czwartek, 20 lutego 2025

Jesteś pełnią czy tylko odbiciem ???

 

Nie chcę chcę powiedzieć, że miłość nie jest ważna, chcę powiedzieć, że sposób w jaki nauczono nas kochać jest toksyczny. I dopóki nie zmienimy tej perspektywy będziemy skazani na powtarzanie tych samych błędów w nieskończoność. Od dziecka opowiadają nam historie o księciach i księżniczkach, którzy żyją długo i szczęśliwie ale nie mówią nam co dzieje się po tym "szczęśliwym" zakończeniu. Nie mówią o wewnętrznych zmaganiach, o pustce, które pojawia się nawet wtedy gdy mamy kogoś obok siebie, nie mówią, że ten idealny książę z czasem okazał się mało idealny.  Wobec powyższego my też chcemy "i żyli długo i szczęśliwie" i rzucamy nasze niespełnione tęsknoty na innych licząc, że uleczą nasze rany. Tymczasem wszystko co tłumimy staje się naszym cieniem, ukrytą częścią nas, która prędzej czy później wydostanie się na powierzchnię. W miłości ten cień objawia się z niszczycielską siłą. Pomyśl, ile razy idealizowałaś kogoś, stawiałaś go na piedestale, by po jakimś czasie odkryć, że nie jest taki doskonały jak ci się wydawało. Na początku wszystko wydaje się magiczne. Myślisz, że w końcu znalazłaś kogoś kto zrozumie twój ból, lęki, marzenia, ale z czasem ta iluzja zaczyna się rozpadać. To co było intensywną namiętnością zmienia się we frustrację, rozczarowanie i żal. Dlaczego ?  Bo nie widzimy ludzi takimi jakimi są naprawdę /nie chcemy widzieć/. Widzimy w nich odbicie tych części siebie, z którymi nigdy się nie zmierzyliśmy. Kiedy się zakochujemy nie tyle szukamy drugiej osoby co szukamy tych części siebie, które porzuciliśmy po drodze, tych które zostały stłumione przez społeczeństwo, wychowanie, nasze lęki, traumy. Nieświadome siebie, swoich niedowartościowań "malujemy więc ten idealny obrazek" drugiego człowieka, który z upływem czasu okazuje się, że niewiele ma wspólnego z prawdą. Gdy projektujemy te brakujące części siebie na partnera obarczamy go odpowiedzialnością za wypełnienie naszej pustki. Chcemy by dał nam poczucie bezpieczeństwa, miłości, akceptacji, sensu i Bóg wie czego tam jeszcze, by dał nam to czego nam brakuje , by uleczył nasze rany itp. Tymczasem ten drugi człowiek też ma swoje pustki tak więc nie ma szans by potrafił zająć się naszymi.  Pojawia się problem.  Nikt nie jest w stanie unieść takiego ciężaru. To zbyt wielka presja by relacja mogła ją wytrzymać. A co gorsza nasze oczekiwania oślepiają nas na to kim naprawdę jest druga osoba. Dopóki tkwimy w tej projekcji żyjemy w iluzji... a każda iluzja w końcu kiedyś się rozpada. I wtedy musimy zmierzyć się z brutalną prawdą, że osoba którą idealizowaliśmy nigdy nie istniała. A co bardziej przerażające...zostajemy zmuszeni do konfrontacji z tym co kryje się w nas samych, z naszymi lękami, niepewnościami, z tymi częściami siebie, które tak desperacko staraliśmy się ukryć. Społeczeństwo sprzedaje nam iluzję, że jeśli znajdziemy swoją drugą połówkę to wszystko się ułoży, że miłość to lek na wszystkie problemy. Te iluzje są niebezpieczne bo sprawiają, że wierzymy, że jesteśmy niepełni dopóki nie znajdziemy kogoś kto nas uzupełni. Niestety prawdziwy cel życia nie polega na zatraceniu się w drugim człowieku, ale na odnalezieniu samego siebie. Ten proces nazywa się indywidualizacją, czyli stawaniem się tym kim naprawdę jesteśmy... ale jak możemy to osiągnąć skoro w imię kruchego ideału nieustannie rezygnujemy z własnej wolności i tożsamości. Wystarczy się rozejrzeć wokół siebie by zobaczyć ilu ludzi tworzy tak naprawdę zdrowe relacje, ilu z nich jest w nich z własnej woli, a nie np. z wygody,  nie dlatego, że boją się samotności lub tego, że sami sobie nie poradzą. Konkluzje z takich obserwacji mogą być smutne.  Gloryfikujemy romantyczną miłość, ale ignorujemy fakt, że wiele związków to nic innego jak kontrakty emocjonalnej i ekonomicznej zależności. Ludzie trwają ze sobą nie dlatego, że się "KOCHAJĄ" na zabój, lecz dlatego, że się boją pustki, boją się własnego cienia.  I tu pojawia się wielki paradoks współczesnej miłości... im bardziej staramy się odnaleźć siebie w drugiej osobie tym bardziej się od siebie oddalamy. Ten cykl jest destrukcyjny ale nieunikniony jeśli żyjemy NIEŚWIADOMIE. Nasz CIEŃ/dla jasności/  składa się ze wszystkich aspektów naszej osobowości, które tłumimy bo nie pasują do obrazu jaki chcemy prezentować światu. To ukryta część naszej psychiki, złożona ze wszystkiego co wypieramy, czego się boimy lub czego w sobie nie akceptujemy. To nasze lęki, traumy, pragnienia, których sobie nie uświadamiamy.  W miłości cień ujawnia się jako zazdrość, kontrola, uzależnienie od drugiej osoby, urazy... uczucia, które niczym potwory czające się pod łóżkiem czekają na odpowiedni moment by się ujawnić. Te uczucia to sygnały, że są w nas części, które wołają o uwagę, ale zamiast spojrzeć do wewnątrz wolimy obwiniać innych. Daje to nam chwilowe poczucie ulgi. Łatwiej jest wskazywać winnego niż zmierzyć się z własnymi ranami. Co z tym zrobić by wiecznie nie powtarzać tych samych schematów? Wyjście z tego wymaga niestety dużo pracy nad sobą i odwagi by porzucić iluzje, które nam sprzedano by stanąć twarzą w twarz ze swoim cieniem, by zaakceptować, że nikt poza tobą nie może wypełnić pustki, którą odczuwasz. Romantyczna miłość taka jakiej nas nauczono jest UCIECZKĄ. Ucieczką od siebie, od własnego cienia, od odpowiedzialności za to by najpierw się stać pełnym, zanim spróbujemy dzielić życie z kimś innym. Kiedy uzależniamy swoje szczęście od drugiej osoby budujemy oczekiwania, których nie da się spełnić. To jak budowanie zamku z piasku. Na pierwszy rzut oka wygląda pięknie, ale wystarczy jedna fala by go zniszczyć. Pomyśl. Jak mamy naprawdę pokochać kogoś jeśli jeszcze nie nauczyliśmy się kochać siebie. I tu dochodzimy do sedna . Miłość nie powinna oznaczać znalezienia kogoś kto nas uzupełni. Powinna być dzieleniem i umacnianiem tego co już mamy. A żeby to osiągnąć, najpierw musimy stać się pełni sami w sobie.  To zaś wymaga od nas porzucenia iluzji, zmierzenia się ze swoimi lękami, zaakceptowania tego kim naprawdę jesteśmy.  No dobrze to jeśli porzucimy miłość romantyczną w formie jaką nam sprzedano to co zostanie ? Pozostaną prawdziwe więzi oparte na wolności i szacunku. Pozostaje miłość własna, zdolność do życia w zgodzie ze sobą, wolność od kajdan nierealnych oczekiwań...


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Jesteś pełnią czy tylko odbiciem ???

  Nie chcę chcę powiedzieć, że miłość nie jest ważna, chcę powiedzieć, że sposób w jaki nauczono nas kochać jest toksyczny. I dopóki nie zmi...