wtorek, 29 kwietnia 2025

Ludzkie pułapki...


 Podajesz serce na dłoni, a drugi człwiek zamiast odwzajemnić się tym samym perfidnie i bezwzględnie cię wykorzystuje. Na początku stara się wzbudzić twoje zaufanie, bombarduje cię miłością, komplementami, rzekomą troską. Wie doskonale co chcesz usłyszeć, udaje kogoś, kim absolutnie nie jest.  To wszystko jest  jedną wielką mistyfikacją, grą. Nie ma w tym absolutnie żadnej szczerości i prawdziwego uczucia. Tylko, że ty jeszcze o tym nie wiesz oczarowana jego niewątpliwym urokiem, coraz bardziej przekonana, że oto trafiłaś na księcia z twojej bajki. On zaś potrafi niezwykle dobrze tobą manipulować i doskonale wie, co powiedzieć i zrobić, aby być wiarygodnym i zapewnić sobie twoje zaufanie.  Na początku znajomości jest bardzo miły i uczynny. Odbierasz go wręcz jako przyjaciela. On sam otacza się wspaniałą aurą, która zaćmiewa jego prawdziwą naturę. Wspiera cię, pomoga w trudnych chwilach, jednak z czasem wszystko całkowicie się zmienia. Z czasem zaczyna pokazywać prawdziwą twarz. Oczywiście nie wszystko wychodzi na wierzch od razu. Najpierw złe sytuacje przeplatane są tymi dobrymi. Myślisz, że to przejściowe. Że jeszcze wszystko się poukłada. Jednak z czasem zaczyna wypływać coraz więcej obojętności. Pojawia się chamstwo, zaciekłość i nawet bezwzględność. Teoretycznie patrzysz na tego samego człowieka, ale widzisz już kogoś zupełnie innego. Nawet oczy wydają się inne. Kiedyś pełne ciepła, a dziś czuć w nich jedynie chłód i pustkę. Co z tym fantem zrobisz to już twoja sprawa ale jedno jest pewne, po takim "przeczołganiu" gdy ten ktoś wdeptał cię w ziemię, rozgniótł po prostu na miazgę twoje poczucie wartości, wypełnił cię ogromnym smutkiem i żalem, z mega stłumioną złością ... trudno jest później zaufać kolejnej osobie. Dlatego chodzi o to, żebyś wyciągnęła wnioski nie na jego temat właściwie, tylko na temat siebie samej. Dlaczego w ogóle byłaś w tej relacji i dlaczego pozwoliłaś na niszczenie siebie, dlaczego sama wcześniej nie odeszłaś? Inaczej nie ruszysz do przodu...  Uwierz to ty wybierasz jakimi ludźmi się otaczasz. Jeżeli ktoś nie szanuje twoich granic, to po prostu odchodzisz, odsuwając go na dalszą orbitę.

czwartek, 24 kwietnia 2025

Dlaczego przyciągam samych palantów ?


 Odpowiedź jest banalnie prosta – bo taki masz zakodowany podstawowy wzorzec męski w swojej podświadomości. Może sprawdź definicję atrakcyjnego faceta/ mężczyzny, którą masz w swojej głowie. Przemyśl swoje stare definicje mężczyzny. Mamy tendencję do przyciągania ludzi, którzy są do nas podobni. Co więcej, im ktoś jest bardziej podobny do nas, tym bardziej jest dla nas atrakcyjny. Przyciągamy więc do siebie ludzi, którzy są zgodni z naszymi myślami i emocjami. Niestety czasem zastanawiamy się też dlaczego ciągle przyciągamy do siebie niewłaściwych ludzi.  Czy wiesz, że typ mężczyzny, który cię pociąga i z jakim wchodzisz w związek, to efekt twoich nieuświadomionych schematów, które za ciebie o tym decydują? I tak... wybierasz faceta słabszego od siebie? Dlaczego? Bo da się go kontrolować, dzięki czemu nie ma obawy przed byciem porzuconą albo zdradzoną. Szukasz takiego, który czuje się gorszy od Ciebie?  Dzięki temu możesz być podziwiana i być w jego oczach ideałem bez wad. Potrzebujesz dominującego twardziela, który powie ci dokładnie, co masz robić i myśleć? Akceptujesz takiego bo przy takim typie realizujesz schemat zależności. A może przygarniasz "chłopczyka z problemami", którym trzeba się zająć jak ratująca mamusia? Wynika to z tego, że nauczyłaś się, że należy się poświęcać dla innych kosztem siebie. A może czujesz się niewystarczająco dobra i kompensujesz to sobie obecnością narcyza z wybujałym ego, który zaimponuje ci swoją rzekomą wiarą w siebie itd, itp.  Przyciągamy taki typ mężczyzn, który jest nam znany – bo tak działa mózg, realizując pochodzące z dzieciństwa schematy /jest ich 18/ i od nich w dużej mierze zależą nasze życiowe wybory. Jeżeli do dziś przyciągałaś do siebie typ faceta, z którym nie chcesz mieć nic do czynienia,  to jest to efekt twego dotychczasowego myślenia i… prawdopodobnie odbicie  jakiejś części twojej osobowości. Oczywiście można  coś z tym zrobić, można uleczyć te nie służące nam schematy. Jeśli zauważasz je u siebie zamiast ładować się w kolejne nieudane relacje przyjrzyj się sobie i popracuj nad sobą. Jeśli sama nie dasz rady umów się z psychoterapeutą... 

poniedziałek, 21 kwietnia 2025

Szanuj siebie...


 Gdy on mówi ci , że jesteś niewystarczająca, że mogłabyś się bardziej postarać... to nie wpadaj w popłoch to nie jest o tobie. To o nim. Naprawdę nie musisz starać się być więcej dla kogoś kto nie widzi ile już wnosisz. Nie ma większego błędu niż pozwolić komuś, zwłaszcza mężczyźnie, który wykorzystuje twoje niepewności, określać twoją wartość. Nie możesz sprawić by ktoś zobaczył twoje światło jeśli on szuka w tobie tylko swoich cieni /czyli wypartych ze świadomości negatywnych aspektów własnej osobowości/.  Zatem nie doginaj się i uwierz  twój spokój jest wart więcej niż próby wpasowania się w czyjąś formę.  Kobieta, która zna swoją wartość nie czuje potrzeby udowadniania jej komukolwiek ani też  nie błaga o uczucie, nie zabiega o akceptację . Nie jesteś  tu by  wpasowywać się w czyjeś zmieniające się oczekiwania. Jesteś tu by dzielić życie z kimś kto cię docenia taką jaka jesteś i inspiruje twój rozwój a nie twoje zwątpienie. Przypomnę ; twoją wartość definiuje nie twoja użyteczność, ustępliwość, dostrajanie się do cudzych oczekiwań, ale to  jakim człowiekiem  jesteś.  Więc jeśli on mówi ci , że jesteś w takim czy innym aspekcie niewystarczająca to może to nie jest ten właściwy  ON  ???

Przypomnienie...


 Prawdziwa miłość nie jest ani zaborcza, ani manipulacyjna. To świadomy akt wspólnej WOLNOŚCI. Zdrowa miłość opiera się na szacunku a nie na ULEGŁOŚCI.

Pamiętaj...

 


niedziela, 20 kwietnia 2025

Nie jesteś połówką, jesteś całością...


 Nie jesteś "połówką". Jesteś całością! Nie potrzebujesz kogoś, kto cię "dopełni", bo jesteś wystarczający taki, jaki jesteś !💛 Zamiast szukać "drugiej połówki", buduj relację sam ze sobą, w której kochasz siebie. Osoby, które ciągle szukają potwierdzenia siebie na zewnątrz najczęściej są jak autostopowicze... łapią nadarzające się okazje. Wyskakują z jednej relacji i zaraz wsiadają do następnej ...byle tylko nie być samotnymi. Czują przymus bycia z kimś bo w pojedynkę czują się niepełne, czują się tymi przysłowiowymi połówkami wymagającymi dopełnienia. Cisza wokół nich i samotność je przeraża, jakby bały się zostać sam na sam ze sobą...dlatego tak gorączkowo poszukują kolejnej relacji, chcą zagłuszyć to co czują, ten niepokój wynikający z ich własnego poczucia bycia niekompletnym. A przecież samotność nie musi być czymś strasznym może być bazą do dalszego wzrostu. Kiedy przestają działać wszelkie "zagłuszacze "pojawia się cisza i dopiero w tej ciszy można się skupić, uważnie przyjrzeć się sobie, zajrzeć do swojego wnętrza , przeanalizować, wyciągnąć wnioski. Krótko mówiąc znacząco poszerzyć swoją samoświadomość. Bardzo często etap samotności w życiu przynosi wiele dobrego. Staje się oczyszczający i potrzebny. Pozwala poukładać myśli, polubić i pokochać siebie. Dojrzeć emocjonalnie i odzyskać komfort psychiczny. Oczywiście, ten etap nie musi trwać wiecznie. Gdy odzyskasz upragniony spokój i stabilność, to będziesz czuć, że jesteś gotowy, żeby spróbować zbudować z kimś nowym swoją przyszłość. Gdy czujesz się wystarczający dla siebie, czujesz się spełniony i nie musisz już szukać potwierdzenia w kimś z zewnątrz - bo nie czujesz tej potrzeby. Wtedy wiesz, że bycie z kimś nie jest koniecznością, musem ale twoim wyborem. Rozumiesz, że musi być to odpowiednia osoba, a nie pierwsza lepsza okazja, która znów zasieje jedynie niepotrzebny chaos w twoim życiu. Najgorsze, co może spotkać człowieka, to bycie w chorej, toksycznej i niszczycielskiej relacji... zatem by tego uniknąć czasem trzeba w ciszy spotkać się sam na sam ze sobą...


poniedziałek, 14 kwietnia 2025

Aktywny wypoczynek ... lubię zwiedzać

Wieś Krzyżowa stała się sławna nie tylko ze znajdującego się tam pięknego pałacu ale także dzięki wydarzeniu z historii najnowszej – Mszy Pojednania, która została odprawiona na podwórzu dzisiejszego ośrodka spotkań 12 listopada 1989 r. Doszło wówczas do symbolicznej wymiany znaku pojednania między polskim premierem Tadeuszem Mazowieckim i kanclerzem RFN Helmutem Kohlem.



Jezioro Bystrzyckie w Zagórzu Śląskim. Niestety nadal jezioro jest niemal pozbawione wody z powodu awarii mechanizmu w zaporze. 🤔


 


Zagórze Śląskie... wdrapałam się na Górę Choinę by podziwiać Zamek Grodno / średniowieczna warownia/ . 👍😀


Urokliwe plenery Gór Sowich.

/ wszystkie zdjęcia w tym poście są mego autorstwa/


piątek, 11 kwietnia 2025

Pycha kroczy przed upadkiem...


 Przyglądam się rzeczywistości, w której żyję i własnym oczom i uszom nie wierzę. Nastała moda na chamstwo, moda na bycie awanturnikiem, moda na bycie agresywnym. Chamstwo puszy się wszędzie i w zasadzie już mało kogo porusza, stało się niemal obowiązującą normą. Mamy teraz czas,  że chamswo i to pełną gębą, weszło na polityczne salony. Dziś merytoryczna dyskusja, deliberacja, spokój, łagodność, rozwaga, odpowiedzialność za słowa i decyzje przestały być w cenie. Za to w cenie jest chamstwo, agresja, pokazanie - "zobaczcie jaki jestem silny, jaki jestem ważny, nikogo się nie boję, wszystko mogę, zaraz zrobię ze wszystkimi porządek". Doszliśmy do tego, że polityk prezentujący polityczne chamstwo jest  wręcz podziwiany. Dlaczego ? Bo wyborcom wydaje się on silny i sprawczy, bo robi wrażenie, że potrafi zrobić coś czego inni nie potrafią zrobić. W przszłości politycznych chamów było wielu wystarczy wspomnieć Stalina, Hitlera , że o pomniejszych nie wspomnę. I co, jak to się dla nas, dla świata skończyło ?  Chyba już zapomnieliśmy.  Zapomnieliśmy, że podziw dla chamstwa, awanturnictwa i siły to największe zagrożenie dla demokracji? Współcześnie ludzie czują się słabi, często sami nie radzą sobie ze swoim życiem. Toteż tacy ludzie patrzą na tych bezczelnych polityków z podziwem i na nich głosują. Mało tego, to rodzi w nich pokusę by działać tak samo jak ich polityczni idole i rozwiązywać problemy siłą. A to zawsze jest zarzewiem dla tego ażeby wzniósł się w górę ogień totalitaryzmu i agresji.  Tak sobie myślę, że jeśli wszyscy staniemy się chamami to nasz świat się rozpadnie, ulegnie totalnej destrukcji. Początki tej destrukcji wydają się już być widoczne...


czwartek, 10 kwietnia 2025

Przemoc szkolna ...


 Przemoc rówieśnicza to poważny problem dotykający dzieci i młodzież w szkołach. Obejmuje różne formy przemocy — fizyczną, werbalną, emocjonalną oraz cyberprzemoc. Przemoc nie jest przejawem siły, lecz słabości. Osoby stosujące przemoc często próbują wywołać strach, bo nie znają innych, zdrowych sposobów budowania relacji i radzenia sobie z trudnymi emocjami. Osoby te często same zmagają się z deficytami emocjonalnymi, niskim poczuciem własnej wartości, brakiem empatii lub problemami w relacjach rodzinnych. Agresja wobec rówieśników bywa dla nich sposobem na zdobycie kontroli, popularności albo ukrycie własnych słabości. Ofiary przemocy w szkole to często dzieci bardziej introwertyczne, trzymające się na uboczu, mające problemy z nawiązywaniem kontaktu z innymi. Co by nie powiedzieć i jedna i druga strona potrzebuje pomocy. Niezależnie od wszystkiego trzeba sobie jasno powiedzieć, że przemoc rówieśnicza /jak każda inna/, powinna być stanowczo potępiana. I choć przemoc w szkole nie jest zjawiskiem nowym, to jednak nadal spotyka się z bezradnością - zarówno ze strony innych uczniów, kadry nauczycielskiej, jak i rodziców. Przez hejt, który spotykają w szkole oraz w przestrzeni internetowej wiele dzieciaków popełnia samobójstwa. Przy okazji każdego takiego nagłośnionego w mediach doniesienia powstaje tumult. Robi się głośno, wszyscy solidaryzują się z ofiarą, z jej rodziną. Dużo się mówi o problemie, ale co się robiło wcześniej by temu zapobiec?! Po czym sprawa ucicha, w natłoku codziennych sensacji wszyscy zapominają o sprawie, nikt nie pyta czy i jak ukarano winnych, jakie kroki zapobiegawcze podjęto na przyszłość. I tak do następnego razu. Owszem można załamywać ręce nad kondycją nastolatków, można zwalać na social media, na rodziców, na system edukacji. Możemy, tylko, co to da? Pozwolę sobie powiedzieć, że dzieci są w pewnym sensie odbiciem nas dorosłych, zatem chcąc coś zmienić najpierw przyjrzyjmy się sobie. Zacznijmy tak w ogóle od świata dorosłych? Może spróbujmy "bardziej BYĆ niż MIEĆ", bardziej zwracać na siebie uwagę, słyszeć się i rozumieć nawzajem. Może my dorośli zacznijmy  promowanie kultury szacunku, empatii, właściwych postaw wobec drugiego człowieka, postaw tolerancji dla inności i odmienności...nie teoretyzując, nie gadając frazesami a świecąc osobistym przykładem? Nie zapominajmy, że młodzi ludzie uczą się od nas dorosłych. Oni nas obserwują i dostrzegają każdy brak spójności, zakłamanie, fałsz i wszelką nieprawdę. Dzieci nie słuchają tego, co mówimy – one patrzą na to, co robimy.  Czy w końcu jako społeczeństwo, zaczniemy faktycznie walczyć z wszechogarniającym hejtem, czy tylko będziemy dalej z świętym oburzeniem w głosie o tym mówić od okazji do okazji?! 

środa, 9 kwietnia 2025

Toksyczne media...


 Moim zdaniem rzetelne media już nie istnieją i nie mogą kontrolować polityków. Politycy są w zasadzie bezkarni. Mogą pleść co im ślina na język przyniesie, mogą kłamać, obrażać bez żadnych konsekwencji. Mało tego media realnie szkodzą - uważam, że mają swój współudział w dochodzeniu brunatnych i wprost faszystowskich polityków do władzy i w tym sensie, zagrażają naszemu bezpieczeństwu i życiu. Toksyczne media w Polsce to temat, który coraz bardziej daje się nam we znaki zamiast rzetelnej informacji, edukacji dostajemy codzienną dawkę manipulacji, swoistej dezinformacji. Wypaczają rzeczywistość, grają na na naszych emocjach, na strachu, na lęku, na obawach, na przerażeniu, na złości i gniewie, na takich najbardziej prymitywnych, niskich instynktach. Robią ludziom wodę z mózgu, pogłębiają społeczne podziały. Media przestały być obiektywne, stały się sprzedajne, interesowne, propagandowe, popierają partie polit., od których dostają pieniądze, bądź mają jakieś inne wymierne korzyści i profity.  
 Wiem, że nie zreformuję mediów ale przynajmniej mogę wyrazić swój sprzeciw, niezgodę na to co się dzieje ...

niedziela, 6 kwietnia 2025

Rozważania z czekoladą w ustach ...


 Nie wiem jak to się mogło stać, ale odkryłam w czeluściach kredensu zachomikowaną i zapomnianą czekoladę. Radość, bo jest niedziela, wszystko raczej nieczynne, a gdyby nawet, to i tak nie pobiegnę do sklepu, bo mi się nie chce no i się odchudzam przecież. Znalezione nie kradzione, więc wstydu nie będzie... jeśli zjem rządek, no, może dwa?!  Choć jak znam siebie nie spocznę póki nie zjem całej. Poza tym takie wyleżane podstarzałe nieco kalorie już tak nie tuczą - chyba? Przy okazji naszły mnie  rozważania nad czekoladą. Rozgryzając kosteczkę po kosteczce zastanawiam się czy człowiek w ciągu życia mądrzeje w tempie jednostajnie przyspieszonym? Czy stopniowo dojrzewa we wszystkich dziedzinach życia, by pod koniec faktycznie zostać najlepszą ze swoich wersji? Moje doświadczenie temu przeczy. Czasem myślę, że najlepszą wersją siebie już byłam...ta zmodyfikowana przez życie wydaje mi się już taką nie być. W wieku trzydziestu lat byłam obowiązkowa i konsekwentna. Białe to białe, czarne to czarne... żadnych barw pośrednich, żadnego doginania się. Prawda zawsze zwycięża. Miałam głębokie przeświadczenie, że życie to jest zadanie do wykonania, a egzaminatorem jest jakaś Siła Wyższa. Oczywista, że chciałam zdać ten egzamin celująco więc bardzo się starałam. Nie byłam idealna, wręcz odwrotnie ciągle czułam się nie wystarczająca, byłam bardzo zżyta z moimi kompleksami,  ale nie używałam brzydkich wyrazów i uważałam, że małżeństwo jest najlepszą formą istnienia w społeczeństwie, zaś żelazna wierność jest podstawą związku. Walczyłam o "Złotą Palmę" matki roku, żony roku, pracownika roku, córki roku, gospodyni roku itp. Niestety życie zweryfikowało moje naiwne choć tak bardzo zaangażowane podejście. Okazało się, że mąż ma zdecydowanie inną koncepcję na siebie. Wcale nie chce być przodownikiem pracy, wolałby wcale nie pracować, zapomniał, że założył rodzinę, wierność też nie była jego mocną stroną. Wszystkie konferencje pokojowe kończyły się fiaskiem. A ja dojrzewałam. Potwierdziła się stara prawda, że gdy w zaprzęgu jeden koń dobrze ciągnie, to drugi przestaje. Wreszcie dotarło do mnie, że i tak sama ciągnę ten wóz - więc się rozwiodłam. To oczywiście pozwoliło mi pozbyć się jednego dużego problemu czyli męża ale poza tym niewiele zmieniło. Cała reszta problemów została.  A, że życie nie stoi w miejscu więc po latach rekonwalescencji znowu się zakochałam i wzięłam drugi ślub.  Wydawało się, że tym razem to będzie nowy super sezon serialu biograficznego, bohaterka zmieniła już nieco styl i środowisko, jej świadomość się rozszerzyła i wydawało się, że tak już zostanie.  Ale człowieku, nie panosz się we własnym losie! Nie jesteś w stanie go kontrolować. Nowa miłość najpierw bywa nadziemską witalnością, a potem się racjonalizuje, dochodzą komponenty przyziemnej codzienności, wyłażą z człowieka cechy które starał się maskować, a których ty w miłosnym zaślepieniu nie zauważyłaś. I tak w kolejnym sezonie serialu biograficznego bohaterka radykalnie zmienia poglądy na wierność, na miłość, na uczciwość małżeńską a nawet na piękno mowy ojczystej. W moim przypadku piękny progres doznał regresu: nie uważam już, że małżeństwo jest źródłem szczęścia i oto potrafię przeklinać jak szewc...odkryłam, jak wielką ulgę daje soczysty wulgaryzm! Wyleczyłam się z naiwności. Ostatecznie i ten serial kończy się fiaskiem. Okazał się totalnie nierentowny. Mamy więc rozwód i kolejny raz muszę się podźwignąć, udowodnić sobie i światu, że dam radę. Nie było łatwo. Jednoosobowa odpowiedzialność za wszystko w firmie pt. RODZINA jest bardzo wyczerpująca. Podołałam, ale gdybym dziś znowu mogła być młoda i miała /z tą moją teraźniejszą wiedzą i doświadczeniem/ podjąć decyzję o założeniu rodziny i posiadaniu dzieci, mocno bym się zastanawiała. Bardziej bym była na nie, niż na tak.  Grubo po czterdziestce gdy dzieci stały się dorosłe, zrobiło się wokół mnie ciszej i mogłam nieco zwolnić... wreszcie mogłam się rozejrzeć wokół a także zajrzeć w siebie. W efekcie tego zobaczyłam jak mało było mnie w moim życiu. Zawsze dyspozycyjna i na maksa oddana dla innych... prawie zapomniałam o sobie. Poczułam, że czas z tym skończyć. Czas wreszcie zadbać o siebie i sprawić sobie trochę radości. Żyje się raz i należy to wykorzystać. Na pewno nie można nadrobić straconego czasu. Ale dzięki zmianie priorytetów i podejścia do samej siebie udało mi się jeszcze znacząco powiększyć mój osobisty zbiór pięknych wspomnień dotyczących poznanych ludzi, odwiedzonych miejsc, czy przeżytych zdarzeń. Tak sobie myślę, że starzenie się jest równie złożonym procesem jak dorastanie. Na tym etapie życia też robi się głupoty, klnie i niekoniecznie jest się tą najlepszą wersją siebie. Człowiek w każdym wieku co jakiś czas doznaje dezintegracji osobowości, a potem zaczyna od nowa i to nie zawsze na odpowiednim poziomie. Nie ukrywam zaczęłam już ostatni sezon mojego autobiograficznego serialu. Jak się potoczą dalsze losy bohaterki - nie wiem. Ale wiem, że przy tych rozważaniach opchnęłam całą tabliczkę czekolady. I to by było na tyle w kwestii czy człowiek w ciągu życia mądrzeje na tyle by u jego kresu stać się najlepszą wersją siebie ... 


piątek, 4 kwietnia 2025

Pewność siebie...

 

Brak pewności siebie jest jak rak. Dojrzewa w nas latami. Na początku możemy z nim żyć, z czasem jednak coraz bardziej nam przeszkadza. Niszczy w nas radość z życia, nie pozwala w pełni być sobą i przeżywać wielu wspaniałych chwil. Sprawia, że stajemy się skryci i coraz bardziej zamykamy się na innych, rezygnujemy z życia pełnią na rzecz tego co wydaje się bezpieczne. Zadowalamy się jego ochłapami. Byle by tylko nie doznać kolejnego zawodu, by życie nie bolało. Zaczynamy się chronić... przewidując najgorsze minimalizujemy oczekiwania, rezygnujemy z marzeń , planów. Brak pewności tłamsi nas, paraliżuje, nie pozwalając mówić naszemu wewnętrznemu głosowi. Sprawia, że czujemy ciągły strach, który powoduje, że czujemy się totalnie bezsilni wobec tego co nas spotyka. Ta unikowa strategia życia wydaje się bezpieczna, ale jest niestety ograniczająca. Bo ograniczając oczekiwania by uniknąć bólu ograniczamy także otwartość na życie. Relacje  tracą głębię. Plany przestają być marzeniami. Entuzjazm ustępuje miejsca ostrożności a możliwa radość rodzi się już  z lękiem przed stratą. Głównym celem ludzi bez poczucia własnej wartości jest unikanie cierpienia. Powiem więcej: PANICZNE UNIKANIE CIERPIENIA. Nie podejmujemy działania bo boimy się rozczarowania, klęski czy tego, że zostaniemy wyśmiani przez otoczenie. Najgorsze jest to, że ten strach najczęściej jest totalnie irracjonalny. Jest on wywoływany przez nasz umysł by uchronić nas od niebezpieczeństwa, jednak w większości sytuacji jest on zupełnie niepotrzebny. Ulegając wizjom tworzonym przez nasz umysł stajemy się jego więźniami. . Każdy z nas ma określone filtry które "zdobył" podczas życia przez pryzmat których ocenia rzeczywistość. Każdy wypracował też swoje strategie radzenia sobie z tym co go w życiu spotyka. Właśnie dlatego  w konkretnej sytuacji osiągamy różne rezultaty. Jedna osoba radzi sobie bez problemu podczas gdy inna załamuje się i nie daje rady. Widząc kogoś cichego, zamkniętego w sobie w pierwszym odruchu myślimy o nim jako o osobie, która musi być dobra, szlachetna i wyrozumiała, bo przecież nie wdaję się w kłótnie, jest spokojna i nie krytykuje. Takie osoby zazwyczaj nie lubią się wychylać, zawsze idą za głosem tłumu oraz boją się marzyć. Jednak brak pewności siebie to zupełnie coś innego niż wrażliwość, opanowanie czy skromność. Osoby o zaburzonym poczuciu własnej wartości to ludzie zagubieni, szukający w głębi duszy pomocy. Nie potrafią oni uzewnętrzniać swoich uczuć przez co nawet pozytywne rzeczy stają się dla nich uciążliwe bo nie umieją się nimi cieszyć. Brak pewności siebie utrudnia im dostrzeżenie tego, że są wartościowi, że posiadają siłę, moc, które w nich drzemią i tylko czekają by się z nich wydobyć. Brak pewności siebie TO NIE JEST CECHA CHARAKTERU! Nikt nie rodzi się z kompleksami i nikt też jako małe dziecko nie ma siebie za osobę gorszą, mniej wartościową. Brak pewności siebie może mieć różne źródła. Nabyliśmy to wraz z lękiem na drodze negatywnych doświadczeń życiowych. Inne przyczyny to  brak wsparcia i akceptacji ze strony innych, a także przekonania, które kształtują nasze myśli i zachowania.  Jeśli więc uznamy to za fakt, to jasnym się staje, że dzięki samoobserwacji i pracy nad sobą mamy szansę wiele zmienić . 



czwartek, 3 kwietnia 2025

Nie bądź "bluszczem"...


 Uzależnienie emocjonalne od drugiej osoby to odmiana utraty własnej samodzielności. Często trudne jest ono do wychwycenia, bo jest mylnie utożsamiane z miłością i oddaniem. Osoba uzależniona emocjonalnie traktuje partnera jako kogoś  niezbędnego do życia, bez którego jej normalne funkcjonowanie nie jest możliwe. Bojąc się, że go utraci robi więc wszystko, by druga osoba była szczęśliwa. Staje się przy tym zaborcza. Owładnięta jest obsesją zaspokajania wszelkich potrzeb partnera. Robi wszystko, co w jej mniemaniu zapewni jej związkowi trwałość, poświęcając swój czas, tłumiąc swoje potrzeby i rezygnując z siebie, przesuwając swoje granice. Poświęca coraz więcej, byle tylko upewnić się, że nic się nie zmieni i ukochany jej nie zostawi. Chce mieć partnera na wyłączność, potrzebuje nieustannych dowodów przywiązania i wciąż musi słyszeć, że jest dla drugiej osoby ważna. Każde zwiększanie dystansu powoduje skrajne reakcje. Jej samoocena jest uzależniona od relacji z partnerem. To nie jest zdrowa relacja, to nie jest miłość, to lęk przed byciem samą, lęk przed byciem sobą. Lęk,  że nie jesteś wystarczająca. Lęk, że jeśli nie masz tej osoby obok to nie istniejesz, nic nie znaczysz. Przypommij sobie : ten ucisk w żołądku, drżenie dłoni gdy nie wraca na czas, gdy nie ma od niego odpowiedzi, pisanie setek sms/ów, sprawdzanie ostatniego połaczenia po raz 15/ty itp. Uwierz to nie jest miłość. To niepokój. To emocjonalna zależność przebrana za uczucie. Najgorsze w tym wszystkim jest to, że nikt ci nie powiedział , że można inaczej. Bo nikt cię nie nauczył jak kochać bez POTRZEBY. Jak być z kimś z WYBORU a nie z BRAKU. Dopóki mylisz lęk z miłością będziesz się kurczyć w relacjach zamiast wzrastać. Będziesz przycinać się  do formy, dopasowywać się na siłę, byle tylko go zadowolić, byle ten ktoś cię nie zostawił. Będziesz rezygnować z siebie, żeby pasować. Będziesz zdradzać siebie bojąc się, że inaczej nikt cię nie wybierze. Takie zachowania to nie przejaw miłości to raczej desperacka próba  uciszenia wewnętrznej pustki czyimś "jestem". To nie miłość to lęk w przebraniu. Myślisz sobie:  "bez niego mnie nie ma", " bez niego nie wiem kim jestem", "bez niego nie potrafię oddychać"... ale to nie prawda. Nie umrzesz. Bez niego po prostu po raz pierwszy masz szansę zobaczyć siebie bez protez, bez podpórek, bez roli do zagrania. Owszem to boli, bo kiedy ten ktoś znika zostaje pustka. Tylko, że ta pustka to nie brak miłości, to brak ciebie w tym wszystkim. Bo całe życie się doginałaś, próbowałaś schować swój ból w cudzych ramionach, zagłuszyć samotność cudzym oddechem, zbudować poczucie własnej wartości na czyimś spojrzeniu, myliłaś bliskość z przylepieniem, miłość z ratunkiem, obecność z gwarancją... Tymczasem prawdziwa miłość nie mówi zostań bo bez ciebie się rozpadnę, bo bez ciebie nie umiem oddychać. Prawdziwa miłość nie zakłada kajdan ale dodaje skrzydeł. Prawdziwa miłość mówi idź jeśli musisz, a jeśli wrócisz to nie dlatego, że musisz ale dlatego, że chcesz. Prawdziwa relacja przemienia obie strony, pozwala im wzrastać, ale ty w tej relacji się nie przemieniłaś. Ty się zredukowałaś, wygładzałaś krawędzie, przycinałaś duszę do formatu AKCEPTOWALNE. Prawda zaś jest prosta...jeśli musisz przestać być sobą, żeby ktoś z tobą został to już jesteś sama. Zatem dopóki nie nauczysz się być sama, nie dowiesz się kim naprawdę jesteś gdy nikt nie patrzy. Dokąd nie zaakceptujesz prawdziwej siebie i nie poczujesz swojej wartości ... to każde czyjeś KOCHAM CIĘ dalej będzie dla ciebie ratunkiem a nie świadomym wyborem. Ciągle będziesz grzęznąć w niesatysfakcjonujących cię relacjach.



Lubiąż...

       Fot. własne Opactwo Cystersów w Lubiążu ...ten monumentalny obiekt niezmiennie robi wrażenie... Warto tu zajrzeć.