Trochę mi to zajęło, by zrozumieć, że każdy odpowiada za swoje życie. Innymi słowy każdy człowiek jest odpowiedzialny za swoje decyzje i ich konsekwencje. Wzięcie odpowiedzialności za siebie i zajęcie się sobą oznacza skonfrontowanie się z własnymi deficytami. A to było bardzo trudne gdyż jak większość ludzi byłam bardzo przywiązana do tego, że jestem idealna. Oczywiste, że branie odpowiedzialności za rzeczy miłe, dobre, za sukcesy przychodzi łatwo. Odpowiedzialność za to, co jest niemiłe, trudne już nie. Tu zaczynają się schody, szukanie winnych. Wygodnie jest być osobą, która jest ofiarą: systemu, toksycznych partnerów, przyjaciół, rodziny, szefa itd. Miłość własna mniej cierpi. Ale do brzegu...Koniec końców, uzmysłowiłam sobie, że przecież nie jestem odpowiedzialna za zachowania, za wybory innych ludzi. Nie mam mocy zmieniania ich. Jestem jedynie odpowiedzialna za to, jak na nie reaguję. Moje lęki, stres, bezsenność, złość, nerwica tak naprawdę niczego nie rozwiązywały. One tylko mnie niszczyły. Spalałam się bez sensu podczas gdy inni nie zważając na mnie dalej robili swoje. I dlatego postanowiłam się chronić, zachować spokój... pozwolić każdemu nieść to, co do niego należy. A wtedy stało się też jasnym, że moje życie jest moje i ja też muszę wziąć za nie pełną odpowiedzialność i popracować nad swoją sprawczością. Wtedy zrozumiałam, że odpowiedzialność za swoje życie polega na tym, że nie obwiniam innych za własne niepowodzenia i błędy, ponieważ, to ja jestem w pełni odpowiedzialna za to, co robię. Owszem zdarzają się jakieś sytuacje losowe, na które to nie mam wpływu, ale w większości przypadków, to ja odpowiadam za swoje życie. I tak jak nikt nie jest odpowiedzialny za moje życie, jego jakość, tylko ja...tak i ja nie jestem odpowiedzialna za życie innych. Oczywiście, zawsze jest wspaniale, gdy mam obok siebie wspierających mnie ludzi, którzy chcą wnieść pozytywny wkład w moje życie, ale żeby było jasne, oni nie są za nie odpowiedzialni. Bo w efekcie finalnym to jednak moje wybory, moje decyzje, moje zachowania, myśli, słowa, tworzą życie, jakim żyję. Przyjęcie pełnej odpowiedzialność na siebie, naprawdę sprawiło, że poczułam się dojrzalszym człowiekiem, pewniejszym siebie, świadomie stojącym na nogach. Kimś kto wie jaka jest jego wartość, kimś kto umie zadbać o siebie o swoje szczęście.
Podsumowując:
Tak długo jak wszystko oddajesz w cudze ręce, tę odpowiedzialność za dobre i za złe rzeczy, tak długo będziesz bujać się na emocjonalnej huśtawce, nie staniesz prosto na własnych nogach, nie pójdziesz w życiu własną drogą. Musisz więc przyjąć odpowiedzialność za wszystko co robisz -TY, nikt inny tylko TY.
No właśnie, bardzo mądry wpis. Czasem jest też tak, że skoro zwalamy wszystko na innych ludzi, okoliczności, to też własne szczęście. A żeby naprawdę być szczęśliwym nie można szczęścia uzależniać od innych, tylko czuć się dobrze samemu ze sobą, robić to, co daje nam radość, a wtedy ci właściwi ludzie sami obok nas się pojawią. To niby proste i łatwo się mówi, ale w rzeczywistości potrzeba nie raz dużo czasu, bo dojrzeć do takich wniosków.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie :)
To prawda ...dochodzenie do wniosków niestety musi być poprzedzone pracą nad sobą. Większość z nas nie zadaje sobie trudu zaglądania w siebie i jest zorientowana na zewnątrz bo tak jest łatwiej chronić swoje Ego. ... przecież ja jestem ok to świat , to inni ludzie są winni. :) Tak sobie myślę , że modlitwa o pogodę ducha będzie tu na miejscu /bez względu czy ktoś wierzy czy nie/ bo tu nie o wiarę chodzi a o mądrość z niej płynącą. " Boże, użycz mi pogody ducha, abym godził się z tym, czego nie mogę zmienić, odwagi, abym zmieniał to, co mogę zmienić, i mądrości, abym odróżniał jedno od drugiego." Pozdrawiam :)
UsuńWłaściwie nic nowego nie napisze w tej kwestii. Wszystko napisała Sisy. Może tylko dodam, że to szlifowanie siebie pod tym kątem musi trwać i musimy być skłonni do zmian na naszą korzyść. Od tego trzeba zacząć. Od dobrej decyzji.
OdpowiedzUsuńOtóż to... do zmian trzeba dojrzeć ...każdy robi to w swoim tempie, są tacy którzy nigdy nie dojrzewają. Gotowości do zmiany nie da się wymusić zewnętrznymi czynnikami, ona wynika z wewnętrznej potrzeby rozwoju i zmiany /nie każdy takową potrzebę posiada/. Umiejętności adaptacyjne, elastyczność, dostosowanie się do nowych okoliczności i co najważniejsze, gotowość do przyjęcia wszystkiego, co przynosi życie, bez lęku i oporu nie przychodzi łatwo... pewnie dlatego wiele osób rezygnuje.
Usuń