czwartek, 30 stycznia 2025

Umiar...warunkiem szczęścia ?

 

Żyjemy w świecie, gdzie marketing to słowo-klucz do "szczęścia". Mam świadomość, że w związku z tym trudno wyrobić w sobie mechanizm samoograniczenia, ale może czas powiedzieć sobie uczciwie: Rzeczy mam już dosyć, teraz czas na wrażenia i emocje na to by wreszcie bardziej "BYĆ", by żyć pełniej ? Nadmiar ma to do siebie, że odwraca uwagę od tego, czego naprawdę potrzebujemy. Rodzi stres i poczucie niespełnienia. Szkodzi zdrowiu. To balast, który utrudnia nam cieszenie się życiem. Kręcimy się w tym labiryncie sztucznych potrzeb, kreowanych we wszystkich mediach, wszędobylskich reklamach, chcemy coraz więcej, wpadamy w nałóg konsumpcji.  I przeżywamy frustrację, gdy okazuje się, że wciąż mamy mniej niż ci szczęśliwi ludzie pokazywani w reklamowych spotach, prężący się w social mediach. Tylko… Czy to wszystko naprawdę jest nam potrzebne? Prawda jest taka, że najczęściej kupujemy coś, czego nie potrzebujemy, ponieważ w jakiś sposób jesteśmy niezadowoleni. Chcemy więcej, niż mamy obecnie by coś sobie zrekompensować albo udowodnić. Dostarczyć więcej ekscytacji, więcej zabawy, więcej sposobów na uczynienie życia lepszym. Bo nie potrafimy cieszyć się tym, co już mamy.  A może by tak skończyć z nadmiarem rzeczy, bodźców, przypadkowych znajomych, modnych, ale uciążliwych nawyków? Oczyścić i przewietrzyć przestrzeń wokół siebie, zrobić sobie materialny detoks, odczarować fałszywe dogmaty dotyczące szczęśliwego życia, zdrowia, diety i odżywiania? No bo czego właściwie potrzeba do życia? Wody, jedzenia, funkcjonalnych ubrań, jakiegoś dachu nad głową i bliskich sercu osób. Reszta to tylko dodatki. Nie potrzebujemy ich aż tylu. A mimo to ciągle kupujmy masę zbędnych rzeczy. I chcemy więcej i więcej... Skupiamy się na tym zdobywaniu tego "więcej" a ten fokus sprawia, że tracimy z pola widzenia i nie potrafimy cieszyć się tym, co już mamy.  Mało tego, zamiast być zadowolonymi jesteśmy ciągle sfrustrowani. A przecież człowiek może się cieszyć, mając zapewnione wyłącznie podstawowe potrzeby, jeżeli tylko zrozumie i nauczy się, że samo posiadanie nie uczyni go szczęśliwym. Podobnie rzecz ma się z nadmiarem nakazów zdrowotnych, mód i diet, które również mogą zaszkodzić. Oczywiście dobrze jest odżywiać się tak, by być zdrowym i mieć ładną sylwetkę, ale jeśli rodzina każe ci pić do meczu, zamiast piwa, sok z aronii i pietruszki, a do tego przekąszać chipsami z jarmużu /niesolonymi rzecz jasna/, to masz prawo się nie zgodzić. Zwłaszcza, że dietetycy biją na alarm – ludzie coraz częściej zapadają na ortoreksję, czyli obsesję zdrowego odżywiania. Da się, owszem czemu nie, zrobić pizzę bez glutenu, deser bez cukru, kotlet bez mięsa a nawet sernik bez sera, ale po co? Może wystarczył by umiar? Wszak Bóg Zdrowego Żywienia nie istnieje ale jest nasze ciało i może to jego bardziej trzeba słuchać?  Pogoń za doskonałością wyczerpuje. Jeszcze do niedawna symbolem sukcesu dla większości było wypasione auto, drogie gadżety, sprzęty, wielki dom itp. Dziś człowiek sukcesu ma jeszcze uprawiać wellness, biegać z kijkami, grać w golfa, wykupić karnety na tai chi oraz kurs wspinaczki skałkowej, wyglądać młodziej niż mówi metryka, znaleźć sobie coucha od samorozwoju, żywienia, sprawności fiz. itd. itp. I czuć się z tym świetnie. Jeśli nie doszusuje do ideału – wpada w poczucie winy.  Czy nie za dużo tych wszystkich nakazów, mód, diet i absurdów??? 

niedziela, 26 stycznia 2025

"Miejska hipotermia". Cichy zabójca ...

 

Za najczęstsze przyczyny hipotermii uznawane są powszechnie ostra ekspozycja na bardzo niskie temperatury powietrza i zanurzenie w zimnej wodzie.  Okazuje się, że istnieje też hipotermia tzw. "miejska", która jest złożonym problemem medycznym i społecznym, jednak często niedostrzeganym i niezrozumianym. Zjawisko dotyczy najczęściej ludzi w podeszłym wieku, żyjących samotnie, obciążonych chorobami przewlekłymi. Choć termin hipotermia "miejska" niejako sugeruje problem ograniczony do dużych aglomeracji, to jednak zjawisko to dotyczy również osób zamieszkujących małe miejscowości, wsie oraz miejsca odludne. Choroba ta zaczyna się od zmiany zachowania. Pojawia się apatia, wrażenie zagubienia - symptomy, które u osób starszych łatwo zrzucić na karb wieku, posiadanych chorób. Tymczasem temperatura ciała niepostrzeżenie spada. Nawet o ułamki stopnia na dobę. Powoli, po cichu senior wpada w hipotermię. Nie na ławce w parku  jak bezdomny, nie na siarczystym mrozie, ale w swoich czterech ścianach. Okazuje się, że - szczególnie w przypadku seniorów - w pomieszczeniu wcale nie musi być zatrważająco zimno, wystarczy, że senior mieszka w niedogrzanym /bo zwyczajnie go nie stać/ mieszkaniu, żeby doszło do hipotermii. Proces ten postępuje powoli, wręcz niezauważalnie. Okazuje się, że nawet ułamki stopnia na dobę, prowadzą do tego, że w ciągu tygodnia, czy dwóch, bez podjęcia odpowiedniej interwencji, temperatura ciała takiej osoby może spaść poniżej 30 stopni, co oznacza pełne objawy hipotermii.  Wciąż nie oszacowano a i nawet nie mówi się prawie o tym, jak wiele osób w Polsce umiera na hipotermię miejską. Choć powszechnie wiadomo, że bieda w Polsce ma najczęściej twarz seniora wystarczy sięgnąć do Raportu O Biedzie 2024 r. Niestety ciągle wielu /zbyt wielu/ seniorów staje przed codziennym dramatycznym wyborem między zakupem jedzenia, opału i leków. Gdy do tego dodać zły stan zdrowia, obniżoną sprawność fizyczną, które odbierają wielu osobom życiową zaradność i częstą samotność... to ten obraz staje się jeszcze bardziej ponury. W pierwszym odruchu większość pomyśli:  e-tam, to nie możliwe, że w XXI w. takie rzeczy. A jednak. To tylko z pozycji własnego dobrobytu i ciepełka wydaje się, że wszyscy mają prawie tak samo. Niestety, nie mają... 

sobota, 25 stycznia 2025

Nadmiar pewności siebie usypia czujność...

 

Zalety pewności siebie kończą się tam, gdzie zaczyna się jej nadmiar. 

Gdy człowiek myśli, że jest w czymś lepszy, niż w rzeczywistości jest, innymi słowy przeszacowuje swoje umiejętności, możliwości, wiedzę... może podejmować w oparciu o to przekonanie o własnych umiejętnościach wybitnie nietrafione decyzje i działania, których konsekwencje bywają dotkliwe. Ta nieadekwatność oceny wiąże się też z tym, że osoby nadmiernie pewne siebie są raczej skłonne przewidywać własny sukces, niż dokładnie oceniać ryzyko. Wygłaszając swoje "Wiedziałem, że tak będzie!", "A nie mówiłem?" stawiają się w pozycji wszechwiedzącego bóstwa. A przekonanie o własnych zdolnościach "wizjonerskich" sprawia, że poczucie ich pewności co do tych umiejętności dodatkowo wzrasta, usypiając czujność. Nadmierna pewność siebie to nic innego jak błąd poznawczy, czyli wzorzec nieracjonalnego postrzegania rzeczywistości /w tym samego siebie/, mający wpływ na ludzkie postawy, emocje, rozumowanie lub zachowania, w którym przeceniają swoje umiejętności lub wiedzę. Dodajmy też, że nadmierna pewność siebie fatalnie wpływa na relacje interpersonalne, bo sprzyja arogancji i lekceważeniu zdania innych. Oczywiście pewność siebie jest wskazana ale jak ze wszystkim i tu potrzebny jest balans, umiar - jak zwał tak zwał. W dużym uproszczeniu by nie popłynąć w nadmierną pewność siebie, która bardziej może nam szkodzić niż pomagać dobrze jest uznać, że niewiedza jest w porządku. Najważniejsze zaś to wiedzieć, czego się... nie wie. Znane wszystkim Sokratesowe: "wiem, że nic nie wiem" nadal wydaje się być skuteczną bronią w podejmowaniu rozsądnych, bezpiecznych i wyważonych decyzji i minimalizowaniu ryzyka błędu. Bo czasem, po prostu trzeba dać sobie prawo do wątpliwości... one bywają najlepszym drogowskazem.

środa, 22 stycznia 2025

Twarz "zołzy"...


 Zdarza ci się słyszeć rady typu "Uśmiechnij się" lub "Nie bądź taka ponura" – choć w danej chwili jesteś w całkiem dobrym humorze? Słyszysz czasem ku swemu zdumieniu od postronnych, że w ich ocenie jesteś  zimna, nieprzystępna, nieprzyjazna, osądzająca, znudzona, wiecznie niezadowolona albo, że patrzysz na innych z wyższością, a może nawet i z pogardą itp... I szczerze mówiąc nie bardzo wiesz dlaczego tak cię osądzają, dlaczego przypisują ci rzeczy, których ty wcale nie czujesz? Masz dość i jest ci przykro, że wszyscy biorą cię za onieśmielającą innych lub trudno dostępną, naburmuszoną, oschłą, wrogą czy dystansującą się. Nie jesteś jedyna...niestety wiele osób tak ma i musi jakoś z tym żyć. A ta "dolegliwość" ma nawet swoją nazwę. To tzw. syndrom "bitch face". Skoro jest taki termin naukowy to nie trudno się domyśleć, że prowadzi się też stosowne badania. A z nich ku pokrzepieniu serc osób z taką twarzą wynika, że nasza mimika, którą trudno non stop kontrolować, przemawia za nas i potrafi naprawdę uprzykrzyć życie. Posiadanie "twarzy zołzy" z marsową mimiką o przeszywającym spojrzeniu sprawia, że nasze otoczenie miewa problem z właściwym odczytem tejże mimiki czy spojrzenia. Badania naukowe potwierdzają,  że osoby z tzw. syndromem "bitch face" wcale nie mają negatywnych cech, które im się przypisuje, i to nie mimika jest odpowiedzialna za ich odbiór przez otoczenie. To postronni ludzie dokonują złej oceny. Mimika twarzy osoby z "BF" po prostu aktywuje w mózgach obserwatorów mechanizmy związane z wykrywaniem zagrożenia lub nieprzyjaznych intencji. I tak pokrótce, zjawisko to jest więc bardziej związane z percepcją niż rzeczywistymi emocjami czy intencjami osoby z takim wyrazem twarzy. Co więc z tym zrobić ? Nic!  Napewno nie przepraszaj za mimikę, raczej zaprzyjaźnij się ze swoją "bitch face". Samoakceptacja to coś czego najbardziej potrzebujesz. Przyswój sobie prostą prawdę: taka już jestem i nie zmienię tego, a na opinie postronnych ludzi nie mam wpływu. Nie możesz przecież cały czas się pilnować, żeby tylko ktoś czegoś sobie o tobie nie pomyślał... to niedojrzałe. Zaakceptuj swoją "twarz zołzy" jako element swojej osobowości i uczyń z niej atut. Tak przecież zrobili ludzie, których podziwia cały świat - Karl Lagerfeld,  królowa Elżbieta II, Kristen Stewart, Kanye West, Keanu Reeves czy choćby Victoria Beckham. Bo przecież ten surowy wyraz twarzy może być stylowy i sygnalizować, że mamy wysokie wymagania – co do gustu i co do ludzi. W ostateczności – co w tym złego? Przecież, nie wszyscy muszą nas lubić, a jeśli komuś wystarczy jeden rzut oka, żeby wydać negatywny werdykt i się do nas zniechęcić to tym lepiej dla nas, bo w tym układzie naprawdę nic nie tracimy...

niedziela, 19 stycznia 2025

Zdrada ...

 

A już myślałam , że jestem osamotniona w swojej bezkompromisowej ocenie zdrady w związku. Tymczasem przypadkowo wpadłam na ten tekst . Pomyślałam , że wart jest upowszechnienia ...zwłaszcza, że to głos mężczyzny. 

"Zdrada jest najgorszą rzeczą, która może wydarzyć się w związku, jest dnem z kilometrową warstwą mułu, jest zwykłym świństwem… a próba zrzucenia odpowiedzialności na osobę zdradzaną jest po prostu kurewsko żałosna. Nieważne, że w waszym związku nie układa się tak jak dawniej. Nie ma kompletnego znaczenia, że nie poświęcacie sobie tyle czasu co kiedyś. Nie rozmawiacie zbyt wiele. Nie uprawiacie seksu. Nie chodzicie na randki. Zniknęły jakiekolwiek starania się, wzajemna czułość, wsparcie i troska o drugą osobę. Nieważne. To wszystko w tym wypadku nie ma kompletnie znaczenia. Nie ma żadnego usprawiedliwienia dla zdrady. Jak cokolwiek w związku nie odpowiada, to trzeba o tym rozmawiać. Jak partner nie słucha to trzeba mówić głośniej. Jak nic nie działa i nie widać nadziei to najmądrzejszą rzeczą jaką można zrobić to – odejść.
Zdradzają ludzie słabi, niedojrzali emocjonalnie, o niskim poczuciu własnej wartości, tchórze, a wreszcie gówniarze, których jedyną odpowiedzialnością w życiu jest wytarcie tyłka papierem toaletowym. Kurewstwo to kurewstwo i nie ma dla niego żadnego usprawiedliwienia.
Pamiętacie jak kiedyś pisałem wam, że jestem pewnie staroświecki, że chciałbym wziąć ślub tylko raz? Żadnych zdrad, żadnych rozwodów, po prostu ja i ona, aż do końca po sam grób. W tych dziwnych czasach niesamowicie szanuje ludzi, którzy myślą podobnie. Mężczyzn i kobiety z klasą, ludzi z zasadami, wrażliwością, tych którzy szanują siebie i innych. Przykre jest w tym wszystkim to, że jest nas coraz mniej… "
- Rafał Wicijowski

piątek, 17 stycznia 2025

Wiesław Myśliwski, " Ucho igielne "...cyt

 

"Cóż, nie jest winą starości, że niemodna, podobnie jak i młodości, że modna. Może kryje się za tym jakiś pomysł na obecny świat. Czy to się kiedyś odwróci, nie wiem.  W średniowieczu, którym się zajmuję, starość była nie tylko skarbnicą pamięci, lecz i wyrocznią w sprawach najwyższej wagi. A dzisiaj mówi się, że starzy opóźniają marsz świata do przodu.  Tylko że gdy się zastanowić, na starość się dopiero wie, że marsz świata do przodu jest złudzeniem młodości. To tylko kula ziemska obraca się pod naszymi stopami, a my drepczemy w miejscu, udając marsz. Bo cóż by znaczyło do przodu, jeśli nie do śmierci..."


Znalezione...


" Za dużo pijemy, za dużo palimy, bezmyślnie wydajemy pieniądze, za mało się śmiejemy, za szybko jeździmy, za bardzo się złościmy, zbyt późno chodzimy spać, wstajemy zbyt zmęczeni, czytamy za mało książek, oglądamy za dużo telewizji. Pomnożyliśmy nasze dobra, ale zredukowaliśmy wartości. Za dużo mówimy, za rzadko kochamy i za często nienawidzimy. Nauczyliśmy się zarabiać na życie, ale nie umiemy żyć. Dołożyliśmy sobie lat do życia, ale nie życia do tych lat... "

George Carlin

czwartek, 16 stycznia 2025

Cytat pod rozwagę ...

 


"Dorosłemu nikt nie powie: "wynoś się", a dziecku często się tak mówi. Zawsze jak dorosły się krząta, to dziecko się plącze, dorosły żartuje, a dziecko błaznuje, dorosły płacze a dziecko maże się i beczy, dorosły jest ruchliwy, dziecko wiercipięta, dorosły smutny, a dziecko skrzywione, dorosły roztargniony, dziecko gawron, fujara.  Dorosły się zamyślił, dziecko zagapiło. Dorosły robi coś powoli, a dziecko się guzdrze. Niby żartobliwy język, a przecież niedelikatny. Pędrak, brzdąc, malec – nawet kiedy się nie gniewają, kiedy chcą być dobrzy."

- Janusz Korczak

Ps.
Czasy się zmieniają i my zmieniamy się wraz z nimi... ale niektóre problemy o dziwo wydają się wciąż aktualne...
Przy okazji... rodzicu zapamiętaj "zasadę walizki":
co włożysz, to wyjmiesz.

Autoświadomość podstawą zmiany ...

Chciałabym aby ta myśl Junga naprawdę trafiła nie tylko do mnie. Bowiem uzmysławia nam ona, jak ważne jest, żeby zatrzymać się i przyjrzeć temu, co siedzi w naszej głowie, przyjrzeć się naszym reakcjom, uczuciom, emocjom, tym wszystkim schematom, w które wpadamy a które zamiast nam służyć czasem zwyczajnie utrudniają nam życie. Zapytasz po co ? Bo niestety to nieświadome często utrudnia nam kontakt z rzeczywistością. A kiedy już zaczyna się rozumieć te niewidoczne procesy... gdy połączysz kropki i zrozumiesz jak to działa, skąd ci się to wzięło,  przestajesz czuć się niczym ten liść na wietrze, miotany w  coraz to inną stronę przez "podmuchy " własnych impulsów i emocji. Zamiast wzruszać ramionami i mówić "taki to już mój los", możesz wziąć sprawy w swoje ręce - zobaczyć, co tak naprawdę tobą kieruje i zacząć wprowadzać te zmiany, których naprawdę potrzebujesz w swoim życiu...
 

Dieta informacyjna ?

 

To cytat z artykułu Magdaleny Bigaj pt. „O papierach wartościowych i smogu informacyjnym” opublikowany 8 stycznia 2025 roku w „Piśmie. Magazynie Opinii”, w którym porusza temat wpływu nadmiaru informacji cyfrowych na nasze życie oraz roli tradycyjnych mediów drukowanych w przeciwdziałaniu temu zjawisku. Reasumując, Bigaj podkreśla, że po trzech dekadach intensywnego rozwoju przemysłu informacji cyfrowej obietnice bycia lepiej poinformowanym i nieograniczonego zdobywania wiedzy nie spełniły się. Zamiast tego otrzymaliśmy strumień informacji, którego regularne przyswajanie w dużych dawkach powoduje problemy z pamięcią, osłabienie umiejętności syntezy danych i czytania długich tekstów. Autorka zachęca do przemyślenia swojej informacyjnej diety i zwrócenia się ku tradycyjnym mediom drukowanym jako sposobowi na odzyskanie kontroli nad przyswajanymi treściami i poprawę jakości życia...  

W pełni zgadzam się z autorką i uważam jej artykuł za godny polecenia. A zatem zachęcam do poczytania w całości i głębszej refleksji.

Najpierw pomyśl ...


 Niestety często wybieramy produkty nie ze względu na ich faktyczną wartość, ale przez pragnienie akceptacji, prestiżu, pokazania innym, że nas stać, z próżności czy poczucia wyjątkowości, z chęci podkreślenia swojego statusu. Warto czasem zatrzymać się i zadać sobie pytanie, czy naprawdę potrzebujemy tego drogiego przedmiotu, czy może ulegamy manipulacji i tak naprawdę to jesteśmy tylko ofiarami dobrze zaplanowanej gry psychologicznej marek... ?

wtorek, 14 stycznia 2025

W trudnych chwilach...


 - Ernest Hemingway: 

"W najciemniejszych chwilach nie potrzebujemy rozwiązań ani rad.  Pragniemy po prostu ludzkiego kontaktu – spokojnej obecności, delikatnego dotyku.  Te małe gesty to kotwice, które podtrzymują nas, gdy życie wydaje się zbyt trudne."

W takich razach nie staraj się mnie naprawiać.  Nie  musisz też brać na siebie mojego bólu i odpychać moich cieni.  Po prostu bądź blisko, obok mnie w czasie, gdy przepracowuję swoje wewnętrzne burze...

poniedziałek, 13 stycznia 2025

Ekstrawertyk versus introwertyk versus starość...


Cechy definiujące introwersję takie jak choćby umiejętność cieszenia się samotnością, umiłowanie ciszy i głębokich relacji ... idealnie wpisują się w naturalne zmiany, jakie zachodzą w naszych społecznych potrzebach wraz z wiekiem. Umiejętność bycia samemu, zdolność do refleksji i budowanie głębokich relacji stają się na starość niezwykle cenne. Można rzec, że introwertycy przez całe życie "trenują" do tego okresu, kiedy te umiejętności będą im najbardziej potrzebne. Badania dowodzą, że zamiłowanie introwertyków do refleksji pomaga im lepiej radzić sobie z egzystencjalnymi wyzwaniami starości. Wskazują też, że introwertycy zwykle odczuwają mniejszy lęk związany ze społecznymi zmianami, jakie niesie starość. W przeciwieństwie do ekstrawertyków, którzy mogą cierpieć z powodu zmniejszonej energii do rozbudowanego życia towarzyskiego, braku licznych interakcji, introwertycy znajdują w tych zmianach potwierdzenie swoich wcześniejszych preferencji. Można powiedzieć, że wreszcie świat zaczyna działać zgodnie z ich tempem. Tak więc ekstrawertycy mogą uczyć się od introwertyków a introwertycy mają w tym względzie "cichą przewagę" nad ekstrawertykami. Bowiem ich introwertyczna skłonność do unikania nadmiaru bodźców, umiłowanie głębszych rozmów zamiast powierzchownego small talku czy jakościowych relacji, zdaje się idealnie wpisywać w potrzeby seniorów a ich introwertyczne predyspozycje mogą stanowić kluczową przewagę w radzeniu sobie z wyzwaniami jesieni życia. Jak widać, żółw nie tylko czasami wygrywa wyścig z zającem, ale może też czerpać z niego większą przyjemność... 😊

wtorek, 7 stycznia 2025

Łzy, krople krwi duszy...

 

 Ból jest tak samo częścią życia, jak szczęście, a czasami, paradoksalnie, to on jest najwierniejszym naszym kompanem. Życie jest jak robaczywe jabłko – nigdy nie wiadomo czy następny kęs nie przyniesie jakiejś niemiłej niespodzianki. Cóż, ból jest nieodłączną częścią życia, tak samo jak szczęście. Tak naprawdę cierpienie omija chyba tylko tych, którzy zwyczajnie nie mają uczuć. W zasadzie to nie mamy wyboru... nie możemy się zdecydować tylko na jedno albo tylko na drugie. Nie żyjemy tu po to, aby mieć niebo na ziemi. Pora więc porzucić złudzenia. Idealne życie tzn takie w/g naszych osobistych wyobrażeń nie istnieje.  Trwałe szczęście nie istnieje. Nie istnieje też kraina wiecznej szczęśliwości.  Nie ma nic stałego na tym świecie, no może poza śmiercią. I z tym też trzeba się pogodzić. Podczas gdy nieszczęścia i ból niejako same nas znajdują, to szczęścia trzeba trochę "poszukać", albo inaczej otworzyć się na nie. Poszukiwania szczęścia warto rozpocząć nie od pogoni za tym, co ma w/g nas nam to szczęście dać, ale od uświadomienia sobie co nam blokuje poczucie dobrostanu, w jaki sposób my sami sabotujemy własne szczęście i dlaczego sobie to robimy. Samo usunięcie tych blokerów sprawi, iż nasze życie nabierze dużo szczęśliwszych barw. Lubimy martwić się non stop i o wszystko, jest w nas masa lęku często nieuzasadnionego. Co stanie się jutro, jak przebiegnie ważna dla nas rozmowa, czy uda nam się załatwić wszystkie sprawy, spłacić długi, jaki będzie wynik badania, czy nie zachorujemy, czy moje dziecko napisze dobrze sprawdzian /  zda egzamin, co jeśli stracę pracę/klienta/firmę itp. itd… Wszystkiemu "winna" jest nasza ludzka natura, która zaprogramowana jest na emocjonalne cierpienie. Zrozumienie ułomności ludzkiej natury pozwala zrozumieć siebie i podejść do siebie z większą łągodnością i życzliwością, a wtedy świadomość tego w jaki sposób sabotujemy własne szczęście umożliwi nam zmianę schematów i nawyków myślowych. To droga do poprawienia jakości własnego życia do odnalezienia wewnętrznego spokoju i nabycia umiejętności bycia szczęśliwym mimo wszystko ...

Na koniec polecę Leopoldem Staffem :

" Niech nie martwią Cię cierpienia twe i błędy, wszędzie są drogi proste, lecz i manowce są wszędzie. Bo o to chodzi jedynie, by naprzód wciąż iść śmiało. Bo zawsze się dochodzi, gdzie indziej niż się chciało."  😊

niedziela, 5 stycznia 2025

Cytat na dziś...

 


Mniej znaczy więcej ...


 Niestety, w swoim życiu czasami trzeba zrobić coś w rodzaju generalnych porządków. Wyrzucasz wtedy stare, zepsute i zbędne graty, szmaty,  bo zajmują tylko miejsce, zbierają kurz i ciągną cię w dół. Podobnie rzecz się ma z ludźmi wokół ciebie. Jeśli ktoś źle cię traktuje, jest toksyczny, jego obecność w twoim życiu jest ciężarem, traktuje cię źle, z zazdrością czy zawiścią, nie szanuje cię, to przychodzi czas by zadać sobie wreszcie pytanie: "Czy naprawdę potrzebuję tej osoby w swoim życiu?"  Mnie życie nauczyło, że czasami najlepiej jest po prostu zrezygnować z niektórych relacji. Dotarło do mnie, że są ludzie, którzy negatywnie wpływają na moje życie, a nawet zdrowie i przebywanie z nimi sprawia, że czuję się tylko gorzej i gorzej. Zdałam sobie sprawę, że trzymanie takich osób blisko siebie to nie jest absolutnie dobra decyzja. I to nie ważne czy chodzi o partnera, koleżankę, pseudo przyjaciół czy szefa.  Zdecydowanie nie wszystkie relacje są korzystne i wartościowe... i dlatego właśnie czasami trzeba podjąć trudną decyzję o odejściu od ludzi, którzy są dla nas toksyczni. Odejście od nich pozwoliło mi odzyskać spokój, poczucie bezpieczeństwa, radość i poprawiło moje samopoczucie. Zrozumiałam, że w życiu jednak bardzo ważne jest, kto nas otacza i że czasami mniej... w rzeczy samej znaczy więcej.

Tak niewiele trzeba...

 

Kuchnia to serce każdego domu, niezależnie od tego, ile ma się pokoi. To najcieplejsze miejsce, tu się siedzi, tu się jada, tu się gada, tu się przyjmuje i rodzinę i sąsiada. To tu dzieje się "magia" ...jeśli przyjrzeć się mocy przyciągania kuchni, kwestia jedzenia z pewnością odgrywa w niej rolę, ale jednak to raczej przygotowywanie posiłku, a nie sama jego obecność, czyni z kuchni wyjątkowe miejsce. Kuchnia to najsympatyczniejsze miejsce, blisko do czajnika, do kawy i herbaty i strawy... to takie najlepsze i można rzec przytulne miejsce w domu, gdzie chce się spędzać czas. Kuchnia ma też to do siebie, że zwalnia człowieka z wszelkich pozorów, przymusów, konieczności. Od zawsze w kuchni koncentrowało się życie rodzinne, tu apetycznie pachniało i najlepiej smakowało, tu najlepiej się rozmawiało, najlepiej się milczało. Jeśli ktoś komuś chciał się z czegoś zwierzyć, najlepiej było w kuchni. Kuchnia sprzyjała szczerości. W każdym razie tak było w mojej młodości i tak już pozostało ... Pamiętam z dzieciństwa częste wyłączenia prądu... zapadały wtedy / do świtu/ upiorne, "egipskie" ciemności, których się bałam. A mimo to wspominam te chwile z rozrzewnieniem bo wtedy całą rodziną zasiadaliśmy przy stole w kuchni, mama zapalała świeczkę, w palenisku węglowej kuchni pobłyskiwał ogień, jedliśmy kolację i śmiechom, opowieściom nie było końca. Wystarczył płomyk świecy obecność mamy i taty i wracało poczucie bezpieczeństwa, było ciepło i przytulnie. Byliśmy razem...  

sobota, 4 stycznia 2025

2025r. - trudno o optymizm...

 

W nowym roku więcej czeka nas gróźb i niepewności niż baśni o tym, że żyli długo i szczęśliwie.  Czasy są raczej złe... i burzliwe, trzeba więc porzucić złudzenia i usypiającą wiarę w baśniowe zakończenia, przyjazne krasnoludki czy dobre wróżki. Rzeczywistość ekonomiczna zapewne dostarczy nam wielu rozczarowań i jeszcze bardziej zdrenuje nasze kieszenie. Polityczna rzeczywistość można przewidywać w ciemno... dostarczy systemowej satyry. I ten kabaret będzie trwał w najlepsze.  Nie ma obaw nie zabraknie nam polityki coraz bardziej schodzącej na psy i okraszonej absurdem. Na radykalną zmianę mentalności naszego społeczeństwa też nie ma co liczyć. A i matka natura pod płaszczykiem zmian klimatycznych też nam dowali jakimś mniejszym lub większym kataklizmem by uprzytomnić nam naszą małość i głupotę. Innymi słowy wszystko będzie się toczyć znanym nam już rytmem, po staremu. Pozostaje tylko życzyć sobie / tak indywidualnie/ dużo zdrowia, by móc jakoś przetrwać i ten 2025 rok. Bo żeby się leczyć trzeba mieć zdrowie i kasę a pochówek też nie jest spoko i tanim rozwiązaniem... Bo jak powszechnie wiadomo przekracza on możliwości finansowe niejednego śmiertelnika. No i nie zanosi się, tak w leczeniu, jak i w odprawianiu obywateli w ostatnią podróż, żeby w tym względzie coś radykalnie miało się zmienić.

Zatem pogody ducha wszystkim ! Będzie nam jej bardzo potrzeba.

Wszyscy się starzejemy...