ze szpitala. Wcześniej odkryto u mnie solidną kolekcję kamieni ukrytą w pęcherzyku żółciowym i w związku z powyższym nakazano mi oddać ten skarb. Obiecali się nie pastwić tylko trzy dziury w brzuchu rach ciach i po sprawie. Pierwszą dobę po zabiegu bardzo cierpiałam. Na moje jęki pielęgniarka stwierdziła z wyrzutem "przecież dostała pani pyralginę" ale mnie boli odzywam się nieśmiało... na co usłyszałam" ma pani niski próg bólu" i poszła sobie. Gdy dowlokłam się w nocy do pielęgniarki z meldunkiem, że za chwilę zemdleję ta nie ruszając się z miejsca powiedziała "niech pani idzie do sali i się położy". Prawda jakie proste ? Połóż się i albo ci przejdzie albo zdechniesz zanim ktoś zajrzy. Byłam świadkiem gdy pacjentka z sąsiedniego łóżka krzycząc standardowe "Siostro, Siostro!!!" nie doczekawszy się odzewu, zadzwoniła na centralę szpitala tam połączono ją z pielęgniarkami naszego oddziału i dopiero wtedy nadeszła potrzebna pomoc. Super - prawda ? Trzy doby na wodzie i pełnym głodzie , oszczędnie kroplówki , w zamian każą pić dużo wody, którą powinieneś sobie zorganizować we własnym zakresie. Dopiero jak padasz na pysk to podłączą kroplówkę. Czwarta doba: dostałam pierwsze i ostatnie śniadanie oraz wypis ze szpitala przed obiadem - pewnie żeby strat nie było. Teraz jestem w domu i staram się odzyskać siły . Ciągle jeszcze czuję się słabo. 

Skoro już tak utyskuję to dodam jeszcze jeden mocny kawałek. Dzień po mojej operacji w innym szpitalu ląduje moja synowa ,zabieg ginekologiczny planowany.  Pojawiają się jakieś problemy z anestezjologiem , ostatecznie pojawił się znieczulił pacjentkę , ale jak się okazało źle obliczył czas trwania zabiegu. Zabieg się przedłużył i synowa wybudziła się w trakcie jego trwania . Chciano ponoć ją do uśpić, ale  się nie dało - horror ! Nie muszę opisywać tego co przeżyła i wycierpiała . 

Zdrowia wszystkim życzę. 



piątek, 14 października 2022

Moje irytacje...


 Teoretycznie media polegają na tym, żeby w sposób jak najpełniejszy tłumaczyć ludziom świat, ale z poszanowaniem dla ich inteligencji. Tego ostatniego niestety w nich brakuje. Od pewnego czasu w większości mediów rozgościł się tzw. symetryzm, który sam w sobie nie jest zły, ale jak wszystko co przerobione na polską modłę już taki fajny nie jest. Przyznam , że w moim odczuciu SYMETRYZM PO POLSKU najczęściej jest mocno irytujący. Mam wrażenie, że nasi symetryści trzymając – we własnym mniemaniu – równy dystans do głównych, przeciwstawnych sobie dzisiaj politycznych sił w Polsce, sprzyjają de facto jednej z nich, czyli miłościwie nam panującej, jedynej słusznej i mściwej PiS.  Ten równy dystans oznacza niejako automatycznie uznanie PiS za normalną, mieszczącą się w liberalno-demokratycznym systemie partię.  A przecież taką nie jest. Ona te normy niszczy, chce sobie podporządkować państwo, zmienić prawo, zapewnić sobie rządy na lata i na pokolenia.  W związku z powyższym nabieram przekonania, że ci nasi symetryści to nie są dziennikarze, którzy nie widzą nieprawidłowości, tylko tacy, którzy z powodu wygodnictwa i tchórzostwa nie chcą o nich mówić czy otwarcie krytykować. Nie chcą mówić bo to z jakichś powodów im się opłaca. Uważam też, że dziennikarzy tych nie można uznać za  nieszkodliwych, przeciwnie są świadomi i winni - albowiem aktywnie wspierają system, pozbawiający ludzi wolności i podmiotowości. Tylko w pełnej demokracji i wolności, można naprawdę być symetrystą.



czwartek, 13 października 2022

Tacy jesteśmy ...

 


"Jedna śmierć to tragedia, milion – to statystyka". Te słowa niemieckiego pisarza Erich Maria Remarque, często błędnie przypisywane Józefowi Stalinowi, idealnie odzwierciedlają nastawienie społeczeństwa do otaczających nas codziennie tragedii. Naszą codziennością jest to, że pisze się o ofiarach wojny tuż za naszą granicą, o ofiarach zamachów terrorystycznych, o śmiertelnych wypadkach na drogach, morderstwach, samobójstwach itd. Wszelkie możliwe media bombardują nas takimi informacjami tymczasem skutek jest taki, że po chwili lub najdalej po kilku dniach informacje te zostają przez większość z nas zapomniane. Tym sposobem śmierć stała się z jednej strony codziennym obrazem, który dobrze sprzedaje się w mediach, budującym wysoką oglądalność, z drugiej – powszechnie eksponowana traci swoją dramaturgię, staje się trywialna.  Przekazy te powodują też uruchomienie w ludziach mechanizmu wyparcia – mnie to nie dotyczy, być może inni giną, cierpią, ale mnie to nie dotyczy. Powstaje swoiste zjawisko tabu, o którym nie wolno lub nie wypada mówić, pisać, ale także myśleć czy odczuwać. Łatwiej jest udawać, że nic się nie dzieje...wrzucić temat pod dywan. A przecież każde tego typu zdarzenie serwowane nam jako sensacyjny news dnia, to dramat osoby, która poniosła śmierć, jej rodziny, przyjaciół i znajomych. To także dramat tych co stali się sprawcami czyjejś śmierci i ich najbliższych. My jako społeczeństwo błyskawicznie zapominamy i zapisujemy kolejny element do statystyk, podczas gdy dramat trwa i często ciągnie się długimi latami...

Kręci nas adrenalina...


 Jazda kolejką górską w wesołym miasteczku, skoki na bungee lub spadochronie czy wspinaczka po ścianie bez żadnych zabezpieczeń wymagają odwagi, ale miłośników tak mocnych wrażeń nie brakuje. Poczucie zagrożenia wyzwala bowiem w naszym organizmie szereg reakcji, a nagrodą za pokonanie lęku jest stan euforii, stan ekscytacji i przyjemnego, wręcz podniecającego upojenia. Uzależnienie od adrenaliny to realny problem. Podczas gdy większość osób unika podejmowania zbędnego ryzyka, ludzie, którzy kochają ekstremalne przeżycia, zawsze szukają przygody. Problem zaczyna się, gdy poszukiwanie ryzykownych sytuacji zaczyna mieć charakter kompulsywny, a szara codzienność wywołuje ciągłe rozdrażnienie. Poszukiwanie ekstremalnych doznań może także dotyczyć relacji romantycznych, wiele osób nieustanne poszukuje w nich adrenaliny. I dla niektórych tą adrenaliną może być np. zdrada, np. ładowanie się w kolejne relacje o dużym stopniu ryzyka itd. itp. W związku z adrenalinowym partnerem, o tego typu osobowości, druga strona może stawać na rzęsach i ze wszech miar starać się, żeby pożycie układało się jak najlepiej.Tymczasem, paradoksalnie im będzie lepiej w domu, tym gorzej, bo taka osoba, tym bardziej będzie chciała uciec od tej stabilizacji. Osoba taka to naprawdę trudny przypadek, bo podłoże osobowościowe jest na tyle silne, że niezależnie od tego, z kim wejdzie w związek, po pewnym czasie czuje, że w monotonii dnia codziennego się dusi, że ten partner ze swoim ciepełkiem, męczącą przewidywalnością, staraniem się, staje się dla niej nie do zniesienia... i czuje się jak nie przymierzając narkoman potrzebujący kolejnego strzału, tyle, że w tym przypadku ...chodzi o adrenalinę. Zgodnie z tradycyjną psychologią, kiedy jesteś uzależniony od substancji, próbujesz wypełnić wewnętrzną pustkę. Kiedy dajesz ciału zastrzyk dodatkowej energii, wtedy uspokajasz tę potrzebę. Ten spokój jest jednak powierzchowny i chwilowy. Zwiększa się zależność od adrenaliny i ostatecznie uzależniony potrzebuje więcej i więcej ...

Ale to już wymaga chyba terapii ? 

poniedziałek, 10 października 2022

Księżycowe noce...zamiast spać, wyć się chce.


 Już nasi przodkowie uważali, że podczas pełni światło księżyca budzi ukryte demony, wampiry i czarownice, a człowieka wystawia na działanie złych sił. Wierzono, że w tym czasie potęgują się choroby nerwowe i psychiczne, wzrasta energia seksualna i płodność, ludzie są bardziej agresywni, rozdrażnieni i niespokojni. Księżycowy blask miał zaburzać sen, powodować koszmary i zachęcać lunatyków do nocnych spacerów. Także współczesne badania naukowe potwierdzają, że nasz komfort snu związany jest z położeniem ziemskiego satelity. 

A zatem nic dziwnego , że spanie mi nie idzie, gdy łysy świeci mi centralnie w okno . Jednak co by nie powiedzieć, wieczór z księżycem jest piękny ...

piątek, 7 października 2022

Spała jakby spała...

 

"Piłem w Spalespałem w Pile I to jak na razie tyle...hej o hej" - podśpiewywałam sobie za Arturem Andrusem wieżdżając do Spały. Na wstępie uprzejmie donoszę , że dęby posadzone przez Panów Prezydentów; Komorowskiego i Dudę spokojnie rosną - osobiście to sprawdziłam
🙂
... Spała to znana miejscowość wypoczynkowa nad Pilicą na terenie dawnej Puszczy Pilickiej, obecnie Spalskiego Parku Krajobrazowego. Spała w jesiennej odsłonie jakby już spała ...
🤔

Urok miejsc zapomnianych...

 

Urok miejsc zapomnianych... Postanowiłam się trochę przewietrzyć i ruszyłam w Polskę. Dziś Borkowice k/Przysuchy. Znajdziecie tam kompleks pałacowo – parkowy z pocz. XX w. /Dembińskich/ z ciekawą historią, pomniki przyrody (300-letni platan, 200-letni modrzew), kościół pw. św. Krzyża i św. Mateusza z XIX w., spichlerz i zabudowania po dworskie z XIX w.


wtorek, 4 października 2022

17 przykazań Leszka Kołakowskiego - na dziś i na zawsze

 

Po pierwsze przyjaciele.
A poza tym:
- Chcieć niezbyt wiele.
- Wyzwolić się z kultu młodości.
- Cieszyć się pięknem.
- Nie dbać o sławę.
- Wyzbyć się pożądliwości.
- Nie mieć pretensji do świata.
- Mierzyć siebie swoją własną miarą.
- Zrozumieć swój świat.
- Nie pouczać.
- Iść na kompromisy ze sobą i światem.
- Godzić się na miernotę życia.
- Nie szukać szczęścia.
- Nie wierzyć w sprawiedliwość świata.
- Z zasady ufać ludziom.
- Nie skarżyć się na życie.
- Unikać rygoryzmu i fundamentalizmu...

sobota, 1 października 2022

Ciało obce...

 

                                       fota/ rzeźba Joan Coderch i Javer Malavii /"Ciało obce"

Dezorientacja, która pojawia się kiedy poznajemy toksa to nie są żadne dzwonki, czerwone flagi i syreny alarmowe. To leciutkie ćmienie, jak drzazga w palcu, niewidoczna, mikroskopijna, niemożliwa, niemalże, do zlokalizowania.
Od drzazgi do sepsy daleka droga.
Dezorientacja wynika z niezgodności – niezgodności słów z czynami, mimiki z emocjami, faktów z pierdoleniami. To jak zawieszanie się obrazu w starym filmie, w którym brakuje kilku klatek, przeskoki w opowieści, gdzie musisz chwile pomyśleć zanim skumasz gdzie wątek – jak poruszona fotografia, jak rozjeżdżający się przez ułamek sekundy obraz.
Mrugamy, bo myślimy, że z naszym wzrokiem coś nie tak. Pytamy, bo wydaje się nam, że coś nam umknęło. Wpatrujemy się uważnie, ale i film i historia już toczą się dalej, akcja pędzi, zmieniają się krajobrazy, trwa komedia romantyczna z wyczekiwanym happy endem, nasz Titanic ze słońcem Toskanii w jednym – w takiej scenerii maleńka drzazga lub dwie przestają mieć znaczenie.
Ciało obce nie jest nożem w serce i szkłem w oko, jak wydaje się innym. Jest zaledwie niepasującym słowem i gestem, jak mgnienie. Jest maleńką obietnicą bez pokrycia. Jest uśmiechem nie na miejscu, nagłą zmianą nastroju, krótkim zniknięciem, bez przyczyny.
Każdy toks jest obcym ciałem. Ułomnym elementem. Skrzywieniem. Chorobą. Wyczuwamy to. Wyczuwamy szóstym zmysłem ich brak empatii, ich poczucie uprzywilejowania, ich pustkę w miejscu, gdzie my mamy sumienie, ich przekonanie, że winni zawsze są inni. Problem polega na tym, że ciało obce wygląda jak nasze ciało, ma nogi, ręce, głowę, ma usta, uszy i palce – coś co wygląda jak koń musi przecież być koniem – i to nas upewnia, że w środku jest człowiek.
A tam, wewnątrz, są tylko drzazgi, są gwoździe, okruchy szkła, wirująca stal, ostre przedmioty, i tylko momenty dezorientacji, ulotne poczucie chaosu, mgnienia dysonansu, leciutkie ćmienie w nieokreślonym miejscu szepcze nam bezgłośnie, że ich skóra to worek i maska.
Nikt nie lubi czuć dysonansu i chaosu.
Nikt nie lubi kłucia drzazgi pod skórą.
Ćmienie bólu mylimy z ciałem obcym, jak skutek z przyczyną.
A to właśnie pierwsze ćmienie, mała rzecz, to nieważne, wydawać by się mogło, pulsowanie w palcu, i nic innego, może uchronić cię przed sepsą.
~ Anita Deskiewicz

Ps. Gdy zwiążesz się z toksycznym partnerem....doskonały opis - nie mogłam sobie odmówić zacytowania.

Opowieści z lasu...

 


Czyżby czekał na Czerwonego Kapturka ???

A może raczej szuka babci z ciepłym piecem ??? 😉

Warte zapamiętania...