sobota, 30 lipca 2022

Życie w strachu... polski czyściec

 Odkąd pamiętam żyło się w strachu ale gdy założyłam rodzinę i doświadczyłam odpowiedzialności za innych lęk zyskał nowe oblicze. Stał się lękiem o jutro. Jako jedyny żywiciel rodziny zawsze bałam się czy wszystkiemu podołam, czy ogarnę, bałam się o zdrowie dzieci i swoje, o dach nad głową, o to czy wystarczy na leki, czy opłacę wszystkie rachunki, czy będzie za co wykupić przydział węgla, czy utrzymam pracę, czy będzie za co kupić buty i odzież na zimę dla dzieci, czy nie skończę jako bezdomna pod przysłowiowym mostem. Bałam się przede wszystkim o pieniądze. Z tego powodu pracowałam dużo, bardzo dużo. Mimo to półtora etatu pozwalało mi jedynie by bez szaleństw przetrwać z rodziną od pierwszego do pierwszego. Na takich dylematach minęła znakomita część życia. Dziś dzieci są na swoim a ja jestem samotną emerytką zdaną na łaskę i niełaskę ZUS-u . I jak się okazuje i w jesieni życia nie mogę liczyć na normalność. Do każdej emerytury doklejony jest świeży pakiet lęków.  Patrząc na życie z dystansu przeżytych lat i zdobytego doświadczenia stwierdzam, że w tym kraju nie da się inaczej. Znowu uczuciem, z którym witam każdy dzień, jest lęk. Nie lubię okazywać słabości, nigdy nie byłam na niczyim garnuszku.  Owszem wiem, że inni też tak mają, że większość ludzi ma prawdziwe powody, aby się bać... ale to mnie nie nie pociesza. Powiem więcej czuję złość a nawet gniew w obliczu rzeczywistości jaką nam zmajstrowano. Jestem wściekła , że kolejny raz zawracam do PRL-u.

Nieszczęść trapiących ten kraj nawet nie chce mi się wymieniać, dość powiedzieć, że niemal wszyscy, których spotykam, nie wiedzą, z czego będą żyli i czy przyjmie ich lekarz, czy wykupią leki, czy wystarczy na przeżycie. Boją się. Zagryzają zęby. Robią dobrą minę do złej gry. Bo tak trzeba... czy naprawdę tak trzeba ?  

Staliśmy się wspólnotą lęku. A radość jak cukier, stała się towarem reglamentowanym...


8 komentarzy:

  1. już za poprzedniej komuny stwierdzono u mnie psychopatycznie niski poziom lęku...
    /co nie oznacza, że nie znam strachu, ale nie mylmy pojęć, bo strach i lęk, to trochę inne bajki/...
    pojęcia nie mam, skąd tak mam, czy to wrodzone, czy nabyte, ale to jest bez znaczenia... ważne, że zawsze mi to pomagało cieszyć się życiem, nawet teraz, w czasach neokomuny...
    można by rzec, że istnieję i funkcjonuję pod prąd tryndu, według którego średni poziom lęku rośnie i skutki dają się zauważyć... bo to właśnie na lęku oparte są wszelkie systemy autokratyczne, totalitarne, faszystowskie i tym podobne, gdyż to jest napęd dla ich konstruktorów, a także tych, co je popierają...
    p.jzns :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. cieszę , że tak masz ... i życzę najlepszego ! :)

      Usuń
  2. W gronie równolatków narzekamy, że czujemy się pokoleniem oszukanym, co ostania sytuacja niestety potwierdza każdego dnia...i nie ma pewności, że nasze dzieci będą miały lepiej.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak masz rację ... ja też czuję się oszukana i w pewnym sensie wykorzystana i nie wróżę naszym dzieciom różowej przyszłości w tym kraju.

      Usuń
  3. I ja się boję... ale staram się tego nie okazywać...

    OdpowiedzUsuń
  4. I cóż jest warte ludzkie życie? Lęk o przyszłość ciągle nam towarzyszy, tym bardziej jak tracisz zdrowie. To wszystko jest straszne. To że ludzie nie mogą godnie żyć, że system jest niudolny. Dokąd to wszystko zmierza?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Myślę, że podstawą jest NIE DAĆ SIĘ ZWARIOWAĆ ... nie wszystko czym nas codziennie karmią jest całą i rzeczywistą prawdą . Myślę, że tym którzy pociągają za sznurki na rękę jest by ludzie się bali .

      Usuń

Nie wystarczy po prostu żyć...

  "Nie ma większego syfu niż życie. Wstajesz rano, idziesz do roboty, wracasz do domu zmachany, uśmiechniesz się krzywo do baby, ochrza...