czwartek, 22 czerwca 2023

Zamiast ratować może raczej wspieraj ?


                                                   autor zdjęcia : Dom Jenner


Wspieranie a ratowanie to są dwie różne jakości... zatem dobrze jest dostrzec różnice. Kiedy my mamy ogromną potrzebę ratowania ... jesteśmy ratownikami. W byciu ratownikiem ukryta jest nasza kompulsywna potrzeba wspierania i pomagania drugiemu człowiekowi. Jako ratownicy to my czujemy dyskomfort jeżeli nie jesteśmy w stanie komuś pomóc, jeżeli nie jesteśmy w stanie za kogoś zgasić jego własnego pożaru i go uratować. Zauważmy, że to my mamy ten dyskomfort, my przeżywamy emocjonalnie, denerwujemy się, to my mamy pomysł i mamy koncepcję na tego drugiego człowieka, który jest aktualnie w tym trudzie i chcemy za wszelką cenę zrealizować ten swój koncept, ten swój pomysł na tego drugiego człowieka. Będąc w trybie ratownika świadomie lub nie doświadczamy poczucia bycia lepszym, lepiej zorganizowanym, ogarniętym. Nasze nieuświadomione, przekonanie o byciu jedyną deską ratunku powoduje, że nie umiemy odmówić i poświęcamy się. No i łatwo wchodzimy w rolę terapeuty, zastępczego rodzica lub tzw. plastra na rany.  Niejednokrotnie potem cierpiąc z powodu wzięcia na siebie zbyt dużej odpowiedzialności. Kiedy my jesteśmy w ratowniku, my bardzo często robimy za kogoś, my za kogoś szukamy rozwiązań, za kogoś gasimy jego własny pożar. Mało tego, my kiedy jesteśmy w ratowniku bardzo często zostawiamy samych siebie, zaniedbujemy swoje plany i projekty, poddajemy niejednokrotnie swoją rodzinę czy swoją pracę, bo mamy misję, żeby uratować, za wszelką cenę uratować, tę drugą stronę. Zatrzymajmy się tu chwilę i skierujmy w tym momencie reflektor na siebie. Pora zapytać siebie... czemu bierzesz na siebie, to co twoje zupełnie nie jest? Czemu chcesz żyć cudze życie? Czemu bierzesz na barki cudze problemy i dylematy jakby ci mało było swoich?  Bo znasz to z dzieciństwa? ...a może za swoje doradzanie, zagaszanie cudzych pożarów, załatwianie za innych ich spraw i problemów, chcesz być przyjęty, pokochany, pochwalony, nagrodzony ... ? O co chodzi tak naprawdę? Bo nie. Nie chodzi  o NICH, o tych których ratujesz. Nie zakłamuj rzeczywistości... TO CHODZI O CIEBIE. Przemyśl to i może zamiast brać na barki cudze problemy i ratować wszystkich zajmij się trochę sobą? A innych po prostu wspieraj?  Kiedy wspieramy tam jest inna jakość, tam jest takie towarzyszenie, tam jest takie trzymanie kciuków, zrozumienie... ja jestem, trzymam za ciebie kciuki, trzymam kciuki za twoją sprawczość, wierzę całym sercem w ciebie, wierzę w twoją moc, ale nie będę kompulsywnie robił za ciebie. Nie będę kompulsywnie wyciągał ciebie raz po raz z bagien, czy problemów, z których ty także potrzebujesz wyciągnąć jakąś swoją własną  lekcję. Bo jeśli my kogoś permanentnie ratujemy i ratujemy to po 1/ pozbawiamy go jego własnej sprawczości, po 2/ pozbawiamy go poczucia własnej mocy, a w konsekwencji  odporności, prężności, elastyczności, czyli pozbawiamy go możliwości nabywania umiejętności radzenia sobie ze wszelkimi przeciwnościami losu, problemami i ciężkimi okresami w życiu.  Po 3/ pozbawiamy go także lekcji, które on potrzebuje przejść i z których, potrzebuje wyciągnąć pewne wnioski... bo przecież dla czegoś właśnie w tym miejscu utknął, czasem trudnym miejscu, ale jednak... dla czegoś ten ktoś tam właśnie stanął. Tam jest jakaś lekcja do przerobienia, do odrobienia i wzięcia ze sobą na dalszą drogę. A więc nie naszą rolą jest przeżywanie życia za kogoś. Nie ograbiajmy ludzi z ich życia, z ich losu, z ich sprawczości, z ich mocy, z ich siły. Nie ma nic lepszego niż, gdy człowiek przy wsparciu i towarzyszeniu innych dojdzie do pewnych prawd, dojdzie do pewnych rozwiązań, do pewnych działań SAM.  Bo to jest wtedy zasób tego człowieka. Zasób, który pozwoli mu lepiej radzić sobie z własnym życiem. Zatem, nie zabierajmy mu możliwości zdobywania życiowych kompetencji. Wspierajmy, a i owszem, ale nie ratujmy...


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Nie wystarczy po prostu żyć...

  "Nie ma większego syfu niż życie. Wstajesz rano, idziesz do roboty, wracasz do domu zmachany, uśmiechniesz się krzywo do baby, ochrza...