Fot. własne
Mojego pieska dopadła odczuwalna z każdym dniem bardziej smutna starość. Chcę nie chcę muszę się z nią godzić. Pozostaje cieszyć się każdą chwilą "tu i teraz" wspólnie spędzaną ...
Fot. własne
Mojego pieska dopadła odczuwalna z każdym dniem bardziej smutna starość. Chcę nie chcę muszę się z nią godzić. Pozostaje cieszyć się każdą chwilą "tu i teraz" wspólnie spędzaną ...
Podsumowując:
Tak długo jak wszystko oddajesz w cudze ręce, tę odpowiedzialność za dobre i za złe rzeczy, tak długo będziesz bujać się na emocjonalnej huśtawce, nie staniesz prosto na własnych nogach, nie pójdziesz w życiu własną drogą. Musisz więc przyjąć odpowiedzialność za wszystko co robisz -TY, nikt inny tylko TY.
Uczniowie pytają Mistrza :
- Mistrzu czy ty przejmujesz się tym co myślą o tobie ludzie ?
Mistrz odpowiada:
- jak miałem 20 lat to się strasznie przejmowałem, jak miałem 40 lat to już właściwie wcale się nie przejmowałem, teraz mam 60 lat i wiem, że wcale o mnie nie myślą.
Otóż to! I to jest cała mądrość. To tylko nam egocentrycznie wydaje się, że "świat" na nas patrzy, że jesteśmy "pępkiem świata". Zapomnij ! Prawda jest taka: ludzi guzik obchodzi co ty robisz, jak naprawdę żyjesz, co ty tam w sobie masz, co cię gryzie, co czujesz. Ich obchodzi co ty im dasz, co ty z nimi zrobisz, co dla nich zrobisz, co będą z ciebie mieli. Zawsze to jest ich jakaś ważna sprawa. Przemawia przez nich zwykły egoizm ludzki. Nasz ludzki egoizm, od którego nikt nie jest wolny. Tak, tak wszyscy jesteśmy egoistami. Oczywiście nie mówię tu o takim prymitywnym egoizmie jaki się wyłącznie z tym słowem często kojarzy. Czyli o zdegenerowanym egoizmie, który polega na pazerności, zawziętości, niechęci do ludzi, nieustannym współzawodnictwie, porównywaniu itd. Mówię o zdrowym egoizmie czyli o umiejętności zadbania o siebie. Egoizm to postawa, która istnieje, by budować dobre życie, w miarę spełnione, dające satysfakcję. Mądry człowiek zdaje sobie sprawę, że nie będzie miał wszystkiego. Egoizm związany jest z szacunkiem dla siebie, a zaraz potem dla innych ludzi.
My kobiety często hodujemy urazy, kolekcjonujemy je jak znaczki. Mamy tendencję do pielęgnowania wspomnień niesprawiedliwości, upokorzeń, zawstydzeń, krzywd wszelakich. Tylko, że to nam nic nie daje, szkodzimy same sobie, gdyż złość stłumiona wcale nie znika, ona się kumuluje w nas i prędzej czy później wybuchnie... Złość to nie grzech, nie histeria, nie słabość. To potężna emocja, bardzo potrzebna, porządkująca, formująca. To emocja, którą warto przeżyć bo uczucie nazwane, przeżyte – odpływa, pozbywamy się go, przestaje uwierać. Kluczowa jest tu świadomość iż każde uczucie ma granice i jeśli sobie pozwolimy je przeżywać, to zobaczymy, że ma początek, rozwinięcie i koniec. To nie trwa wiecznie. Złość bywa sygnałem, że w naszym życiu coś jest nie tak. Że naruszamy własne potrzeby, że żyjemy nie w zgodzie ze sobą, że milczymy zbyt długo. Powiedzenie prawdy trwa dużo krócej niż kłamstwa. A więc złość może być początkiem zmiany... ale żeby mogła działać uzdrawiająco, trzeba pozwolić jej wybrzmieć. Nie udawać, że wszystko gra. Nie robić dobrej miny do złej gry. Nie zmuszać się do uśmiechu, kiedy w środku wszystko wrze. Niestety złość to jedna z tych emocji, które my kobiety często tłumimy, odkładamy, maskujemy. Dlaczego? Bo nie wypada, bo wpojono nam, że grzeczne dziewczynki się nie złoszczą. Bo nie nauczono nas bezpiecznego jej wyrażania. Bo złość mylona jest z agresją. A tymczasem to właśnie złość pozwala nam rozpoznać własne granice, nazwać krzywdę, nie zgodzić się na coś, co narusza nasze poczucie bezpieczeństwa i godności. To forma kontaktu z prawdą o sobie a co za tym, może być początkiem konstruktywnych zmian w naszym życiu. Nieuświadomiona kumulowana złość często leży u podstaw tzw. babskiej wredności, która polega na tym, że taka jedna z drugą staje się "jadowitą żmiją", nie mogąc, nie potrafiąc pewnych rzeczy zrobić wprost, robi je pod spodem, kąsa z zaskoczenia: obgada, doniesie, zepsuje itp. Dobrze jest pamiętać, że złość, jak każde uczucie, mieszka w naszym ciele. Zatrzymana – zostaje w napiętych mięśniach, zaciskanych szczękach, bezsennych nocach. Ciało wszystko zapamiętuje. Dlatego nauczenie się wyrażania złości to także inwestycja w zdrowie psychiczne i fizyczne. Bo złość to nie tylko wrzaski i furia. To również łzy bezradności, bezsenność, głęboki smutek, który nie znajduje ujścia, przygnębienie, niskie poczucie własnej wartości, zaburzenia psychosomatyczne...
Zacytuję Katyrzynę Miller - "Bardzo cenię złość. W ogóle się jej nie boję. Bo wiem, że złość to uczucie żywe. Ona pokazuje, że coś mnie obchodzi, że jeszcze mi zależy, że chcę zmiany. " W tym ujęciu złość staje się emocjonalnym kompasem – pokazuje, gdzie przebiegają nasze granice, co nas boli, co nie działa.
Moim zdaniem współcześnie żyjemy w paranoicznym świecie, w którym ciało pełni rolę swoistej waluty, stając się cenionym dobrem. Winduje się jego rangę do tego stopnia, że rozum stał się zbędnym elementem. Hejtuje się starość. Promowane jest więc ciało młode – sprawne i zdrowe. Wręcz nie wypada się starzeć, pojawiają się elementy dyskryminacji ze względu na wiek. Wiele osób chce zatrzymać młodość, z lęku przed procesem starzenia się, starością, ułomnością, utratą zdrowia, urody czy byciem wykluczonym. W szczególności dla kobiet starzenie się jest trudnym emocjonalnie doświadczeniem. Dla niektórych Pań wiąże się niemalże z tragedią. Myślę, że dotyczy to tych, które nie dostrzegają innych ważnych obszarów w życiu, nie mają innych priorytetów niż wygląd zewnętrzny, nie przewartościowują swojego życia. Oczekiwania od społeczeństwa nakładają ogromną presję, która często wiąże się z uczuciem napięcia, lęku, obawy, strachu. Ludzie biegną za beztroską, która kojarzy się z młodością, luksusem, sukcesem, atrakcyjnością, pięknem, żeby mieć czym pochwalić się w mediach, na Instagramie… Na szczęście są też kobiety, które przyjmują zachodzące zmiany ze spokojem, nie ulegają presji, nie boją się żyć w zgodzie ze sobą, uczyć się. W/g Oscara Wilde’a: Kochać samego siebie – to początek romansu na całe życie. Nie odrazu to pojęłam. Jednak życie, to twardy i cierpliwy nauczyciel...zawsze znajdzie metodę nawet na najoporniejszego ucznia. W domyśle ...i na mnie znalazł skuteczne sposoby. I tak, odkąd zaakceptowałam siebie taką jaką jestem nie mam też problemu z tym ile mam lat. Akceptuję siebie, swój wiek, moje samopoczucie /choć to ostatnie czasem trochę mnie wkurza - bo bywa kapryśne :) /. Cenię sobie, to co przeżyłam i czego doświadczyłam. Mimo iż bywało różnie a nawet bardzo ciężko, dziś wiem, że gdyby nie te doświadczenia nie byłabym taką jaką jestem. Jestem dumna z wielu rzeczy, których dokonałam i wdzięczna za moje błędy, które popełniłam. Sprawdziłam na sobie... człowiek najlepiej uczy się na własnych błędach. A więc moje błędy a raczej ich konsekwencje w ostatecznym rozrachunku wiele mnie nauczyły. To mój bagaż ale lubię go, mimo tego, że nie nosi znamion luksusu i nie ma na nim metki Alexander McQueen czy Balenciaga. O dziwo, nie żałuję tego, co było, co mi się przytrafiło, ani tego, czego nie było. Ciągle mam nadzieję, że jeszcze wiele dobrego mnie czeka. Naprawdę szkoda mi czasu i energii na gdybanie "co by było gdyby było"... na rozpamiętywanie dawnych czasów, kiedy byłam młodsza, chudsza, piękniejsza i zapewne głupsza. Przyznam się, że nawet nie często oglądam stare zdjęcia. Wolę swoją teraźniejszą wersję. Żyję TERAZ. Życie samo w sobie jest zachwycające. Nie ważne ile mam lat. Ważne, że ciągle czuję wiatr we włosach. Staram się więc uczynić najlepszym, ten wiek jaki mam i możliwie dobrze się bawić ...
"Ja robię swoje i ty robisz swoje. Nie jestem na tym świecie po to, aby spełniać twoje oczekiwania. A ty nie jesteś po to, by spełniać moje. Ty jesteś ty, a ja jestem ja. Jeśli uda nam się spotkać – to cudownie. Jeśli nie – to trudno. "
Fritz Perls
W życiu spotykamy na swojej drodze bardzo wiele, bardzo różnych osób. Jedne są dla nas ważne, bardzo ważne, inne mniej lub wcale. Niektórzy zagoszczą w naszym życiu na bardzo długo, a inni pojawiają się na chwilę. Po niektórych zostają wspaniałe wspomnienia, a po innych żal, zawód, smutek, gorycz a nawet złość. Każdy spotkany człowiek może być dla nas lekcją lub prezentem. Z własnego doświadczenia wiem, że "prezentów" nie dostaje się często. Natomiast odrobione przeze mnie bolesne lekcje pozwoliły zrozumieć, że : nikt, ale to nikt nie ma prawa mnie wykorzystywać, manipulować mną i moim życiem do własnych celów, oceniać mnie, obrażać, poniżać i krytykować...nikt nie może wymagać, abym poświęciła mu całe swoje życie. W związku z tym nauczyłam się stawiać granice i stać na ich straży. Kiedyś długo rozpamiętywałam, dlaczego ktoś był w moim życiu, a dziś go nie ma. Roniłam łzy, analizowałam i zastanawiałam się dlaczego jakaś relacja nie wyszła. A dziś…zwyczajnie puszczam. Pozwalam odejść, nie walczę. Bo już wiem, że nie ma o co, że to bez sensu. Jeśli ktoś nie chce być w moim życiu, to trudno. Nie mogę go zatrzymać... a nawet nie chcę. Ze spokojem patrzę jak się oddala bo wiem, że ci, którzy mają być w moim życiu, zwyczajnie w nim będą. Tego jestem pewna. I jeszcze jedno. Naprawdę nie warto podtrzymywać toksycznych relacji. Zwyczajnie szkoda na to czasu i zdrowia. Zdrowiej jest ewakuować się z takiej relacji wcześniej, a nie dopiero wtedy, kiedy czujemy się bardzo, bardzo zranieni. Po prostu puść i zrób miejsce na zdrową i prawdziwą relację...
Majówka za nami. Pewnie powstało wiele zdjęć i miłych wspomnień, ale gdy przeglądasz foty te na których jesteś czar pryska ? Jeśli oglądając zdjęcia z imprez, najchętniej wypikselowałabyś tylko własną twarz, bo wygląda fatalnie, nie jesteś sama. To, że zwykle się sobie nie podobamy na zdjęciach, ma solidne naukowe wyjaśnienia, kto mocno zainteresowany tematem ten sobie poszuka, gdyż nie będziemy tu o nich rozprawiać. Wystarczy rzec ... to, co o sobie myślisz, wpływa na to, jak siebie widzisz. Popracuj nad tym. A nim ta praca przyniesie pełny efekt możesz doraźnie skorzystać z pewnego tricku. Porównaj siebie do... zachodu słońca. Nie, nie chodzi tu o jakąś romantyzującą siebie samą technikę duchowego rozwoju, raczej o uświadomienie sobie takiej prostej analogii. Przypomnij sobie wszystkie zapierające dech w piersiach i absolutnie zachwycające zachody słońca, jakie widziałaś w swoim życiu. W realu były idealne - nasycone kolorami, wprost olśniewające, prawda? A teraz przypomnij sobie, jak próbowałaś uchwycić ich piękno na fotce. Chyba potwierdzisz, że zdjęcia niestety w znikomym stopniu oddawały ich autentyczne piękno, a obrazek zachowany w smartfonie nijak się miał do rzeczywistości, do tego co realnie miałaś przed oczami i wyglądał trochę jak ubogi krewny oryginału, prawda? No właśnie! Uświadom więc sobie, że z ludźmi na zdjęciach i w rzeczywistości jest dokładnie tak samo. Nawet najlepiej zrobione zdjęcie, jest tylko zdjęciem, obrazkiem, a nie tobą...
Lubimy sobie ponarzekać, oj lubimy. Sama też jeszcze łapię się na tym. Tymczasem narzekanie działa jak efekt domina: ja narzekam, ty narze...