piątek, 30 maja 2025

Poświęcam mojemu pieskowi ...

 

Fot. własne

Mojego pieska dopadła odczuwalna z każdym dniem bardziej smutna starość. Chcę nie chcę muszę się z nią godzić. Pozostaje cieszyć się każdą chwilą "tu i teraz" wspólnie spędzaną ...
😻

środa, 28 maja 2025

"Cierpienie uszlachetnia"- prawda czy fałsz ?

 

 
Jeżeli przyjęlibyśmy powszechnie znany slogan, że "cierpienie uszlachetnia" za prawdę , to musielibyśmy przyjąć też, że cnotą jest zadawanie cierpienia. Z tym jednak jeszcze trudniej się zgodzić. Dlatego należy przyjąć, że stwierdzenie iż "cierpienie uszlachetnia" jest daleko idącym uproszczeniem i z prawdą niewiele ma wspólnego. Każdy doświadcza cierpienia inaczej i w różnych kontekstach ale umówmy się, cierpienie nie czyni człowieka lepszym, nie dodaje mu blasku ani nie wynosi go na wyższy poziom istnienia. To nie jakaś tam alchemia...bowiem z bólu nie rodzi się złoto.  Ból i cierpienie są niechcianymi, lecz nieszczęśliwie częstymi towarzyszami naszego życia. Czasami motywują nas do działania, innym razem zaś zupełnie do niego zniechęcają. I choć cierpienie to naturalna część życia, to nie znaczy to, że jest powodem do podziwiania i heroizowania. Cierpienie uczy przetrwania. Można powiedzieć, że w jakimś stopniu hartuje, oswaja nas ze swoim istnieniem, uczymy się radzenia sobie z nim, sprawia, że człowiek nieco mniej  boi się, gdy przychodzą kolejne ciosy. Doświadczywszy trudności, możemy stać się bardziej współczujący wobec innych, możemy dokonać przewartościowań, zacząć inaczej postrzegać swoje dotychczasowe życie, zmodyfikować dotychczasowy sposób myślenia... jednak nie należy idealizować trudnych doświadczeń. Albowiem cierpienie niesie też  negatywne konsekwencje,  jak fizyczny czy psychiczny ból, depresja, lęk, izolacja społeczna, czy też zmiany w zachowaniu, które nie są uważane za "uszlachetniające"... 

niedziela, 25 maja 2025

Trochę słońca ... mój hibiskus


                         Fot własne

Od mściciela niedaleko do kata...


 Czasem człowiekowi wydaje się, że jest sam na tym świecie, ale to tylko nasz egocentryzm daje o sobie znać. Bo tak naprawdę nikt z nas nie żyje w próżni. Ludzie oddziałują na siebie nawzajem, jakby byli połączeni kręgami tajemniczej energii i przez każdego z nas przechodzi przynajmniej kilka takich kręgów. Dzięki temu wszystko, co czynimy, każde nasze uzewnętrznione uczucie, a może i myśli, nawet te, którym nie dajemy wyrazu – zyskują nieskończony rezonans. Wzajemnie wpływamy na siebie, każdy z nas, nawet nieświadomie, wpływa na innych i staje się metaforycznie ujmując kolejnym ogniwem łańcucha myśli, uczuć, reakcji i wydarzeń mogących zogromnieć wręcz do procesów historycznych. Wyjaśnia to teoria nazywana "efektem motyla", która uzmysławia nam jak drobne, często niezaplanowane decyzje wpływają na całe życie jednostki i nie tylko.  Efekt motyla to zjawisko, które pokazuje złożoność świata i trudność przewidywania przyszłości, nawet w sytuacjach, gdzie wydaje się, że wszystko jest kontrolowane przez deterministyczne prawa. Zatem nigdy nie wiemy, czy to, że zachowaliśmy się wrednie, czy wręcz podle wobec drugiego człowieka, nie sprawi, iż następnego dnia kto inny dostanie zawału, a za miesiąc dojdzie to poważnej scysji rodzinnej gdzieś na drugim krańcu Polski, a po roku jakiś mąż stanu wyda złą decyzję, mogącą zaważyć na naszych losach czy na losach świata. Nienawiść, której tyle teraz obserwujemy i wszelkie inne bodźce negatywne wykazują zdumiewającą żywotność, przypominając w tym zjadliwe i nieobliczalne wirusy. Jednym złym czynem prowokujemy zło w innych ludziach, a ono – raz wyzwolone – mnoży się już bez końca. Całe szczęście, że z dobrem jest podobnie. Dobry czyn, dobre słowo czy myśl powodują pozytywną reakcję w coraz to nowych osobach i mogą przenosić swój ładunek dalej i dalej – rosnąć w postępie geometrycznym i pomnażać zasób Dobra we Wszechświecie. Wystarczy sobie to uprzytomnić, by poczuć ciężar tej odpowiedzialności. Bo przecież tak naprawdę nikt z nas nie żyje w totalnej próżni. Chcąc nie chcąc wpływamy na siebie nawzajem. Od nas więc zależy co bardziej będziemy pomnażać. Piszę o tym bo przeraża mnie ten ogrom fanatyzmu, nienawiści, agresji, który wylewa się zewsząd. Nie ma we mnie na to zgody.  Wychowano mnie w duchu, że  nie wolno nienawidzić i nikim nie wolno pogardzać. Dlatego, że nienawiść i pogarda są niszczące. Niszczą zarówno człowieka, którym pogardzamy... bo nie zostawiają mu już szansy na odmianę. I niszczą też nas tzn tych, którzy nienawidzą... bo przecież skoro jest w nas nienawiść, to znajdzie się też miejsce i na zło. Nienawiść ma w sobie siłę sprawczą i potrafi nakręcać do działania. Kto jej zaznał wie o tym doskonale. Pielęgnowana zamyka nas, nie pozwala znaleźć harmonii i ukojenia. Stawia nas często w roli sprawiedliwego mściciela i surowego sędziego i choć są to bardzo pociągające role, warto jednak zastanowić się, czy odgrywając je, nie mnożymy nienawiści, wzbudzając ją u osób, którym chcemy wymierzyć karę. Od mściciela niedaleko bowiem do kata...

czwartek, 22 maja 2025

Ty, tylko Ty ...


 Trochę mi to zajęło, by zrozumieć, że każdy odpowiada za swoje życie. Innymi słowy każdy człowiek jest odpowiedzialny za swoje decyzje i ich konsekwencje.  Wzięcie odpowiedzialności za siebie i zajęcie się sobą oznacza skonfrontowanie się z własnymi deficytami. A to było bardzo trudne gdyż jak większość ludzi byłam bardzo przywiązana do tego, że jestem idealna. Oczywiste, że branie odpowiedzialności za rzeczy miłe, dobre, za sukcesy przychodzi łatwo. Odpowiedzialność za to, co jest niemiłe, trudne już nie. Tu zaczynają się schody, szukanie winnych. Wygodnie jest być osobą, która jest ofiarą: systemu, toksycznych partnerów, przyjaciół, rodziny, szefa itd. Miłość własna mniej cierpi. Ale do brzegu...Koniec końców, uzmysłowiłam sobie, że przecież nie jestem odpowiedzialna za zachowania, za wybory innych ludzi. Nie mam mocy zmieniania ich. Jestem jedynie odpowiedzialna za to, jak na nie reaguję. Moje lęki, stres, bezsenność, złość, nerwica tak naprawdę niczego nie rozwiązywały. One tylko mnie niszczyły. Spalałam się bez sensu podczas gdy inni nie zważając na mnie dalej robili swoje. I dlatego postanowiłam się chronić, zachować spokój... pozwolić każdemu nieść to, co do niego należy. A wtedy stało się też jasnym, że moje życie jest moje i ja też muszę wziąć za nie pełną odpowiedzialność i popracować nad swoją sprawczością. Wtedy zrozumiałam, że odpowiedzialność za swoje życie polega na tym, że nie obwiniam innych za własne niepowodzenia i błędy, ponieważ, to ja jestem w pełni odpowiedzialna za to, co robię. Owszem zdarzają się jakieś sytuacje losowe, na które to nie mam wpływu, ale w większości przypadków, to ja odpowiadam za swoje życie. I tak jak nikt nie jest odpowiedzialny za moje życie, jego jakość, tylko ja...tak i ja nie jestem odpowiedzialna za życie innych. Oczywiście, zawsze jest wspaniale, gdy mam obok siebie wspierających mnie ludzi, którzy chcą wnieść pozytywny wkład w moje życie, ale żeby było jasne, oni nie są za nie odpowiedzialni. Bo w efekcie finalnym to jednak moje wybory, moje decyzje, moje zachowania, myśli, słowa, tworzą życie, jakim żyję. Przyjęcie pełnej odpowiedzialność na siebie, naprawdę sprawiło, że poczułam się dojrzalszym człowiekiem, pewniejszym siebie, świadomie stojącym na nogach. Kimś kto wie jaka jest jego wartość, kimś kto umie zadbać o siebie o swoje szczęście.  

Podsumowując:

Tak długo jak wszystko oddajesz w cudze ręce, tę odpowiedzialność za dobre i za złe rzeczy, tak długo będziesz bujać się na emocjonalnej huśtawce, nie staniesz prosto na własnych nogach, nie pójdziesz w życiu własną drogą. Musisz więc przyjąć odpowiedzialność za wszystko co robisz -TY, nikt inny tylko TY. 


niedziela, 18 maja 2025

Troska o siebie to inwestycja w lepsze jutro ...

 

Uczniowie pytają Mistrza :

- Mistrzu czy ty przejmujesz się tym co myślą o tobie ludzie ?

Mistrz odpowiada:

- jak miałem 20 lat to się strasznie przejmowałem, jak miałem 40 lat to już właściwie wcale się nie przejmowałem, teraz mam 60 lat i wiem, że wcale o mnie nie myślą.

Otóż to! I to jest cała mądrość. To tylko nam egocentrycznie wydaje się, że "świat" na nas patrzy, że jesteśmy "pępkiem świata". Zapomnij ! Prawda jest taka:  ludzi guzik obchodzi co ty robisz, jak naprawdę żyjesz, co ty tam w sobie masz, co cię gryzie, co czujesz. Ich obchodzi co ty im dasz, co ty z nimi zrobisz, co dla nich zrobisz, co będą z ciebie mieli. Zawsze to jest ich jakaś ważna sprawa. Przemawia przez nich zwykły egoizm ludzki.  Nasz ludzki egoizm, od którego nikt nie jest wolny. Tak, tak wszyscy jesteśmy egoistami. Oczywiście nie mówię tu o takim prymitywnym egoizmie jaki się wyłącznie z tym słowem często kojarzy. Czyli o zdegenerowanym egoizmie, który polega na pazerności, zawziętości, niechęci do ludzi, nieustannym współzawodnictwie, porównywaniu itd. Mówię o zdrowym egoizmie czyli o umiejętności zadbania o siebie. Egoizm to postawa, która istnieje, by budować dobre życie, w miarę spełnione, dające satysfakcję. Mądry człowiek zdaje sobie sprawę, że nie będzie miał wszystkiego. Egoizm związany jest z szacunkiem dla siebie, a zaraz potem dla innych ludzi.


sobota, 17 maja 2025

Złość – emocja, którą warto przeżyć

 

My kobiety często hodujemy urazy, kolekcjonujemy je jak znaczki. Mamy tendencję do pielęgnowania wspomnień niesprawiedliwości, upokorzeń, zawstydzeń, krzywd wszelakich. Tylko, że to nam nic nie daje, szkodzimy same sobie, gdyż złość stłumiona wcale nie znika, ona się kumuluje w nas i prędzej czy później wybuchnie... Złość to nie grzech, nie histeria, nie słabość. To potężna emocja, bardzo potrzebna, porządkująca, formująca. To emocja, którą warto przeżyć bo uczucie nazwane, przeżyte – odpływa, pozbywamy się go, przestaje uwierać. Kluczowa jest tu świadomość iż  każde uczucie ma granice i jeśli sobie pozwolimy je przeżywać, to zobaczymy, że ma początek, rozwinięcie i koniec. To nie trwa wiecznie. Złość bywa sygnałem, że w naszym życiu coś jest nie tak. Że naruszamy własne potrzeby, że żyjemy nie w zgodzie ze sobą, że milczymy zbyt długo. Powiedzenie prawdy trwa dużo krócej niż kłamstwa. A więc złość może być początkiem zmiany... ale żeby mogła działać uzdrawiająco, trzeba pozwolić jej wybrzmieć. Nie udawać, że wszystko gra. Nie robić dobrej miny do złej gry. Nie zmuszać się do uśmiechu, kiedy w środku wszystko wrze. Niestety złość to jedna z tych emocji, które my kobiety często tłumimy, odkładamy, maskujemy. Dlaczego? Bo nie wypada, bo wpojono nam, że grzeczne dziewczynki się nie złoszczą. Bo nie nauczono  nas bezpiecznego jej wyrażania. Bo złość mylona jest z agresją. A tymczasem to właśnie złość pozwala nam rozpoznać własne granice, nazwać krzywdę, nie zgodzić się na coś, co narusza nasze poczucie bezpieczeństwa i godności.  To forma kontaktu z prawdą o sobie a co za tym, może być początkiem konstruktywnych zmian w naszym życiu. Nieuświadomiona kumulowana złość często leży u podstaw tzw. babskiej wredności, która polega na tym, że taka jedna z drugą staje się "jadowitą żmiją", nie mogąc, nie potrafiąc pewnych rzeczy zrobić wprost, robi je pod spodem, kąsa z zaskoczenia: obgada, doniesie, zepsuje itp. Dobrze jest pamiętać, że złość, jak każde uczucie, mieszka w naszym ciele. Zatrzymana – zostaje w napiętych mięśniach, zaciskanych szczękach, bezsennych nocach. Ciało wszystko zapamiętuje.  Dlatego nauczenie się wyrażania złości to także inwestycja w zdrowie psychiczne i fizyczne. Bo złość to nie tylko wrzaski i furia. To również łzy bezradności, bezsenność, głęboki smutek, który nie znajduje ujścia, przygnębienie, niskie poczucie własnej wartości, zaburzenia psychosomatyczne...

Zacytuję Katyrzynę  Miller - "Bardzo cenię złość. W ogóle się jej nie boję. Bo wiem, że złość to uczucie żywe. Ona pokazuje, że coś mnie obchodzi, że jeszcze mi zależy, że chcę zmiany. " W tym ujęciu złość staje się emocjonalnym kompasem – pokazuje, gdzie przebiegają nasze granice, co nas boli, co nie działa.



piątek, 16 maja 2025

Lustereczko powiedz przecie...

 

Moim zdaniem współcześnie żyjemy w paranoicznym świecie, w którym ciało pełni rolę swoistej waluty, stając się cenionym dobrem. Winduje się jego rangę do tego stopnia, że rozum stał się zbędnym elementem. Hejtuje się starość. Promowane jest więc ciało młode – sprawne i zdrowe. Wręcz nie wypada się starzeć, pojawiają się elementy dyskryminacji ze względu na wiek. Wiele osób chce zatrzymać młodość, z lęku przed procesem starzenia się, starością, ułomnością, utratą zdrowia, urody czy byciem wykluczonym. W szczególności dla kobiet starzenie się jest trudnym emocjonalnie doświadczeniem. Dla niektórych Pań wiąże się niemalże z tragedią. Myślę, że dotyczy to tych, które nie dostrzegają innych ważnych obszarów w życiu, nie mają innych priorytetów niż wygląd zewnętrzny, nie przewartościowują swojego życia. Oczekiwania od społeczeństwa nakładają ogromną presję, która często wiąże się z uczuciem napięcia, lęku, obawy, strachu. Ludzie biegną za beztroską, która kojarzy się z młodością, luksusem, sukcesem, atrakcyjnością, pięknem, żeby mieć czym pochwalić się w mediach, na Instagramie… Na szczęście są też kobiety, które przyjmują zachodzące zmiany ze spokojem, nie ulegają presji, nie boją się żyć w zgodzie ze sobą, uczyć się.   W/g Oscara Wilde’a:  Kochać samego siebie – to początek romansu na całe życie. Nie odrazu to pojęłam. Jednak życie, to twardy i cierpliwy nauczyciel...zawsze znajdzie metodę nawet na najoporniejszego ucznia. W domyśle ...i na mnie znalazł skuteczne sposoby. I tak, odkąd zaakceptowałam siebie taką jaką jestem nie mam też problemu z tym ile mam lat. Akceptuję siebie, swój wiek, moje samopoczucie /choć to ostatnie czasem trochę mnie wkurza - bo bywa kapryśne :) /.  Cenię sobie, to co przeżyłam i czego doświadczyłam. Mimo iż bywało różnie a nawet bardzo ciężko, dziś wiem, że gdyby nie te doświadczenia nie byłabym taką jaką jestem. Jestem dumna z wielu rzeczy, których dokonałam i wdzięczna za moje błędy, które popełniłam. Sprawdziłam na sobie... człowiek najlepiej uczy się na własnych błędach. A więc moje błędy a raczej ich konsekwencje w ostatecznym rozrachunku wiele mnie nauczyły. To mój bagaż ale lubię go, mimo tego, że nie nosi znamion luksusu i nie ma na nim metki Alexander McQueen czy Balenciaga.  O dziwo, nie żałuję tego, co było, co mi się przytrafiło, ani tego, czego nie było. Ciągle mam nadzieję, że jeszcze wiele dobrego mnie czeka. Naprawdę szkoda mi  czasu i energii na gdybanie "co by było gdyby było"... na rozpamiętywanie dawnych czasów, kiedy byłam młodsza, chudsza, piękniejsza i zapewne głupsza. Przyznam się, że nawet nie często oglądam stare zdjęcia. Wolę swoją teraźniejszą wersję. Żyję TERAZ.  Życie samo w sobie jest zachwycające. Nie ważne ile mam lat. Ważne, że ciągle czuję wiatr we włosach. Staram się więc uczynić najlepszym, ten wiek jaki mam i możliwie dobrze się bawić ... 

czwartek, 15 maja 2025

Samorozwój a relacje...


 Niestety wszystko w życiu ma swoje konsekwencje. Dotyczy to również rozwoju osobistego bo z jednej strony prowadzi on do pozytywnych zmian w życiu jednostki, z drugiej  może też skutkować trudnościami, frustracją związaną z koniecznością wyjścia ze strefy komfortu, dyskomfortem związanym z koniecznością zmiany. Jednak gdy już podejmiemy pracę nad sobą z czasem zaczyna nas zastanawiać: dlaczego coraz trudniej jest dogadać się z ludźmi, których kiedyś się nawet kochało, czy choćby tylko lubiło? Gdy zaczynamy się rozwijać, czytać, uczyć się, szukać odpowiedzi i rozwiązań, czasem poddajemy się terapii, to w konsekwencji  powoduje, że zaczynamy siebie słyszeć i rozumieć. Element po elemencie składamy się na nowo niczym obrazek z puzzli. I nagle czujemy, że coś się zmienia w naszych relacjach. Te rozmowy, które kiedyś były fajne, lekkie, przyjemne teraz męczą. Bliskość, która kiedyś koiła, teraz boli lub niepokoi. Zaczynamy widzieć rzeczy, które wcześniej jakoś nam umykały albo których wcale nie chcieliśmy widzieć. I to wcale nie oznacza, że coś jest z nami nie tak.  To oznacza, że rozwijamy się, że wzrastamy, że weszliśmy na wyższy poziom świadomości. Staje się jasne, że nie chcemy już tylko dostrajać się do innych, godzić się na wszystko co nam podsuwają... w końcu otwieramy się na siebie.  Dowiadujemy  się, że nasze problemy w relacjach wynikają z faktu, że bardzo często przyciągamy ludzi, którzy noszą podobny poziom psychicznego zranienia jak my. Nieświadomie tworzymy relacje z osobami, które rezonują z naszym wewnętrznym bólem, brakiem i tęsknotą, ponieważ często podświadomie chcemy uleczyć przez tę relację coś, czego nie dała nam nasza przeszłość.  Chcemy by ten nasz ktoś tu i teraz pokochał nas tak jak ci z naszej przeszłości nie mogli czy nie potrafili. Bo to niezaspokojenie, ten głód ciągle w nas siedzi. Ale powiedzmy sobie jasno, kiedy tylko jedna ze stron w takiej relacji zaczyna się uzdrawiać a druga nie, to coś zaczyna zgrzytać, coś się rozjeżdża w relacji. Osoba, która weszła na drogę samorozwoju podnosi swoją samoświadomość, zmienia się jej energia i jej potrzeby, jej granice akceptacji czy bólu też się przesuwają. Dlatego to co kiedyś było "normalne" przestaje być przez nas akceptowalne, zaczynamy mówić NIE. I nagle okazuje się, że w relacji przestajemy się rozumieć. Dzieje się tak nie dlatego, że my jesteśmy jacyś zimni, czy roszczeniowi, że coś nam nagle odbiło. No nie!  To dlatego, że już nie chcemy siebie krzywdzić. Każda osoba, którą spotykamy, coś w nas porusza. Jedni wyzwalają nasze rany, inni motywują nas do wzrostu. Ale, jeśli tylko my wybieramy rozwój a druga osoba zostaje tam gdzie była i okopuje się na swojej pozycji, to coraz trudniej jest nam się spotkać. Nie jest to przyjemne uczucie, to boli bo często są to ludzie, których kochamy, bądź kochaliśmy... ale to właśnie jest ta część naszej drogi, drogi w której uczymy się wybierać siebie... 




niedziela, 11 maja 2025

I mnie ludzie nauczyli...


Trzeba pamiętać, że inni ludzie nas czytają i szybko rozpoznają
 nasze  słabości i traktują nas tak, jak sobie na to pozwalamy. Bo jeśli z nami tak można, no to czemu nie!  I wykorzystają nas tak bardzo, jak sobie na to pozwolimy. Gdy pozwalamy, to w ich odbiorze jesteśmy naiwni, słabi, a  gdy zaczynamy pokazywać siłę... o ! - to już mniej im się podoba…są po prostu zaskoczeni. 
Ludzie są bardzo zdziwieni, gdy zaczynamy traktować ich tak, jak oni nas traktują. Bardzo często rzucają oskarżenia, że staliśmy się "zimną osobą z sercem z kamienia". To nieprawda...po prostu zaczynamy działać jak lustro – odbijamy to, co inni dają nam. Człowiek, który był zawsze dobry i dawał z siebie ile tylko mógł a dostawał w zamian jedynie po dupie w końcu się zmienia. Przestaje walczyć o jednostronne relacje i zaczyna dawać innym tyle na ile zasługują. Przestaje wierzyć w cuda i nieprawdziwe obietnice fałszywych ludzi, którzy myślą jedynie o sobie. Zwyczajnie zaczyna mieć dość, wyciąga wnioski i staje się mądrzejszy. Przestaje wszystko "łykać jak pelikan" i wierzyć w bzdury. Tu chcę zaznaczyć, że ta zmiana wcale nie oznacza, że ktoś taki nagle staje się on złym człowiekiem. Po prostu, zaczyna traktować innych z WZAJEMNOŚCIĄ ...  A to oznacza, że osoby, które traktują go dobrze, zawsze mogą liczyć na ciepło, szacunek i pozytywną energię z jego strony. Zaś ci, którzy chcą krzywdzić go lub jego bliskich, muszą liczyć się z tym, że dostaną to, na co zasługują... 


sobota, 10 maja 2025

Relacje...

 


"Ja robię swoje i ty robisz swoje. Nie jestem na tym świecie po to, aby spełniać twoje oczekiwania. A ty nie jesteś po to, by spełniać moje. Ty jesteś ty, a ja jestem ja. Jeśli uda nam się spotkać – to cudownie. Jeśli nie – to trudno. "

Fritz Perls

W życiu spotykamy na swojej drodze bardzo wiele, bardzo różnych osób. Jedne są dla nas ważne, bardzo ważne, inne mniej lub wcale. Niektórzy zagoszczą w naszym życiu na bardzo długo, a inni pojawiają się na chwilę. Po niektórych zostają wspaniałe wspomnienia, a po innych żal, zawód, smutek, gorycz a nawet złość. Każdy spotkany człowiek może być dla nas lekcją lub prezentem. Z własnego doświadczenia wiem, że "prezentów" nie dostaje się często. Natomiast odrobione przeze mnie bolesne lekcje pozwoliły zrozumieć, że : nikt, ale to nikt nie ma prawa mnie wykorzystywać, manipulować mną i moim życiem do własnych celów, oceniać mnie, obrażać, poniżać i krytykować...nikt nie może wymagać, abym poświęciła mu całe swoje życie. W związku z tym nauczyłam się stawiać granice i stać na ich straży. Kiedyś długo rozpamiętywałam, dlaczego ktoś był w moim życiu, a dziś go nie ma. Roniłam łzy, analizowałam i zastanawiałam się dlaczego jakaś relacja nie wyszła. A dziś…zwyczajnie puszczam. Pozwalam odejść, nie walczę. Bo już wiem, że nie ma o co, że to bez sensu. Jeśli ktoś nie chce być w moim życiu, to trudno. Nie mogę go zatrzymać... a nawet nie chcę. Ze spokojem patrzę jak się oddala bo wiem, że ci, którzy mają być w moim życiu, zwyczajnie w nim będą. Tego jestem pewna. I jeszcze jedno. Naprawdę nie warto podtrzymywać toksycznych relacji. Zwyczajnie szkoda na to czasu i zdrowia. Zdrowiej jest ewakuować się z takiej relacji wcześniej, a nie dopiero wtedy, kiedy czujemy się bardzo, bardzo zranieni. Po prostu puść i zrób miejsce na zdrową i prawdziwą relację...

piątek, 9 maja 2025

To jest ok...

 

 To, co czujesz jest, OK - wszystkie emocje są OK i są ważne. Zwrot - "To jest ok." jest sposobem na przekazanie nam, że nawet trudne uczucia są częścią normalnego życia i nie muszą być tłumione. Zachęca do akceptacji różnych emocji i sytuacji jakich doświadczamy. Zachęca, by przyjąć, że to, czego się obawiamy, może nas po prostu spotkać, ale to nie oznacza wcale, że umrzemy od tego na miejscu niczym rażeni piorunem.  Brak akceptacji tego co czujemy, co nas spotyka sprawia, że spinamy się, walczymy, męczymy. A to, co odrzucone, wywołuje w nas lęk. Co dzieje się z lękami, kiedy zamiast "nie" powiemy im "tak"? Po pierwsze: przestają być lękami. Po drugie: sytuacja z nimi związana ma szansę się zmienić... 

czwartek, 8 maja 2025

Mój drogowskaz ...


 Jeśli będziesz pielęgnować w sobie głód życia, ciekawość jutra, ludzką przyjaźń, nigdy się nie zestarzejesz. Ale będziesz dojrzała. Coraz bardziej. A więc mądra coraz bardziej. Wystarczająco, by wiedzieć, czego chcesz od życia, co jest najważniejsze i jak to osiągnąć. Wystarczająco też, by wiedzieć, gdzie są największe pułapki. 
Dojrzała kobieta stara się być czuła nie tylko dla innych, ale także dla siebie...

poniedziałek, 5 maja 2025

Matko, jak ja wyglądam !!!

 

Majówka za nami. Pewnie powstało wiele zdjęć i miłych wspomnień, ale gdy przeglądasz foty te na których jesteś czar pryska ?  Jeśli oglądając zdjęcia z imprez, najchętniej wypikselowałabyś tylko własną twarz, bo wygląda fatalnie, nie jesteś sama. To, że zwykle się sobie nie podobamy na zdjęciach, ma solidne naukowe wyjaśnienia, kto mocno zainteresowany tematem ten sobie poszuka, gdyż nie będziemy tu o nich rozprawiać. Wystarczy rzec ... to, co o sobie myślisz, wpływa na to, jak siebie widzisz. Popracuj nad tym. A nim ta praca przyniesie pełny efekt możesz doraźnie skorzystać z pewnego tricku.  Porównaj siebie do... zachodu słońca. Nie, nie chodzi tu o jakąś romantyzującą siebie samą technikę duchowego rozwoju, raczej o uświadomienie sobie takiej prostej analogii.  Przypomnij  sobie wszystkie zapierające dech w piersiach i absolutnie zachwycające zachody słońca, jakie widziałaś w swoim życiu. W realu były idealne - nasycone kolorami, wprost olśniewające, prawda? A teraz przypomnij sobie, jak próbowałaś uchwycić ich piękno na fotce. Chyba potwierdzisz, że zdjęcia niestety w znikomym stopniu oddawały ich autentyczne piękno, a obrazek zachowany w smartfonie nijak się miał do rzeczywistości, do tego co realnie miałaś przed oczami i wyglądał trochę jak ubogi krewny oryginału, prawda? No właśnie! Uświadom więc sobie, że z ludźmi na zdjęciach i w rzeczywistości jest dokładnie tak samo. Nawet najlepiej zrobione zdjęcie,  jest tylko zdjęciem, obrazkiem, a nie tobą...


sobota, 3 maja 2025

Wolsztyn -stolica pary.


 Para buch koła w ruch...miło powspominać ciuchcie, którymi się podróżowało. Parada Parowozów 2025

Filmik i foto własne

Jęczing – nawyk, który szkodzi

  Lubimy sobie ponarzekać, oj lubimy. Sama też jeszcze łapię się na tym. Tymczasem narzekanie działa jak efekt domina: ja narzekam, ty narze...