poniedziałek, 5 grudnia 2022

Z serii : życiowe dramaty...


 Na temat alkoholizmu ukazało się już wiele ciężkich tomów publikacji i wydawać by się mogło, że potrzebną wiedzę można naprawdę łatwo uzyskać. Pijana rzeczywistość niejako temu przeczy. Smutne jest to, że świadomość problemu i jego istoty jest powszechnie nikła a po stosowną wiedzę w temacie sięga niewielu.  Życie w relacji z alkoholikiem to upiorne doświadczenie. Rodzina, w której pojawia się alkoholizm staje się rodziną dysfunkcyjną. Trzeba zdać sobie sprawę, że kryzys nie dotyczy tylko tego, kto choruje czyli uzależnionego. W kryzysie jest małżeństwo, dzieci, rodzina, nawet znajomi, bo to choroba wyznacza tu relacyjny rytm.  W toksycznym związku a takim zdecydowanie jest związek z uzależnionym osobnikiem, nie łączy nas relacja, tylko zależność a tak nie może być. To nie wróży nic dobrego. Trudno jest żyć z osobą uzależnioną. Trudno patrzeć jak najbliższa osoba coraz bardziej przegrywa z własnym nałogiem i niszczy życie, zarówno swoje własne, jak i całej rodziny. Bardzo często w takich związkach dochodzi do problemu współuzależnienia, które oględnie mówiąc polega na podporządkowaniu swojego życia czyjemuś nałogowi. Dlaczego osoby toksyczne /tu alkoholik/ działają uzależniająco? Ponieważ są świetnymi manipulatorami, perfekcyjnymi kłamcami, a przy tym mają cechy przywódcze i zdolność do dyskredytowania innych. Ich ofiary zaś często mają niskie poczucie własnej wartości i żyją w przekonaniu, że nie poradzą sobie bez swojego oprawcy. Często takie żony tkwią przy swoich alkoholikach z przekonaniem , że bez nich nie dały by rady zapewnić bytu sobie i dzieciom zupełnie nie dostrzegając , że to one właśnie i to już od dawna utrzymują swoje rodziny... w tym i swojego alkoholika. Często partnerzy osób uzależnionych nawet jeśli chcą pomóc, nie wiedzą, co mogą zrobić. Doszukują się więc przyczyn picia, ukrywają problem, ciągle kontrolują zachowania alkoholika, chronią go i nieświadomie zapewniają mu komfort dalszego picia. Przy czym w swoim mniemaniu robią wszystko by nie doszło do rozpadu rodziny.   A gdy te wszystkie zabiegi koniec końców okazują się bezowocne wyczerpani emocjonalnie i nerwowo partnerzy niejako godzą się ze swoją bezsilnością. Pół biedy jeśli w tym momencie dojrzeją, pomyślą o ratowaniu siebie i  dzieci i odejdą. Gorzej gdy jednak nie znajdą w sobie już takiej siły i trwają dalej w swojej matni, podczas gdy pijany sternik coraz wyraźniej pcha ich życie ku katastrofie. Kluczem do szczęśliwej i zdrowej w tym wypadku wolnej od nałogów relacji jest jednak chęć samego uzależnionego partnera do zmiany. I tu jest pies pogrzebany. Bo on zwykle nie widzi problemu, idzie w zaprzeczenie i wcale nie chce się leczyć a przecież  nie da się pomóc komuś, kto tej pomocy nie chce. Alkoholikowi nie można pobłażać i roztaczać nad nim swoistego parasola ochronnego. Niestety wiele kobiet posuwa się nawet do tego, że same kupują uzależnionemu alkohol, byle tylko pił w domu i nie pokazywał się ludziom. Czują wtedy, że mają nad nim kontrolę i mają wrażenie, że nie pogarszają sytuacji. Niestety to tylko złudzenie. Prawda jest taka, że alkoholika trzeba skonfrontować z jego postępowaniem, dać mu odczuć negatywne skutki tego, co robi a nawet pozwolić by sięgnął dna... gdyż nałogowiec, który czuje się bezkarny i który nie doświadcza problemów związanych ze swoim nałogiem to nałogowiec, który nie widzi problemu.  

Czy warto ratować związek z alkoholikiem?

Moim zdaniem NIE ! Ale oczywiście wybór zależy od ciebie. Czasem warto podjąć się trudu walki o osobę uzależnioną, gdy ta wykazuje chęć zmiany swojego postępowania i chce wyjść z nałogu ...trzeba jednak mieć świadomość, że koszt własny tego przedsięwzięcia jest ogromny dla osoby występującej w roli ratownika.  Poza tym nic na siłę.  Częstym błędem jest zmuszanie osoby uzależnionej do leczenia za wszelką cenę. Wówczas efekt może być przeciwny od zamierzonego. Niekiedy zdarza się, że dopiero odejście spowoduje, że chory zrozumie istnienie problemu i zacznie szukać pomocy. I najważniejsze ...nawet jeśli go "uratujesz" nic już nie będzie takie samo a on do śmierci pozostanie alkoholikiem czyli tykającą bombą, której zapłon może już nigdy nie nastąpić lub nastąpić w każdej chwili... a wtedy licz się z powtórką z rozrywki. Wielu osobom wydaje się , że wystarczy by on przestał pić a wszystko się ułoży. Otóż nie! Wbrew pozorom życie z już trzeźwym alkoholikiem też nie jest łatwe i usłane różami. Bywa koszmarne i wiele związków nie wytrzymuje tej próby.


2 komentarze:

  1. Znam wielu alkoholików, którzy w sumie nie mówią, że mają problem, Tylko że lubią wypić. I cóż. Rodziny cierpią, ale jakoś specjalnie nikt z tym nic nie robi. Czasem idą na wszywkę, ale za długo nie wytrzymują. Alkohol zniszcył niejedną rodzinę i niejedno życie. We wszystkim trzeba mieć umiar. I w sumie jak ktoś nie chce sobie pomóc to mu nikt nie pomoże, bo można kogoś poprowadzić, doradzić, pomóc, wesprzeć, ale ta osoba musi odwalić dużą część tego wszystkiego, a jak nie chce to nikt za nią tego nie zrobi.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Masz rację nie można pomóc komuś kto tego nie chce. Alkoholik musi sam dostrzec , że stracił panowanie nad własnym życiem , że stacza się na dno... To jednak przychodzi im z wielkim trudem a czasem wcale nie przychodzi i kończy się śmiertelnym zapiciem. Generalnie , wydaje mi się , że niewiedza i zbytnia tolerancja społeczna dla picia sprawiają , że ciągle jesteśmy w czołówce zapijaczonych nacji. Alkoholik to jeden problem , ale jego rodzina to kolejny . Bardzo bym chciała by partnerki czy partnerzy /bo przecież i kobiety się staczają/ byli bardziej świadomi i zamiast litować się i naprawiać alkoholika najpierw zajęli się ratowaniem siebie i swoich dzieci ...

      Usuń

Usłyszeć siebie...

  Od dziecka słuchasz jaka powinnaś być. Inni mówią Ci co masz robić i jak wyglądać, co masz czuć, jak też co dla Ciebie dobre a co nie. Nie...