niedziela, 26 lutego 2023

Blisko, daleko, blisko...


 Kiedy kobieta wchodzi "głodna" w relacje tzn., jeśli nie czuje się ważna dla samej siebie, w zewnętrznym świecie szuka potwierdzenia swojej wartości i ważności, zdanie innych na jej temat jest ważniejsze niż to, co sama o sobie myśli. Jeżeli towarzyszy jej lęk przed samotnością, przed odrzuceniem, potrzeba zasłużenia na miłość, niewiara w to, że można ją tak po prostu kochać  - wtedy istnieje duża szansa granicząca z pewnością, że trafi na ofiarodawcę okruszków.

Jeżeli czujesz się w swojej relacji jak na huśtawce; raz on jest blisko, tak że aż dech zapiera, to znów dzieli was odległość jak stąd do księżyca. Czasem on daje ci całą swoją uwagę, a potem nagle zupełnie bez powodu wycofuje się a ciebie odkłada na półkę jak zbędny przedmiot. Czujesz, że żongluje tobą jak piłką na gumce: blisko – daleko, blisko – daleko… Jeśli doświadczyłaś lub jesteś w podobnej relacji, to doskonale wiesz, o co chodzi i wiesz już o czym mówię. Pojawia się i znika...Wróci, jasne, że wróci, wyskoczy jak królik z kapelusza, sięgnie po ciebie z zamkniętymi oczyma, bo przecież ty zawsze leżysz dokładnie w tym miejscu, w którym cię odłożył i czekasz. Tak... trzyma cię na " standby'u " czyli w stanie gotowości, w stanie pogotowia - daje tylko tyle , żebyś nie wycofała zaangażowania. Kiedy czuje , że wycofujesz  zainteresowanie, dystansujesz się on wraca "dosypuje do pieca" i rozpala twoje emocje na nowo, znowu jesteś dla niego najważniejszą kobietą na świecie. Ponownie cię nakarmi, da więcej niż zwykle, zaprosi do suto zastawionego stołu po to, by za moment wszystko zabrać, zniknąć... ale na otarcie łez, nakarmi jeszcze okruchami miłości. I tak do następnego razu. Dziobiesz sobie te okruchy, zadowalasz się nimi i uzależniasz się emocjonalnie od ich sprzedawcy. Nie jesteś świadoma, że takie zachowania są formą manipulacji, a nawet przemocy. Z czasem zaczynasz się orientować, że zamiast bliskości, miłości, bezpieczeństwa, stabilności  dostajesz tylko tego pozory. Zauważasz, że twój jakże ukochany rzuca ci jedynie okruchy: uwagi, zainteresowania, swojego czasu oraz zaangażowania. Rozbudza twoje nadzieje, za chwilę znika i znowu się pojawia. I tylko nie wiedzieć czemu to ty czujesz się podle, czujesz się winna,  że to z tobą coś nie tak. Podczas gdy on ma się świetnie i bez skrupułów za każdym razem gdy odpływa zostawia cię z poczuciem dezorientacji, niezrozumienia, chaosu a w miarę trwania tego rollecoastera sprawia, że czujesz się tylko gorzej. Czujesz się odrzucona, oszukana, nie warta miłości...twoja samoocena spada jeszcze bardziej. Takie powtarzanie na okrągło cyklu: uwodzenia, zawodzenia, kontrolowania poprzez rozbudzanie twoich potrzeb, fantazji, wywoływanie uczucia głodu kontaktu, bliskości, pozorów miłości... ma na celu uwiązać cię emocjonalnie i uzależnić od takiego osobnika. On gra z tobą w tą grę dla swoich korzyści nie licząc się z tym, że tobie sprawia ból, że cię krzywdzi. Twój oprawca poniża cię w określonym celu... żeby samemu móc się wywyższyć, by mieć władzę nad tobą. Dlatego, jeśli zadajesz sobie pytanie dlaczego czuję się nieszczęśliwa, skoro on jest taki wspaniały? Jeśli czujesz, że w waszej relacji coś jest nie tak, czujesz dyskomfort, czujesz się źle traktowana, niepewna, zdezorientowana... uwierz sobie. Uwierz, że to jest znak, że coś jest na rzeczy i  warto a nawet trzeba się nad tym pochylić. I nie po to by go zrozumieć, usprawiedliwić i  mu wybaczyć ...ale by w miarę szybko wyskoczyć z takiej relacji bez większych obrażeń.

Mimo iż często teoretycznie dobrze wiemy, na czym polega opresja, to czasem na swoim podwórku nie potrafimy jej rozpoznać. Dlatego tkwimy w złych związkach, szukamy winy w sobie, a nie w zachowaniu partnera, który stosuje wobec nas przemoc tak sprytnie, że z pozoru trudno mu coś zarzucić.  Jeśli czujemy, że w związku z daną osobą tracimy poczucie własnej wartości, godności, to jest to pierwszy sygnał, że ta relacja nas wyniszcza, zamiast wzmacniać. I nie warto w niej tkwić. Każdy związek przeżywa swoje upadki i wzloty, ważne jest, by kryzysy były rozwijające a nie krzywdzące. Kiedy widzimy, że dzieje się nam krzywda, bierzemy nogi za pas. Bo miłość nigdy nie niszczy, a zawsze tworzy. A skoro dzieje się inaczej to znaczy , że jej  tam nie ma. Będąc w związku nie powinnaś czuć się nieustannie wykończona, jakbyś wciąż płynęła pod prąd. Powinnaś czuć, że twój partner stara się cię zrozumieć, a nie atakować i krytykować. Zasługujesz na to, żeby czuć, że twój partner jest naprawdę partnerem – kimś, z kim idzie się przez życie, a nie kimś przeciwko komu się walczy. Zdrowy związek to nie surwiwalowy obóz,  na którym musisz walczyć o przetrwanie. 

Nie bądź męczennicą. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Nie wystarczy po prostu żyć...

  "Nie ma większego syfu niż życie. Wstajesz rano, idziesz do roboty, wracasz do domu zmachany, uśmiechniesz się krzywo do baby, ochrza...