piątek, 6 stycznia 2023

Najpierw " nakarm siebie" ...

 

Więź między dorastającym człowiekiem a jego rodzicami uważana jest jako matryca, na podstawie której budowane są relacje w dorosłym życiu. W skrócie można określić, że jakość więzi z najbliższymi w dzieciństwie jest decydującym czynnikiem kolejnych relacji. Bliskie relacje dają nam poczucie bezpieczeństwa, które wiąże się z relacjami stałymi, trwałymi, pełnymi życzliwości, wspierającymi. To są takie relacje, w których krótko ujmując, człowiek ma poczucie, że nie sam jest odpowiedzialny za dźwiganie ciężarów życia, że może je z kimś podzielić. Bliskie więzi z innymi ludźmi dają nam nieocenione wsparcie psychiczne, oczywiście pod warunkiem, że są to właściwe więzi. Liczy się przede wszystkim jakość bliskich relacji z innymi.  Niestety mnóstwo ludzi wybiera czy też godzi się na relacje niesatysfakcjonujące, bo boi się nie mieć żadnej. A potem szarpie się w niej i miota. Czemu tak się dzieje ?  W relacji każda ze stron ma potrzebę bycia WYSŁUCHANYM, bycia ZAUWAŻONYM i ma potrzebę WYMIANY tzn. DAJĘ i DOSTAJĘ. Jeżeli któraś ze stron, bądź obie nie respektują tych potrzeb u drugiej strony to pojawia się "głód". Dodajmy , że ten "głód" możemy też nosić w nieuświadomionej formie od dzieciństwa i wnosić go w wianie do relacji . Nie przepracowany "głód" z dzieciństwa będzie negatywnie rzutował na relacje w dorosłym życiu. Nie nakarmiony "głód" akceptacji, "głód" bycia ważnym i zauważanym, kochanym, bezpiecznym itp sprawia, że relacja z czasem zaczyna mocno kuleć. Nasze nie przepracowane deficyty sprawiają , że oczekujemy by ktoś w tym przypadku partner nas "nakarmił", dał nam to wszystko czego nam tak bardzo w życiu brakowało.  A, że "nieszczęścia lubią chodzić parami " to często tak bywa , że spotykają się dwa "głody". Kiedy spotkają się i wejdą w relację, to powiedzmy sobie szczerze takie dwa głody się nie nakarmią. Bo jak ludzie są głodni to każdy szarpie do swojego. To jest jedna z przyczyn, dlaczego my się w relacjach szarpiemy, dlaczego te relacje nie są satysfakcjonujące. Bo my ciągniemy do siebie. Jak ja mam deficyt bycia wysłuchaną, to ja nie wysłucham tego drugiego itp.  Dlatego to takie ważne by najpierw zalajkować siebie, lubić siebie i mieć siebie i zaspokojone swoje potrzeby. Bo by móc dawać, trzeba mieć co.  Innymi słowy dopiero gdy ma się siebie to można siebie dać innym...


8 komentarzy:

  1. Zdarza się , że ktoś dostawał aż w nadmiarze, miał wsparcie i miłość, i pomoc wszelką, a jednak jako osoba dorosła nie potrafił dawać, ciągle brał bez skrupułów i nikt nie potrafił go zadowolić...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To tylko potwierdza , że ten ktoś o kim piszesz też miał jakieś poważne deficyty . Nauczono go bycia tylko biorcą , konsumentem... Ktoś kiedyś popełnił być może poważne błędy wychowawcze i stworzył tego egocentryka i stąd ta charakterystyczna postawa roszczeniowa wobec świata – "Wszystko mi się należy". Egocentryk chce tylko brać, nic nie dając w zamian.

      Usuń
    2. Wszyscy popełniamy błędy, co życie pokazuje nam dopiero po latach...

      Usuń
    3. błędy widać szybciej...mnie się wydaje, że zrozumienie błędów częściej przychodzi dopiero po latach .

      Usuń
  2. gdy kiedyś tam trafiłem do pracy stricte psychologicznej, to siłą rzeczy oprócz pacjentów miałem okazję, nawet mimowolnie obserwować koleżanki/gów z zespołu i po pewnym czasie miałem jasność /aczkolwiek subiektywną/, kto z nich się nadaje do tego zajęcia... powody były różne, ale jednym z nich były na przykład ich motywacje do tej roboty... aczkolwiek (chyba) nie ma ludzi idealnych i każdy ma jakieś deficyty wewnętrzne, ale w tym przypadku było jasne, że ich priorytetem jest uzupełnienie tych własnych, nie małych bynajmniej deficytów...
    a mówiąc kolokwialnie, "po ludzku", to robili wrażenie bardziej chorych, porąbanych, niż ludzie, których wszyscy mieliśmy leczyć...
    p.jzns :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. podzielam Twoje spostrzeżenia , też miewałam takie ... swoją drogą nadal coś szwankuje z tym doborem kadr :(

      Usuń
    2. jest pewien kłopot z narzędziami selekcji... niezłą metodą jest okres próbny, po którym ogół pacjentów wyraża opinię: "chcemy (lub nie chcemy), abyś nas leczył(a)"... no, ale gdy kandydat(ka) jest np. protegowaną/ym szefa, czy kogoś tam innego ważnego, to taki zabieg jest tylko grą pozorów...

      Usuń
    3. i nad tymi narzędziami selekcji przydatności zawodowej należałoby się bardziej pochylić ... ale chyba oczekuję zbyt wiele:) Kolejny temat rzeka :)

      Usuń

Nie wystarczy po prostu żyć...

  "Nie ma większego syfu niż życie. Wstajesz rano, idziesz do roboty, wracasz do domu zmachany, uśmiechniesz się krzywo do baby, ochrza...