wtorek, 3 września 2024

"Syndrom dziadków-niewolników"...

 

Często słyszę od moich koleżanek emerytek ...nie mam czasu, nie mogę, jestem zajęta. Powód. Biegają od jednej córki do drugiej lub syna i zajmują się wnukami , pomagają jak mogą i co tu dużo mówić wyręczają. Od jednej z nich usłyszałam gorzkie wyznanie ... "wiesz dziś żałuję , że oddałam im tyle lat zamiast zadbać o siebie. Gdy córka urodziła wnuka potrzebowała mojej pomocy. Przeniosłam się nawet do jej domu by nie tracić czasu na dojazdy i być pod ręką w każdej chwili. Zajmowałam się wnukiem, domem, ogrodem nimi wszystkimi z całym oddaniem, można rzec przejęłam wszystkie obowiązki. Pewnego dnia gdy wnuk zdał do liceum córka powiedziała mi: właściwie to mamusia nie jest tu potrzebna, może więc mamusia wróci do siebie? I tak skończyła się moja "misja" a wnuk... cóż nie ma teraz czasu dla mnie. Przecież ma tyle nauki i różnych zajęć..." Przyznam, że ta opowieść dała mi do myślenia. W wielu rodzinach ciągle pokutuje przekonanie, że najważniejszym obowiązkiem babci jest zajmować się wnukami. " Instytucja " babci i dziadka... taka nowoczesna wersja niewolnictwa, skrępowanego więzami uczuciowymi, to darmowa pomoc przy wnukach i prowadzeniu domu. Często w pełnym wymiarze godzin i do tego niezawodna. Bo przecież na babcie i dziadków zawsze można liczyć ... przecież kochają swoje wnuki, więc nie odmówią. Nieumiejący odmówić rodzinie seniorzy bywają nadużywani, a co za tym przepracowani, zestresowani i przytłoczeni natłokiem obowiązków, ale robią dobrą minę do złej gry, rezygnują z własnego życia, ze swoich potrzeb, marzeń. Bo przecież nie wypada powiedzieć NIE, bo będzie kwas w rodzinie, co ludzie powiedzą itd. A młodzi po prostu wpisują babcie lub dziadków w swój program życiowy i... stosując szantaż moralny, emocjonalny, wymuszają darmową pracę różnego rodzaju. Dzięki nieodpłatnej pomocy dziadków, która jest porównywalna z zakresem obowiązków niań zatrudnionych na pełen etat, rodzice małych dzieci mogą realizować się zawodowo, zyskać też czas dla siebie a i często finansowo zaoszczędzić kosztem dziadków. No bo niby jakie potrzeby ma stary człowiek?  Planując pierwsze czy też kolejne dziecko nie przychodzi im nawet do głowy, że skoro zdecydowali się na ten krok to ich obowiązkiem jest zorganizować sobie życie tak, jakby babci nie było. Innymi słowy to jest rodziców a nie dziadków "broszka". Dziadkowie to może być tylko wartość dodana...mogą na tyle na ile mogą i chcą, ale nic nie muszą.  Niestety konsekwencje i cały ciężar wynikający z decyzji  związanej z posiadaniem i wychowaniem dzieci spoczywa na rodzicach. Jeżeli rodzice nie są w stanie tego unieść tzn., że pora szybko dojrzeć, dorosnąć do ról jakie się podjęło, wziąć pełną odpowiedzialność za swoje życiowe decyzje. Cóż, czas dziecięcych zabaw " w dom", "w mamę" i "tatę" dawno i bezpowrotnie minął.  Teraz to już jest serio. Mówię poważnie : serio, serio ! 


2 komentarze:

  1. Pomoc się przydaje na pewno, ale pomoc a wykorzystywanie to trzeba odróżnić. Jak ktoś się decyduje na dzieci no to niech zdaje sobie sprawę, że musi się nim zajmować i zmienić swoje życie przynajmniej na jakiś czas. Chociaż teraz już chyba też więcej osób się stawia i nie chce sie zajmować wnukami.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Piszesz, że coraz więcej osób się "stawia" :) No cóż- bardzo dobrze , że bronią swojej autonomii , doskonale, że coś się zmienia w mentalności seniorów :)

      Usuń

Nawet powódź nas nie pogodziła...

 Na naszych oczach rozgrywa się dramat. Kolejna wielka woda zabiera ludziom wszystko, co stanowi istotę ich dotychczasowego dorobku i pamięc...