Szanuję siebie, szanuję innych i tego też oczekuję od innych dla siebie. To musi działać w obie strony. Brak wzajemnego szacunku to brak relacji. Szanuję siebie... a to oznacza, że akceptuję siebie taką jaką jestem /z wadami i zaletami/, ufam sobie, mam poczucie własnej wartości i godności. Mam głębokie przekonanie, że zasługuję na to, aby być dobrze traktowana, a to przekonanie nie pozwala mi na usprawiedliwianie osób krzywdzących mnie i wykorzystujących dla własnych celów. W praktyce oznacza to, że nie gonię za czyjąś uwagą, nie zabiegam o kontakt i zainteresowanie, gdy druga strona mnie ignoruje. Nie poświęcam się, jeśli inni nie doceniają moich wysiłków. Mój szacunek dla siebie samej wynika z respektowania wewnętrznych przekonań i granic – dlatego nigdy ich nie przekraczam na potrzeby drugiej osoby, czy żeby komuś się przypodobać. Nie utrzymuję kontaktów z tymi, którzy choćby tylko próbują traktować mnie przedmiotowo. Pomoc jest skuteczna tylko wtedy, gdy druga strona bierze odpowiedzialność za swój los – a nie wtedy, gdy zrzuca go na barki kogoś innego dlatego... nie ratuję tych, którzy nie chcą być uratowani. Wiem, że przeprosiny bez realnej zmiany swojego zachowania to manipulacja, a obietnice bez działania to nic innego niż gra na przeczekanie i dlatego ...nie daję naiwnie drugiej, piątej i dziesiątej szansy tym, którzy mnie notorycznie zawodzą. Nie przepraszam też...za to, że mam wysokie standardy i nie idę na kompromisy. Szanując siebie nie porównuję się i nie rywalizuję z innymi kobietami bo wiem, że jestem wartością samą w sobie. A czego nie wybaczam innym? Nie wybaczam im : ZDRADY ZAUFANIA, braku LOJALNOŚCI, braku SZACUNKU dla mojego wysiłku, pracy, moich poświęceń. NIEODPOWIEDZIALNOŚCI, nie dotrzymywania słowa, braku honoru w wypełnianiu obietnic. BRAKU WSPARCIA w chwili gdy naprawdę tego potrzebuję. NIEDOCENIANIA, WĄTPIENIA w moje zdolności, deprecjonowania mojej osoby.

To bardzo spójne i dojrzałe podejście do relacji. Widać w tym dużą świadomość siebie i jasno postawione granice, które nie wynikają z chłodu czy braku empatii, ale z doświadczenia i szacunku do samej siebie. Szczególnie trafia do mnie to, że szacunek musi działać w obie strony — bez tego żadna relacja, niezależnie od formy, nie ma solidnych podstaw.
OdpowiedzUsuńJest w tym też coś ważnego i często pomijanego: odpowiedzialność po drugiej stronie. Pomaganie za wszelką cenę, kosztem siebie, prędzej czy później prowadzi do wypalenia i poczucia bycia wykorzystywanym. Umiejętność odejścia, gdy ktoś notorycznie zawodzi, nie jest brakiem serca, tylko oznaką zdrowego rozsądku.
To tekst, który nie atakuje innych, ale jasno mówi „wiem, kim jestem i na co się nie godzę”. I właśnie ta konsekwencja sprawia, że brzmi on autentycznie i przekonująco.
Bardzo mądre podejście, choć czasem człowiek musi się sparzyć, żeby dojść do takich wniosków, zrozumieć, że lepiej nie mieć żadnych relacji, niż mieć takie nieszczere, pozbawione szacunki i lojalności. Też długo do tego dojrzewałam i teraz jest mi dużo lepiej.
OdpowiedzUsuń