piątek, 31 maja 2024

Idealna? A cóż to znaczy ?

 

Podobno Bob Marley został kiedyś zapytany, czy istnieje kobieta idealna.

Odpowiedział:

- Kogo obchodzi perfekcja?

Nawet księżyc nie jest idealny, jest pełen kraterów. A co z morzem? Niesamowicie piękne, ale bardzo słone i ciemne w głębinach.  A co z niebem? Zawsze tak nieskończone. Czyli najpiękniejsze rzeczy nie są idealne, są wyjątkowe. Każda kobieta i każdy mężczyzna wybiera osobę, która dla niej, dla niego jest  " wyjątkowa' " w życiu.

Przestań więc chcieć być "doskonałą", bądź sobą czyli najlepszą wersją siebie samej jaką tylko potrafisz być, rozwijaj się, rób to co lubisz, często się uśmiechaj i nie staraj się nikomu przypodobać.  Bo jak to kiedyś powiedział mój kolega ... " tak to już jest , że jeden woli córkę a drugi teściową" 😄


Samotność we dwoje...

 


Samotność nie jedno ma imię. I tak na przykład to może być też związek z pustym człowiekiem... jest jeden rodzaj  samotności emocjonalnej zarówno niebezpieczny , jak i destrukcyjny. Jest to sytuacja , w której poświęcamy swój czas i życie człowiekowi, który choć jest dla nas ważny - jest pusty. Tzn., że właściwie nie ma on nam nic do zaoferowania, nie rozumie nas, nie słucha tego co mamy mu do powiedzenia, nie potrafi okazać empatii, wczuć się w położenie drugiego człowieka itp. Krótko ujmując nie okazuje hojności, altruizmu ani szczęścia w życiu i tym samym odbiera i nam radość życia. Myślę, że nie ma nic gorszego od bycia samotnym w związku. Liczysz na odrobinę ciepła i miłości, a dostajesz chłód i ciszę, liczysz na obecność, a dostajesz pustkę, liczysz na wsparcie, a okazuje się, że musisz radzić sobie ze wszystkim samemu. Niestety na początku miłosnej relacji zwykle jesteśmy zaślepieni uczuciami i patrzymy na partnera przez zniekształcający poprawne widzenie pryzmat własnych oczekiwań. Na tym etapie mamy też tendencję do mitologizowania naszego partnera a co za tym, najczęściej nie dostrzegamy jego prawdziwego oblicza. Dopiero po czasie zaczynamy zdawać sobie sprawę, że coś tutaj nie gra, że czujemy się coraz bardziej samotni mając tuż obok podobno bliskiego nam człowieka. Powoli zaczyna wtedy do nas docierać, że brak emocjonalnej wzajemności z partnerem  przynosi nam jedynie rozczarowanie i sprawia coraz więcej bólu... 

A przecież to nie tak miało być ... prawda ? 

LEPIEJ BYĆ SAMEMU NIŻ CIERPIEĆ I DUSIĆ SIĘ W BEZSENSOWNYCH ZWIĄZKACH.

niedziela, 26 maja 2024

Zawsze jesteśmy dziećmi swoich matek...


 Za wszystkimi naszymi historiami zawsze kryje się historia matki, ponieważ to w jej historii zaczyna się nasza. Rozpoznajemy swój los, poznając tę, której dzieckiem jesteśmy. Ojciec – może być domniemany, matka jest pewna. Jej łono, jej łożysko, jej pępowina, nawet jej ciepła skóra, na którą jesteśmy złożeni w chwili wyjścia na świat – wszystko, od czego później próbujemy się oddzielić jak najszybciej i jak najdalej walcząc o swoją wolność i niezależność... Dorastamy...i nikt nie jest tak krytyczny wobec własnych matek jak właśnie my – córki. Pewnie jest to jakoś związane z etapami naszego rozwoju – najpierw je idealizujemy, a potem krytykujemy. Czasem te nasze relacje bywają bardzo skomplikowane i niejednoznaczne.  Mówimy wtedy nigdy "nie będę jak moja matka" po czym w swoim matkowaniu  niejednokrotnie łapiemy się na tym, że w wielu sytuacjach jesteśmy jej wierną kopią.  Taka ironia losu, która pozwala nam wreszcie zrozumieć, że prawdziwe matki nie są idealne... a idealne matki nie są prawdziwe. 

Gość ...

 

Fot.własne

Miło ,że wpadłeś ...  skubany,  wcale się nie bał ... miałam wrażenie , że zwyczajnie pozuje mi do zdjęcia  😊

niedziela, 19 maja 2024

Spadające gwiazdy nie spełniają życzeń, a upadłe anioły już nigdy nie wyfruną...


Muszę sobie uszczknąć .... To takie moje a' propos  w spawie na siłę kreowanych przez media królowych życia lub "Sanatorium Miłości", jak też "gwiazd" wszelakich, także tych politycznych i najróżniejszej maści celebrytów ...


Taka konkluzja...


 Rodzimy się, starzejemy i umieramy. To wszystko naturalne etapy życia, różnimy się tylko długością tego, co pomiędzy początkiem i końcem. Przychodzimy na ten świat bez niczego.... umieramy nie zabierając ze sobą niczego... A w między czasie kłócimy się o wszystko.... Rodzimy się, by się pożegnać, żegnamy się każdego dnia z każdą napotkaną osobą i każda z tych osób żegna się z nami, choć nie zdajemy sobie z tego sprawy. Musimy jednak pamiętać, że podobnie, jak ilość pisanych nam oddechów, tak również liczba tych pożegnań... jest ograniczona. To trywialne, lecz tak właśnie jest i nic nie możemy z tym zrobić. Nic. Nigdy.


czwartek, 16 maja 2024

Rzeczywistość jest zbyt straszna, by brać ją na serio...

 


 Życie jest złożonym zjawiskiem i praktycznie każdej rzeczy można nadać miano "ważnej". Ważna śmierć kogoś bliskiego, ważna praca czy opcja awansu, ważna randka, ważna wizyta u fryzjera, ważny piknik, ważny wybór koloru włosów czy paznokci.  Ta ważność to kwestia bardzo względna, bo dla każdego coś innego czyli  perspektywa gra tutaj główną rolę.  Są ludzie, dla których właściwie wszystko się liczy i jeśli coś nie pójdzie zgodnie ich planem i po ich myśli (a oczywistym jest, że bardzo często się to zdarza) – stają się nieszczęśliwi. Sęk w tym, że to bycie nieszczęśliwym nie pomaga im w NICZYM, wręcz przeciwnie – nadawanie ważności każdej sprawie w życiu może powodować drugie tyle problemów.

Trzeba przyznać niestety, że dość często z uwielbieniem generujemy problemy i nadajemy im ważność, aby móc poużalać się nad sobą, iluzorycznie chroniąc swoje ego przed porażkami, które dzięki takim reakcjom ma szansę przetrwać. Szkoda tylko, że to droga donikąd, bo w praktyce nie ma problemu, który da się rozwiązać, poprzez namiętne rozmyślanie o nim. Nasze sukcesy są efektem naszej pracy. Kłopoty, porażki i problemy są nieodłączną częścią życia, można rzec jego solą ... bez nich nie istniałby nasz wzrost i rozwój. 

Cytat...


 

Czasami a nawet często...

 


Jedzenie może być protezą dla relacji, może zaspokajać potrzebę bezpieczeństwa, zaufania, bliskości, czyli takich aspektów życia, które są właściwe dla związków międzyludzkich.
Deficyt ten powstaje często podczas kształtowania się bezpiecznego przywiązania pomiędzy dzieckiem, a ważnym dla niego dorosłym. Taka konstytuująca się więź może zostać uszkodzona, kiedy dziecku brakuje czułości, zrozumienia i opieki. Powstaje zaprzeczenie, że miłość, empatia i bezpieczeństwo mogą płynąć od drugiej osoby i pojawia się nowy sposób, aby uzupełniać te braki za pomocą jedzenia. Jedzenie łagodzi wtedy uczucie bycia odrzuconym, zranionym i daje złudzenie sytości także w obszarze relacji. Jedzenie niestety niweluje negatywne uczucia tylko chwilowo, głód relacji pozostaje.
- Justyna Dworczyk, "Jedzenie jako oralna fiksacja ".

Samotność wśród ludzi, bywa, bywa, bywa...

 

Czasami myślę, że jestem najbardziej samotnym człowiekiem ze wszystkich, którzy kiedykolwiek istnieli. (...) nie ma to nic wspólnego z obecnością innych; w istocie nienawidzę tych innych, którzy ograbiają mnie z samotności, a zarazem nie oferują mi prawdziwego towarzystwa.

                                      -  Irvin David Yalom

czwartek, 9 maja 2024

Nie wystarczy po prostu żyć...

 


"Nie ma większego syfu niż życie. Wstajesz rano, idziesz do roboty, wracasz do domu zmachany, uśmiechniesz się krzywo do baby, ochrzanisz dzieciaki, kładziesz się do łóżka, czasem przelecisz tę kobitę obok siebie, ale robisz to tylko z nudów, bo już na pamięć znasz każde jej westchnienie, każde stęknięcie, i zasypiasz, zanim ona wróci z łazienki. A rano wszystko od nowa. I tak dzień w dzień, tydzień w tydzień, rok w rok, wreszcie stuka ci czterdziestka i wtedy boisz się obejrzeć za siebie, żeby z przerażenia nie wyskoczyć przez okno."

~ Jan Pelc

Nie wystarczy po prostu żyć. Musisz mieć coś, na co czekasz każdego dnia. Jeżeli nie masz czegoś, na co czekasz... Nie żyjesz. Każdy z nas bywa filozofem dnia codziennego, kiedy podejmuje decyzje, wyraża swoja opinie, deklaruje swoje priorytety czy system wartości. Nie od dziś wiadomo, że społeczeństwo, które nie myśli, szybko degraduje się do poziomu mrówek grzebiących w ziemi. Pewnie w obronie przed tym faktem, w każdym społeczeństwie od zawsze krystalizowała się grupa ludzi, którzy w imieniu innych myślą. To filozofowie – można powiedzieć taka specjalna grupa ludzi wydelegowanych przez społeczeństwo do "zawodowego myślenia". Tak jak są ludzie, którzy poświęcają życie, aby piec innym chleb, inni – aby budować im autostrady i mosty, jeszcze inni, aby obliczać w bankach procenty od ich pieniędzy...tak są też i ci, którzy zawodowo myślą.  Nie mniej nie ma chyba człowieka, który choć trochę nie byłby filozofem. Każdy z nas w swojej codzienności zadaje sobie pytania, które wykraczają poza to, co dziś zjem i ile zarobię w danym miesiącu. Człowiek od zawsze zastanawia się: skąd się wziął? po co żyje? jak powinien żyć? Często dzieje się tak, że wraz z upływem czasu, kiedy troski dnia codziennego przygniatają wszystko inne, ludzie przestają filozofować, stając się zwykłymi zjadaczami chleba. Jednak prędzej czy później te filozoficzne pytania wracają – wystarczy najmniejsze zaburzenie rytmu codzienności, jakiś życiowy kryzys, albo np. wojna czy ciężka choroba lub  odejście kogoś bliskiego, i natychmiast pojawiają się pytania o sens życia, jego cel, początek i koniec. Filozoficznie stwierdzę... nie da się wyeliminować myślenia z naszego życia . I tego wszystkim życzę ...

poniedziałek, 6 maja 2024

Pozbyć się nawyku zamartwiania się...


O tym, jak trudne niekiedy bywa życie, wie wielu z nas. Złe doświadczenia z dzieciństwa, niełatwy okres dorastania, problemy rodzinne, choroby, doświadczenie śmierci bliskich…  Te i wiele innych wydarzeń sprawiają, że niekiedy czujemy się dosłownie przygnieceni i wydaje nam się, że dłużej już tego ciężaru nie uniesiemy. Zaśmiecamy swój umysł "martwieniem się na zapas".  Zamartwiamy się przeszłością albo przyszłością ...albo jednym i drugim naraz. Zapominając, że przecież przeszłości nie możemy zmienić, można co najwyżej o niej zapomnieć (lub przepracować np. z psychologiem, jeśli była trudna), ale nie można jej zmienić. Z kolei przyszłość jeszcze nie zaistniała i nawet nie wiemy czy zaistnieje, nie jest realna, ale możemy ją kształtować naszymi działaniami. To ostatnie przekonanie jak nam się wydaje uzasadnia nasze zamartwianie się przyszłością. Niestety znowu zapominamy o oczywistym fakcie a mianowicie o tym, że samo zamartwianie się nie jest działaniem, więc także tej przyszłości nie zmieni. Jedynie nasze działanie tu i teraz może mieć wpływ na przyszłość, ale samo zamartwianie się to taka "sztuka dla sztuki" i  nie ma większego sensu. Kradnie nam czas, wpędza w niepotrzebny stres, wzbudza lęk, prowadzi do złych zachowań. Przykładowo...martwimy się, że nikt nas nie pokocha, więc wiążemy się z pierwszym napotkanym człowiekiem, który okazuje się niestety nieodpowiednim partnerem i staje się powodem naszych realnych zmartwień. Martwimy się o swoją sytuację finansową, więc pracujemy ponad siły na 2 etaty do późna zaniedbując swoją rodzinę, swoje zdrowie... itp.  Zmartwienia kładą na nasze barki ciężar nie do udźwignięcia. A są nierzeczywistymi wyobrażeniami. Dlaczego, w jakim celu dręczymy samych siebie- nie wiem. Zatem, może zamiast bezsensownie się martwić, lepiej skupić się na teraźniejszości i żyć bardziej świadomie tu i teraz... doceniając to co jest. Tak sobie myślę, że prawdziwym antidotum na nawyk zamartwiania się jest – wdzięczność. Przecież nie możemy jednocześnie zamartwiać się i być wdzięcznym. Albo, albo. Gdy nauczymy się widzieć dobro każdego dnia nawet w najdrobniejszych jego przejawach i  nauczymy się dziękować za wszystkie dobre rzeczy, jakie przytrafiają się nam, to wiele trosk wyda się nam niepotrzebną stratą czasu. Będzie nam łatwiej skupić się na teraźniejszości, na tym na co naprawdę mamy wpływ. Nasz mózg ulegnie pewnemu przeprogramowaniu... przestanie nam podsyłać horrory i zmuszać do martwienia się. Rozbudowując wdzięczność, dostrzegamy też z czasem, że nie na wszystko mamy wpływ a w związku z tym dajemy sobie też przyzwolenie na to by np. to i owo odpuścić... naprawdę życie staje się prostsze, radośniejsze i jakby mniej skomplikowane - bo sami sobie już go tak nie komplikujemy. Oczywistym jest, że ciągle zamartwiając się  nie możemy być szczęśliwi i nie możemy też cieszyć się tym, co mamy tu i teraz... 

sobota, 4 maja 2024

Zaprogramuj się na nowo ...

 


Nic nie dzieje się bez przyczyny, choć może być ona ukryta; rozluźnij się i odpręż dostatecznie długo, żeby przestać być pierdzielącym frajerem, a pewnie zdołasz dogrzebać się powodu.

Stephen King, Czarny Dom

"Dlaczego ciągle trafiam na takich palantów?". Myślisz sobie; no cóż, być może mam pecha lub nie potrafię szybko oceniać drugiej osoby. Na ogół nie przyjdzie ci jednak do głowy, że być może posiadasz pewne cechy lub jesteś pełna przekonań, które przyciągają takich facetów jak magnes. Wszystko, co w naszym życiu najważniejsze, dzieje się poprzez relacje, różne związki.  A wiele z naszych problemów w związkach powstało w relacjach, które nas ukształtowały, czyli tych najwcześniejszych. Warto to sobie uświadomić. Niestety wiele związków opartych jest na komplementarności nerwic. W dużym uproszczeniu... Ludzie szukają takiego partnera (często nie świadomie), który zaspokoi ich potrzeby czytaj braki. To sprawia, że z reguły przyciągają do siebie lub jak kto woli znajdują kogoś, kto też ma problemy, które pchają go w takie właśnie ramiona. Innymi słowy dobierają się na poziomie zaburzenia. Związki takie niestety oparte są na wzajemnym uzależnieniu. Partnerzy wzajemnie traktują się jako narzędzia do zaspokajania swoich potrzeb. Takie układy mogą być krótkotrwałe, ale mogą też trwać latami, to zależy czy dostają od drugiej strony to czego oczekują, chcą. Zależy też np. od tego jak dalece boją się samodzielnego życia.  Jedno jest pewne : takie relacje nie są oparte na prawdziwym uczuciu. I jeśli nawet trwają to wzajemne uzależnienie tylko się pogłębia i z czasem takie związki stają się strasznym wyniszczającym więzieniem, pułapką z której zainteresowani nie potrafią znaleźć wyjścia. Karuzele emocjonalne jakie sobie fundują w takich związkach sprawiają, że tracą niejako możliwość jasnego oglądu rzeczywistości. Dochodzą do "ściany", zamieniają swoje życie w piekło. I choć nie potrafią ze sobą żyć to nie potrafią też żyć bez siebie. Wiem, dla zdrwych jednostek brzmi to absurdalnie, ale nie zmienia to faktu, że nie są to wcale jakieś odosobnione przypadki. Niestety wchodzimy w związki ze schematami, wzorami, brakami emocjonalnymi i przekonaniami wyniesionymi z domu. I jeżeli są one destrukcyjne to niestety potrzebna jest nam terapia indywidualna. Dojrzałość- większości kojarzy się tylko z wiekiem ...tymczasem ona zaczyna się tak naprawdę od przyglądania się sobie tu i teraz. Analizowania siebie , odpowiedzialnego zaopiekowania się sobą. Krótko mówiąc, żeby móc siebie dać, trzeba siebie mieć... Warto więc zweryfikować swoje schematy, przyjrzeć się sobie, "poskładać siebie" ... dzięki czemu będzie można uniknąć powielania błędów i zbudować nową jakość naszych relacji. Znajomość siebie i praca nad sobą pozwalają trzymać na dystans ludzi, którzy mogą nas emocjonalnie skrzywdzić...



I co teraz ?

  A co gdy już ugrzęzłaś w toksycznej relacji?  Najczęściej próbujesz walczyć i chcesz wygrać ze swoim toksykiem? To błąd. Przestań grać w j...